REKLAMA

Mieszkanie bez wkładu własnego to wielka klapa. Przełomowy program jest bezużyteczny

Program Mieszkanie bez wkładu własnego, który ruszył pod koniec maja, to wielka klapa. Tylko nieliczne banki przystąpiły do programu, a jeden wprowadził produkt do swojej oferty. Reszta nadal się ociąga, a to miał być przecież taki przełomowy pomysł na to, jak dać Polakom mieszkania niemal na wyciągnięcie ręki. Ale PiS się nie poddaje - wygraża bankom palcem, że pod koniec wakacji się nimi zajmie.

sprzedaż nieruchomości urzedowe prowizje posredników
REKLAMA

Dokładnie to brzmi tak:

REKLAMA

To słowa ministra rozwoju Waldemara Budy.

I dla mnie brzmi jak groźba, szczególnie że ostatnio tych gróźb polityków PiS wobec banków jest całkiem sporo, można się więc przyzwyczaić. Tylko że tym razem PiS bankom nic zrobić nie może. Bo co, nakaże im wprowadzenie kredytów z państwowymi gwarancjami wkładu własnego do oferty?

Tak, PiS przecież próbuje ręcznie sterować prywatnymi bankami

Oh, wait! Od czego jest Komisja Nadzoru Finansowego, która jakoś w ubiegłym roku zmusiła banki, by każdy obowiązkowo miał w swojej ofercie choć jeden kredyt hipoteczny z okresowo stałym oprocentowaniem. Da się! A więc może to i groźba.

W każdym razie nawet, jeśli zostałaby zrealizowana, a banki zmuszone, by zacząć z rządem w tej sprawie kooperować, dla Polaków dalej nic to nie oznacza. To tylko zagranie PR-owe. 

Bo po co komu teraz gwarancja wkładu własnego, jak nie ma zdolności kredytowej, żeby pójść do banku po kredyt hipoteczny?

Jeszcze rok temu, kiedy program ten został wymyślony, sytuacja była zgoła inna: stopy procentowe były na rekordowo niskich poziomach i młodzi rzeczywiście czasem zarabiali wystarczająco, by unieść ratę kredytu, nie zdążyli jednak uzbierać oszczędności na wkład własny.

Bogu dzięki, że ten program nie wszedł w życie wtedy, bo dziś ci młodzi byliby w d… Zasadniczo, jak ktoś nie ma oszczędności na wkład własny, to nie zarabia kokosów. A władza była ślepa na to, że wpędzanie młodych z niewysokimi jeszcze zarobkami w wielkie długi i ryzyko stopy procentowej to szaleństwo.

Dziś program jest bezużyteczny, bo wysokie stopy procentowe odstraszają wszystkich kredytobiorców, nawet tych, którzy gwarancji kredytowych nie potrzebują. To, po co banki mają zawracać sobie głowę, by podpisywać z BGK umowy na realizowanie programu i tworzyć nowe produkty, których nikt nie kupi?

Po nic.

Politycy zawsze jechali na plecach bankowców 

A po co rząd chce po wakacjach cisnąć, by jednak nakłonić więcej banków do włączenia się do programu kredytów bez wkładu własnego? Też po nic. Wyłącznie po to, żeby na pierwszy rzut oka nie było widać, jaką ten program jest klęską.

Banki mają w nosie PR rządu, zatem po raz pierwszy w historii wypięły się na polityków, którzy odkręcili im nowy kranik ze świeżutkimi klientami. Tym razem po prostu z tego kranika nic nie płynie i długo jeszcze nie popłynie, na pewno nie w tym ani nie w przyszłym roku, kiedy stopy procentowe będą z pewnością utrzymywać się jeszcze na wysokich poziomach.

Dotąd jednak te kraniki były całkiem drożne i korzystne dla obu stron. Politycy wymyślali różnego rodzaju dopłaty do kredytów hipotecznych, pomagając Polakom zadłużyć się na kupno mieszkania i w ten sposób udawali, że realizują jakąkolwiek politykę mieszkaniową.

A banki dzięki temu miały dodatkowy popyt na swoje produkty, więc chętnie zastępowały państwo w realizowaniu polityki mieszkaniowej.

REKLAMA

Szkoda, że po nauczce, jaką jest obecnie kryzysik ze spłatą miesięcznych rat za kredyty na mieszkania udzielane na prawo i lewo, pewnie znowu niczego się nie nauczymy i nasza polityka mieszkaniowa nadal będzie polegała na powiedzeniu Kowalskiemu: „idź do banku, stopy już spadły, więc tam pożyczą ci pieniądze, skoro chcesz mieć gdzie mieszkać”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA