Rozwód energetyczny z Rosją coraz bliżej. Gaz z Litwy już płynie do Polski, a to jeszcze nie koniec
Uniezależnianie się Polski od rosyjskiego gazu idzie pełną parą. Baltic Pipe ma pełną przepustowość osiągnąć na początku przyszłego roku. Ale to nie jedyny sposób na uwolnienie się od rosyjskiego surowca. Właśnie uruchomiono polsko-litewski gazociąg GIPL.
Trwająca już blisko 70 dni rosyjska agresja na Ukrainie mocno zwraca zachodnie gospodarki w odwrotnym kierunku do rosyjskich węglowodorów, czym przy okazji dopinguje transformację energetyczną. W UE coraz poważniejsze są dyskusje o wprowadzeniu zakazu dla ropy z Rosji już od sierpnia. Polska coraz bardziej dywersyfikuje dostawy gazu.
Trzeba uczciwie przyznać, że w przypadku gazu ziemnego pozycja Warszawy względem Rosji wydaje się najkorzystniejsza wśród państw UE. Nie dość, że nasze magazyny są wypełnione w 76 proc. (średnia UE to 31 proc.; np. w Niemczech magazyny są wypełnione w ok. 34 proc., w Holandii ok. 25 proc., a w Bułgarii – ledwo 17 proc.), to w dodatku nasza gazowa sytuacja ulegnie znacznej poprawie po październiku br., na kiedy planowane jest uruchomienie rurociągu Baltic Pipe, łączącego nas z norweskimi złożami gazu.
Nie tylko Baltic Pipe
Długi na 508 km GIPL pełną przepustowość (2,5 mld m3 z Polski do Litwy i 2 mld m3 w odwrotnym kierunku) ma osiągnąć w październiku. Budowa tego gazociągu, za którą odpowiedzialny był Gaz-System, otrzymała od Komisji Europejskiej status „Projektu wspólnego zainteresowania” i była współfinansowania w ramach projektu „Łącząc Europę”.
I jeszcze są co najmniej trzy istotne elementy odchodzenia Polski od rosyjskiego gazu. Pierwszym jest rozbudowa terminalu LNG w Świnoujściu, którego moce przerobowe mają dzięki temu wzrosnąć z 6,1 do 8,3 mld m3 rocznie. Drugi z kolei to przyspieszenie budowy terminalu gazowego na Zatoce Gdańskiej, który ma być przygotowany na 6,1 mld m3 rocznie. Oddanie go do użytku zaś planowane jest w latach 2027-2028.
Gaz ziemny: Polska ogranicza rosyjski import
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze budowany gazociąg Polska-Słowacja, dzięki któremu będzie można przesyłać ok. 5,7 mld m3 gazu do Polski i 4,7 mld m3 gazu z Polski. Wcześniej zakładano zakończenie inwestycji i uruchomienie gazociągu na pierwszy kwartał 2022 r. Teraz rurociąg, będący też częścią planowanej inicjatywy European Hydrogen Backbone, ma być gotowy w listopadzie br.
Chociaż niemieckie instytuty ekonomiczne wyliczają, że odcięcie się od rosyjskich węglowodorów może kosztować kilka punktów procentowych, a także jeszcze wyższą inflację, to wydaje się, że niesłabnąca presje zza naszą zachodnią granicą nie pozostawia żadnego wyboru politykom w Berlinie. Zdaniem Roberta Habecka, wicekanclerza oraz ministra gospodarki i klimatu, do tej pory Niemcom udało zmniejszyć się udział importu rosyjskiej energii: do 12 proc. (ropa naftowa), 8 proc. jeżeli chodzi o węgiel i 35 proc. w przypadku gazu ziemnego.
Robert Habeck powtarza swoje słowa wypowiedziane przy okazji polsko-niemieckiego porozumienia w sprawie współpracy obu krajów w celu szybkiego uniezależnienia się od importu rosyjskiej ropy. Właśnie ta umowa miała nakłonić Moskwę do spełnienia swojego szantażu i zakręcenia kurka z gazem dla Polski i Bułgarii. Chociaż nie jest tajemnicą, że tak naprawdę miało być to ostrzeżenie dla Berlina wskazujące, że Moskwa wcale nie rzuca słów na wiatr. Wypełnienie dekretu Putina z 1 kwietnia, zgodnie z którym tzw. nieprzyjazne kraje miały płacić za rosyjski gaz w rublach, stało się jednak katalizatorem m.in. dla Warszawy, żeby alternatywy dla rosyjskiej energii szukać jeszcze szybciej.