Wiecie, że ciągle jeszcze jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji. Opłaty związane z mieszkanie pochłaniają Polakom niecałą jedną piątą wszystkich wydatków, a ten zgniły Zachód, czyli cała UE aż jedną czwartą! I my śmiemy mówić o kryzysie mieszkaniowym?! Trochę gorzej jest z jedzeniem – żywność pochłania nam też czwartą część wszystkich wydatków, a Europejczykom zaledwie 14 proc. – to odsłania naszą biedę, bo im więcej żywność stanowi w wydatkach, tym mniej zamożny jesteś. No ale przynajmniej mamy wysoką inflację, wyższą niż Zachód Europy, to może nadrobimy z tymi mieszkaniami i zmyjemy z siebie to odium biedaków.
Właściwie, to nie wiem, jak jest teraz. Dane Eurostatu, o których mówię, dotyczą 2021 r., bo świeższych nie ma. Ale i tak są niezwykle ciekawe. Nauczyliście się pewnie już po tych wielomiesięcznych dyskusjach o inflacji, że to najbiedniejsi wydają na jedzenie najwięcej, a mówiąc bardziej precyzyjnie, żywność stanowi największą pozycję w ich wydatkach. Po prostu na wiele więcej poza jedzeniem nie wystarcza. Drugą kategorią są wydatki związane z utrzymaniem mieszkań. I zwykle mówimy o tym w kontekście najbiedniejszych w ramach jednego społeczeństwa, a jakby tak spojrzeć na całą Unię Europejską po poszczególnych krajach?
Za utrzymanie mieszkania płacimy za mało
I tu pojawia się niespodzianka. Bo okazuje się, że wydatki związane z mieszkaniem, na które tak koszmarnie ostatnio narzekamy, wcale nie są (nie były w 2021 r.) tak okrutne. To znaczy, może i są, ale Europejczycy mają jeszcze gorzej.
W Polsce wydatki związane z utrzymaniem mieszkania, czyli komorne, opłaty za wodę, gaz i energię elektryczną stanowią jedynie 19,3 proc. ogółu wydatków Polaków, tymczasem średnia dla wszystkich krajów Unii Europejskiej to 25 proc. My wydajemy na to jedną piątą budżetu, UE jedną czwartą – to znacząca różnica. A tacy Niemcy to są nawet ciut powyżej średniej dla całej UE - 25,4 proc.
Na Węgrzech jest odrobinę lepiej, ale też wydają więcej niż Polacy - 22,4 proc., w Czechach jest to nawet 28 proc., a na Słowacji - 31,3 proc. Cóż, teza, że to typowe dla krajów naszego regionu, się więc nie sprawdzi (chociaż w Rumunii mieszkanie to 18 proc. wszystkich wydatków). To może tylko Polacy i Rumuni jeszcze nie zdążyli doszlusować? Może my i Rumuni jesteśmy najbogatszymi narodami, skoro wydatki na mieszkanie nas tak nie dojeżdżają?
Jedzmy mniej, może pomoże
To jeszcze żywność. I tu jednak bieda wychodzi nam z butów, a raczej z excela. W Polsce wydatki na żywność i napoje to 19,6 proc. łącznych wydatków, tymczasem średnio w UE to 14,3 proc. Różnica miedzy nami jeszcze większa, tylko tym razem na naszą niekorzyść. Na Węgrzech to 17,8 proc., w Czechach 16,6 proc., na Słowacji 19,6 proc., a w Niemczech ledwie 11,8 proc. Jeszcze lżej jest w Austrii - 10,9 proc.
Ale wiecie co? Gnębiąca nas od roku inflacja, która jest wyższa niż na Zachodzie, może nas trochę uratować. Tak, uratować, bo jak będziemy wydawać na żywność więcej, to… Wróć! Nie nie, na żywność nie możemy wydawać więcej, bo i tak wydajemy więcej niż bogatsze kraje Zachodu, czyli zrobi to z nas jeszcze większych biedaków.
Ale tak sobie myślę, że koszty mieszkania powinny nam skoczyć, żebyśmy się poczuli prawdziwym Zachodem. Co prawda zgodnie z teorią z początku tego tekstu, jak podstawowe wydatki ważą w twoim budżecie mniej, to znaczy, że właśnie jesteś bogaty. Ale jednak patrząc, co dzieje się na Zachodzie należałoby raczej powiedzieć, że koszty mieszkania właśnie w bogatych krajach są wysokie, spójrzcie na protesty mieszkaniowe w Holandii, gdzie ludzie wychodzili już na ulice.
A na to jest nadzieja. Inflacja w grudniu co prawda zrobiła nam psikusa i wzrosła znacznie mniej niż miała – jak zauważył Arek najbardziej kontrowersyjne prognozy mówiły, że spadnie z 17,5 proc. r/r w listopadzie do 17 proc. r/r w grudniu, a ona spadła aż do 16,6 proc.!
Ale nic się nie martwcie, tendencja jest dobra: żywność w grudniu wzrosła o 21,5 proc., a w listopadzie rosła o 22,3 proc., więc zwalnia tak, jakby wypadało.
Danych o kosztach utrzymania mieszkania nie ma, bo to dopiero wstępy szacunek GUS za grudzień, ale w listopadzie ta kategoria drożała o 26 proc. rok do roku, więc trzymajcie kciuki, żeby w grudniu było choć trochę więcej i będziemy na kursie na ścieżce. Do czego? No do tego, żeby poczuć się prawdziwym Zachodem!
Jak chcecie sobie więcej poszperać w tych danych Eurostatu, zobaczyć, jak Polska wypada nie tylko na tle średniej dla wszystkich krajów unijnych, ale też w porównaniu do Niemiec, Węgrów, Czech czy innej Francji i nie ugrzęznąć z mało czytelnych excelach, pobawcie się świetną grafiką, którą na bazie danych z Eurostatu przygotował Forsal.pl.
Disclaimer: pamiętajcie, co to ironia!