Naukowcy mówią, że szybko musimy szybko zamknąć kopalnie. Inaczej wpakujemy się w potężne kłopoty
Eksperci z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk oraz z Instytutu Jagiellońskiego przyjrzeli się bliżej polskiemu górnictwu i wyszło im, że jest tylko jeden ratunek przed przyszłymi tarapatami finansowymi kopalni. Trzeba je wcześniej zamykać.
Polska nadal nie ma jednej daty odejścia od węgla. Owszem załącznikiem do umowy społecznej rządu z górnikami jest harmonogram zamykania kopalni do 2049 r. Nie dotyczy on jednak wszystkich zakładów wydobywczych, ale tylko tych od PGG i Węglokoksu Kraj. Nie wiadomo co z kopalniami od JSW, Tauronu Wydobycie i KWK Bogdanka.
W przypadku niektórych z nich koncesje wydobywcze są rozpisane na długo po 2049 r. Zakład Górniczy Sobieski (należący do Tauron Wydobycie) ma pozwolenie na fedrowanie do 2063 r., a KWK Bogdanka – do 2065 r. Ale niezależnie od dat, wychodzi na to, że termin 2049 r. będzie i tak nie do obrony. Takie wnioski nachodzą po lekturze „Analizy scenariuszowej bilansu podażowo-popytowego węgla kamiennego w Polsce do 2040 roku” autorstwa specjalistów z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk oraz z Instytutu Jagiellońskiego.
Albo kopalnie zamkniemy wcześniej, albo zbankrutują
Opracowanie wskazuje wprost, że zawarty w umowie społecznej rzadu z górnikami harmonogram zamykania kopalni do 2049 r. musi być skrócony. W innym przypadku spółki górnicze wpadną w jeszcze większe tarapaty finansowe. Ilona Jędrasik z ClientEarth Prawnicy dla Ziemi uważa, ze w tej sytuacji jeszcze trudniej oczekiwać, że Komisja Europejska zaakceptuje nową pomoc publiczną dla polskiego górnictwa, wpisaną w umowę z górnikami.
Wszystko przez nadpodaż węgla. W następnych latach dostępnego surowca ma być po prostu więcej niż będzie go potrzebował rynek. Kopalnie więc będą miały spory kłopot ze zbyciem swojej produkcji, przez co znacząco pogorszą się wyniki finansowe.
Od nadpodaży węgla nie uciekniemy
W opracowaniu naukowcy wzięli pod lupę 12 różnych scenariuszy, uwzględniających m.in. umowę społeczną rządu z górnikami, koncesje poszczególnych zakładów wydobywczych, import węgla, a także Politykę Energetyczną Polski do 2040 r. Okazuje się, że nadpodaż węgla występuje w każdym z analizowanych wariantów. W zależności od skali zapotrzebowania może ona osiągnąć wartość od kilku do kilkunastu mln ton rocznie już w 2025 r. To tym bardziej ma stawiać górniczą umowę społeczną pod dużym znakiem zapytania. W przypadku większości rozważanych scenariuszy, już w 2025 r. nadpodaż osiąga wartości od 2 do 10 mln ton rocznie. W 2035 roku nadpodaż występuje już we wszystkich scenariuszach i średnio wynosi 19 mln ton rocznie – czytamy w raporcie PAN i IJ.
W najbardziej optymistycznym scenariuszu, przy założeniu praktycznie zerowego importu, węgla w Polsce ma być na rynku za dużo już w 2032 r., czyli 17 lat przed zamknięciem ostatniej kopalnii.
Cena węgla nam też nie pomoże
Dwie z czterech prognoz PAN i IJ zakładają, że już po 2025 r. mogą wystąpić długoterminowe tendencje spadkowe cen węgla.
Zdaniem Zofii Wetmańskiej, ekspertki ds. polityki klimatycznej i energetycznej, rząd zaprzepaszcza tym samym szansę na ekonomicznie efektywną dekarbonizację gospodarki. Sztuczne podtrzymywanie górnictwa zaś jest niezgodne z założeniami sprawiedliwej transformacji.
Przyszłość regionów węglowych powinna być budowana w oparciu o strategie, które zwiększą ich odporność na nadchodzące zmiany na rynku paliw kopalnych, a nie takie, które nieuchronnie generują dodatkowe obciążenia finansowe w perspektywie kolejnej dekady – twierdzi Wetmańska.