Wygaszanie kopalń w Polsce. Górnicy: rząd przyjechał do nas z pustymi rękami
Dostaliśmy podwójny cios w plecy - mówią górnicy po spotkaniu z rządową delegacją. Pierwszym miało być to, że nie zobaczyli nawet projektu umowy społecznej, na którą umawiali się pod koniec września. Polska spolegliwość w związku z nowym celem klimatycznym była już tylko gwoździem do tej samej trumny.
Umowy społecznej nie mamy na czas, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Taki sygnał wysłano po podjętych w Katowicach 15 grudnia rozmowach rządu z górnikami. Nawet sceptyczny do tej pory Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności, stwierdził, że aż tak źle nie było i jego zdaniem żaden z ustalonych pod koniec września punktów nie jest zagrożony.
Innymi słowy: los polskiego górnictwa jest w bardzo dobrych rękach i nie należy się nim zamartwiać. I rząd robi wszystko, co może, żeby tworzyć nawet na siłę taką atmosferę - wzajemnego zrozumienia.
Tyle że gdy odsunie się propagandową powłokę, to z tego rzekomego zrozumienia naprawdę niewiele zostanie. Zdaniem górników i energetyków, z którymi rozmawialiśmy, przede wszystkim dlatego, że cały czas na stole nie ma konkretnej propozycji.
Rząd przyjechał do nas z niczym. Nie było nawet próby przedstawienia jakiegoś projektu umowy społeczne lub podejmowanych w przyszłości działań
– stawia sprawę jasno Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”.
Efekt prac zespołów roboczych? To że pracowały
Pod koniec września rząd umówił się z górnikami tak, że ustalają wspólnie harmonogram likwidacji poszczególnych kopalni, a także powołują do życia w spółkach węglowych zespoły robocze. Te mają ustalić szczegóły umowy społecznej, która miała światło dzienne ujrzeć już 15 grudnia. Tak szybko, bo potem czekał ją bój w Brukseli. Wszak wejście w życie zapisów wrześniowego porozumienia uzależniono od zgody Komisji Europejskiej.
Ekipa rządowa, organizująca spotkanie z górnikami w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, nie przywiozła ze sobą nawet żadnego projektu takiej umowy społecznej. Nie przedstawiono też wyników prac poszczególnych zespołów. Informacje ograniczono wyłącznie do tego, czym konkretnym zajmowały się te grupy robocze, co górnicy odebrali jako policzek.
Przecież sami braliśmy udział w pracach tych zespołów roboczych
– przypomina Grzesik.
Powstanie ranking kopalń?
Porozumienie górników z rządem z września mówi nie tylko o przedstawionej do 15 grudnia umowie społecznej. Zakłada też taki harmonogram zamykania kopalń. Zgodnie z nim na ostatniej kłódka ma zawisnąć w 2049 r. I górnicy na to się zgodzili, nie bez wątpliwości, ale jednak.
Jednak teraz okazuje się, że być może rząd znowu w trakcie gry zmieni jej reguły. Podczas ostatniej wizyty w Katowicach Artura Sobonia, pełnomocnika rządu ds. restrukturyzacji górnictwa i energetyki, związkowcy zaczęli przecierać oczy ze zdumienia, kiedy usłyszeli, że ma powstać specjalny ranking kopalni. I to on ma w pierwszej kolejności decydować o tym, które zakłady wydobywcze pójdą do likwidacji, a które jeszcze pofedruje parę lat.
Tylko górnicy przy tej okazji ni w ząb nie potrafią zrozumieć, po co pod koniec września ten sam rząd mamił ich jakimś harmonogram i rozpisaną aż do 2049 r. osią czasu. Skoro podjęte tam ustalenia i terminy i tak nie wejdą w życie.
Z rankingu kopalni oraz z ustalonego wcześniej harmonogramu będą wynikać całkiem różne wnioski
– ostrzega Jarosław Grzesik.
Górnicy: zabiją nas opłaty za emisję CO2
Nie dość, że rząd do Katowic nie przywiózł tego co pod koniec września obiecał, zaczął mówić pierwszy raz o jakimś tajemniczym rankingu kopalni, to na domiar złego nadeszły wieści z Brukseli, gdzie ekipa premiera Mateusza Morawieckiego bez żadnej walki - przynajmniej tak na to patrzą górnicy - miała zgodzić się na przyjęcie nowego celu klimatycznego, określającego redukcję emisji CO2 do 2030 r. na poziomie 55 proc.
Górnikom i energetykom przypomina to sytuację sprzed 10 lat, kiedy ze szczytu klimatycznego wróciła ówczesna premier Ewa Kopacz. Wtedy szefowa rządu też zaklinała się, że uratowała polskie górnictwo.
Teraz sytuacja ma być podobna. Decydująca jest nowa polityka klimatyczna UE. I od tego, czy kolejne zawarte tam wskaźniki i uwarunkowania będą spełniane bądź nie zależeć ma to, czy Komisja Europejska przedłuży żywot danej kopalni w Polsce, czy od razu skaże ją na likwidację. Tymczasem górnicy od miesięcy mówią, czym grozi redukcja emisji CO2 do 2030 r. na poziomie nie 40 (tak było do tej pory) a 55 proc.
Polskie górnictwo i polska energetyka tego nie wytrzymają. Zabiją nas opłaty za emisję CO2
– przewiduje Jarosław Grzesik.
Umowa społeczna ma być gotowa do połowy lutego
Na zorganizowanym 15 grudnia spotkaniu w Katowicach ustalono nowy harmonogram na następne tygodnie. Zgodnie z nim do kolejnych rozmów między rządem a górnikami ma dojść 13 stycznia. Umowa społeczna powinna być gotowa z kolei w połowie lutego, tak żeby można ją było ratyfikować przed KE jeszcze w marcu. Dzisiaj ze świecą szukać tego, kto wie, co może w niej się ostatecznie znaleźć.
Jest za to pewne, że rząd - tak jak miało to miejsce we wrześniu - już tak bardzo zgody KE na restrukturyzację polskiego górnictwa w zaproponowanej formie nie obiecuje. Wręcz przeciwnie. Podczas niedawnego spotkania wiele czasu poświęcono dla specjalnej prezentacji, w której górnikom i energetykom tłukło się do głowy, że jednak Bruksela może mieć zgoła odmienne zdanie na przyszłość polskiego górnictwa.
Zmieniając po kilku raptem miesiącach i stanowisko i też terminy rząd pokazuje górnikom, że tak naprawdę sam nie wie, którędy teraz najlepiej iść. Cały czas mami ich nierealną wizją, na której eksperci - w związku i nowym celem klimatycznym UE i Nowy Zielony Ładem - nie zostawili już wcześniej suchej nitki.
To jednak w niczym nie przeszkodziło zapewniać rządzącym, że wszystko jest w porządku i Warszawa z pewnością zgody KE uzyska. Taktykę zmieniają dopiero teraz i zaczynaj sugerować górnikom, że może jednak być inaczej. Po drodze, o czym rząd może jeszcze nie zdawać sobie zupełnie sprawy, stało się coś ważnego. Być może nie powiedzą tego szefowie central związkowych, ale górnicy i energetycy czują się po prostu przez rząd oszukani. I jak sam mówią, nowy bagaż zaufania będzie bardzo trudno wypracować.