Koniec nauki stacjonarnej. Pamiętacie, jaki warunek postawił minister? Brakuje naprawdę niewiele
Wiecie, że sytuacja pandemiczna jest obecnie gorsza niż rok temu o tej samej porze? Jakby tego było mało, nauka zdalna wprowadzona już była wtedy we wszystkich szkołach. Wkrótce możemy mieć powtórkę tego scenariusza, właściwie rodzice powinni się na to już szykować.

Nauka zdalna wróci już wkrótce? Jeżeli wierzyć wcześniejszym zapewnieniom ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, to za niedługo powinniśmy stać się świadkami powrotu nauki zdalnej i to w skali całego kraju. Tak wszak miało stać się w sytuacji, kiedy służba zdrowia będzie na skraju wydolności.A do tego brakuje już bardzo niewiele.
Warto jednak pamiętać, że decydująca będzie w tym wypadku nie liczba dobowych zakażeń, a liczba hospitalizacji i stopień obłożenia łóżek covidowych i respiratorów. Taki przekaz słyszymy od początku roku szkolnego z Ministerstwa Edukacji i Nauki. A właśnie opieka zdrowotna znalazła się pod naporem czwartej fali pandemii koronawirusa.
W poniedziałek 15 listopada na 1742 dostępnych w szpitalach respiratorów zajętych było 1204 (69,1 proc.). Z 19 122 łóżek covidowych zajętych jest 14 123 (73,9 proc.). Rok temu pod tym względem było znacznie lepiej: dostępnych było ponad 12 tys. łóżek covidowych (obecnie jest 4999) i 679 respiratorów (teraz 538). Nauka zdalna obowiązywała wówczas od 24 października 2020 r. dla uczniów klas IV-VIII, a od 9 listopada dla uczniów klas I-III.
Nauka zdalna zbliża się po cichu
Obecnie w Polsce już grubo ponad 300 tys. uczniów i przedszkolaków uczy się na zajęciach zdalnych. Jak podaje Ministerstwo Zdrowia stacjonarnie funkcjonuje 15 045 przedszkoli (97,5 proc.), 12 558 szkół podstawowych (87,3 proc.) oraz 6973 szkół ponadpodstawowych (89,3 proc.). Praktyka jest taka: jeżeli u jednego przedszkolaka/ucznia potwierdza się COVID-19 na 10-dniową kwarantannę i tym samym naukę zdalną trafia cała klasa/grupa, nawet dzieci, z którymi chory na koronawirusa przebywał na świetlicy. W przypadku chorego nauczyciela najczęściej dyrektorzy na naukę w domu wysyłają wszystkie klasy, z jakimi miał w ostatnim czasie do czynienia. Formalnie robi to sanepid po otrzymaniu ze szkoły listy osób przeznaczonych na kwarantannę. I jak długo obowiązuje izolacja, tak długo funkcjonuje też nauka zdalna. Dlatego w połowie listopada dzieci uczących się w domach jest już cztery razy więcej niż na początku października.
Szczepionki dla najmłodszych już w grudniu?
Sytuacji raczej nie poprawią szczepienia przedszkolaków. Koncerny farmaceutyczne Pfizer i BioNTech zawnioskowały na początku października do amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA) o zielone światło dla szczepionek dla dzieci w wieku 5-11 lat. Parę tygodni później Europejska Agencja Leków rozpoczęła proces oceny stosowania szczepionki Pfizer u dzieci w wieku 5-11 lat. Polskie Ministerstwo Zdrowia spodziewa się transportu pierwszych dawek już w grudniu.
Pierwsze szczepionki dla dzieci 5-11 lat będą dosyłane do Polski po wydaniu decyzji przez Europejską Agencję Leków - zaznacza Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu.
W jego ocenie przynajmniej miesiąc potrwa podjęcie tej decyzji przez Europejską Agencję Leków. Tylko co z tego, skoro rząd nie robi nic, by przekonać Polaków do szczepień.