REKLAMA

Wszyscy chcą NFT. Na naszych oczach dokonuje się rewolucja na miarę wynalezienia bitcoina

Kilka dni temu słynny dom aukcyjny Christie’s sprzedał za 69,3 mln dolarów kolekcję grafik. Ich autor, Mike Winklemann, znany bardziej jako Beeple, jest popularnym współczesnym artystą, a sprzedaż jego dzieła za takie pieniądze okazała się sensacją.

Beeple
REKLAMA

Ma postać pliku cyfrowego, opatrzonego dodatkowo tak zwanym NFT (non fungible token), czyli osobnym zapisem komputerowym gwarantującym, że jest oryginalny, a nie skopiowany jak zwykły plik jpg.

REKLAMA

NFT to najnowsze szaleństwo na styku kilku różnych rynków: kryptowalut, finansów, sztuki i rozrywki. Wzrost popularności wygląda tak:

 class="wp-image-1387582"

W ciągu ostatniego miesiąca poziom zainteresowania tematem, przynajmniej w wyszukiwarce Googla zwiększył się dwudziestokrotnie. Kalendarium ważniejszych wydarzeń zamieszczone przez agencję Reutera zaczyna się od LeBrona Jamesa, potem jest Grimes, prywatnie dziewczyna Elona Muska, Jack Dorsey, założyciel Twittera i 11 marca mamy te ponad 69 mln dolarów dla Beeple.

 class="wp-image-1387594"

Kilka dni później swój najnowszy album w formacie NFT zaczął sprzedawać zespół Kings of Leon i według doniesień medialnych prawie natychmiast zarobił na tym 2 mln dolarów. A w związku z tym, że sprzedaż trwa do 20 marca ostateczna kwota przychodu z tego źródła na pewno będzie większa.

Same gwiazdy sportu, filmu i muzyki
sławy biznesu i sztuki

ale najlepsze w wynalazku pod nazwą NFT jest to, że teoretycznie każdy może na tym skorzystać. Pod warunkiem, że jest rozpoznawalny dla szerokiej publiczności, albo zrobi coś, co samo w sobie stanie się rozpoznawalne. Powstała nowa możliwość monetyzowania swojej własnej twórczości intelektualnej. Jest to absolutnie genialna wiadomość dla artystów, ale twórca tak naprawdę może być przecież każdy, więc ten nowy wynalazek może sprawić, że zwykli ludzie będą próbować zarabiać na swoich dziełach, tak samo jak dotąd próbowali np. robić karierę wrzucając swoje amatorskie nagrania do Youtube’a, albo na Tiktoka. Karierę udawało się w ten sposób zrobić garstce osób, ale było to możliwe.

To wszystko staje się możliwe dzięki kombinacji dwóch kluczowych cech NFT. Po pierwsze ten wynalazek zamienia dowolny plik cyfrowy, graficzny, audio, wideo, albo kombinacje takich plików w rzecz niepowtarzalną i unikalną niczym eksponat z muzeum. W ten sposób plik nabiera wartości, ponieważ staje się czymś w rodzaju dzieła sztuki. Po drugie NFT jest rejestrowany w technologii blockchain, co pozwala śledzić kolejne zmiany właścicieli pliku i na przykład pobierać od nich 10 proc. kwoty transakcji, co jest bardzo korzystne dla autora dzieła. Na świecie powstał więc właśnie nowy rynek, który potencjalnie może stać się rynkiem bardzo szerokim.

W podobnej formie można próbować sprzedawać praktycznie wszystko, byleby było opatrzone tokenem NFT. Założyciel Twittera Jack Dorsey sprzedaje właśnie na aukcji internetowej pierwszego tweeta w historii. Aukcja trwa do 21 marca.

Możliwość handlu takim plikiem w sposób anonimowy napędza z kolei popyt na tego typu aktywa, które z jednej strony mają cechy kryptowaluty, ale z drugiej strony należą, albo mogą należeć też do rynku sztuki. Kupujący mogą inwestować na tym rynku tylko dlatego, że wierzą we wzrost cen, który nastąpi na skutek wzrostu popularności całego, raczkującego dopiero rynku – ten sam motyw napędza przecież od miesięcy wzrost wartości bitcoina.

NFT robi ze zwykłego jpg-a
plik unikatowy i wyjątkowy

który dzięki temu nabiera on wartości, a potem można nim dodatkowo handlować na rynku wtórnym, przez co nabiera on wartości jeszcze bardziej, tylko dlatego, że jest przedmiotem handlu na rynku, który nabiera płynności.

Dla autorów NFTs, sportowców czy muzyków kusząca jest zwłaszcza prędkość, z jaką można zarobić na własnej działalności. Weźmy choćby Kings of Leon. Ich nowa płyta weszła na pierwsze miejsce w Wielkiej Brytanii w pierwszym tygodniu od premiery i na pewno przyniesie im dużo pieniędzy, ale będą musieli na to trochę zaczekać. Jeśli płyta kosztuje około 10 dolarów, to aby dobić do 2 mln USD, będą musieli ich sprzedać 200 tysięcy sztuk. W czasach dominacji streamingu, gdy mało kto kupuje w ogóle jakiekolwiek płyty, może to zająć kilka tygodni albo kilka miesięcy. Tymczasem wypuszczenie na rynek dokładnie tej samej muzyki w formie plików NFT daje im 2 mln dolarów na dzień dobry. Co więcej, jeśli nabywcy tych plików będą chcieli dalej nimi handlować i znajdą kolejne osoby, które zapłacą jeszcze więcej, zespół od tego dalszego wzrostu ceny dostanie także swoją część.

Wyobraźmy sobie teraz, że na przykład George R.R.Martin napisał w końcu kolejną opowieść w sadze Pieśni Lodu i Ognia. Z pewnością sprzeda się świetnie w formatach tradycyjnych, ale jaką cenę osiągnie ta sama książka w formacie NFT, który będzie tym jedynym „oryginalnym”, nieskopiowanym egzemplarzem (do którego autor może dodać przecież coś dodatkowego, osobistego, co sprawi, że plik będzie jeszcze bardziej unikalny)? Nawet jeśli tak naprawdę tych „oryginalnych egzemplarzy” będzie sto, a nie jeden. Jakie ceny za te pliki będzie można uzyskać w przyszłości na rynku wtórnym?
A jakie ceny osiągałyby krótkie pliki wideo, które nagrywałby LeBron James w szatni po każdy meczu? Wszystko jedno z czym i o czym.

Liga NBA ma spore znaczenie w popularyzowaniu formatu NFT, bo zorganizowała swoją własną „giełdę” wymiany takich plików, które sama regularnie wprowadza na rynek. https://www.nbatopshot.com/

 class="wp-image-1387615"

Wykorzystuje w ten sposób emocje fanów namawiając ich do tego, aby tworzyli kolekcje najcenniejszych „momentów” z poszczególnych meczy.

Rynek NFT dopiero się rozwija
i jest na nim sporo ryzyk

REKLAMA

Obok doniesień o sukcesach i rekordach sprzedażowych są też takie o przypadkach kradzieży zgromadzonych kolekcji. Pliki cyfrowe można licytować i kupić tylko na specjalnie do tego przeznaczonych platformach, których standardy i zabezpieczenia nie podlegają żadnym regulacjom. Z drugiej strony ktoś, kto chciałby stworzyć swoje dzieła cyfrowe musi albo posiadać dość zaawansowaną wiedzę z dziedziny informatyki, albo skorzystać z cudzych usług. Rozwój rynku będzie zależeć od tego jak będzie zmieniać się dostępność tych usług i dostępność platform oraz poziom bezpieczeństwa służących do handlu NFT. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to możliwe, że przed nami zalew podaży kompletnie bezużytecznych plików ze strony milionów userów na całym świecie. Ale jednocześnie pojawią się pewnie na tym rynku nowi gracze, dysponujący rozpoznawalną marką. Zupełnie się nie zdziwię, jeśli sprzedaż plików NFT będzie wykorzystywana w kolejnej kampanii prezydenckiej w USA za trzy lata, stanowiąc jedno ze źródeł finansowania. Kto wie, może da się to wykorzystać w polityce także w innych krajach? Może w 2023 fani polityki, których przecież w Polsce nie brakuje będą mogli wyrażać poparcie dla swoich ulubionych partii i liderów inwestując w pliki cyfrowe ich autorstwa? Może będzie można sobie zrobić kolekcję z liderami PiS, KO, Lewic, albo Konfederacji, a potem na niej nawet zarobić? Może będzie to ciekawsze niż codzienna działalność tych polityków? Ale by było.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA