REKLAMA

Miliard euro będzie nas kosztowało trwanie w romansie z węglem. Na początek

Ograniczenie o połowę środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji dla tych państw, które uparcie odwracają się plecami od zapowiedzianej w 2050 r. neutralności klimatycznej i nie chce odejść od węgla. To jeden z proponowanych mechanizmów w kolejnym unijnym budżecie. W całej UE jest tylko jeden taki kraj: Polska.

Fundusz Sprawiedliwej Transformacji cięcia
REKLAMA

Nie od dzisiaj eksperci powtarzają, że tym razem unijny drogowskaz finansowy na kolejne siedem lat nie będzie dla nas tak łaskawy, jak poprzednio. W porównaniu z okresem 2014-2020 - w ramach polityki spójności - mieliśmy wstępnie dostać o 19 mld euro mniej.

REKLAMA

Teraz okazuje się, że jednak stracimy o 2 mld euro mniej i dostaniemy w sumie z tej działki ok. 66 mld euro (poprzednio 83 mld euro). Cieszyć się jednak do końca nie ma z czego, bo okazuje się, że w innych działach budżetowych możemy też dostać mniej pieniędzy, niż przypuszczaliśmy.

Po dwóch tygodniach konsultacji z krajami członkowskimi Charles Michel, następca Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, przedstawił główne zasady dystrybucji środków, jakie mają panować przy okazji budżetu UE na lata 2021-2027.

Warszawa na razie ma co najmniej dwa powody do zadumy. Jak informuje serwis euroactiv.pl, kolejna siedmiolatka unijna ma bowiem stosować regułę „pieniądze za praworządność”. A tutaj obecnie żaden inny kraj nie jest na celowniku Brukseli w takim stopniu jak Polska. Może jeszcze trochę Węgry i to tyle.

Drugą kwestią jest podział środków w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Z tej puli mieliśmy dostać 2 mld euro. Teraz okazuje się, że połowę mogą nam ściąć - bo nie podjęliśmy żadnych działań zmierzających do neutralności klimatycznej w 2050 r. i uparcie jesteśmy ciągle związani z węglem. 

Będziemy słono płacić za to, że nie chcemy odejść od węgla

Kilka miesięcy temu, przy okazji szczytu Rady Europejskiej, premier Mateusz Morawiecki, prężąc dumnie pierś, stwierdził, że Polska nie poddała się brukselskiemu dyktatowi i jako jedyny tak naprawdę kraj wyłamała się z porozumienia dotyczącego neutralności klimatycznej, która ma zapanować na Starym Kontynencie od 2050 r.

Niektórzy analitycy porównywali taką postawę do „rabatu brytyjskiego” z lat 80. ubiegłego stulecia, kiedy premier Margaret Thatcher udało wynegocjować się upust w wysokości składki wpłacanej przez Wielką Brytanię do kasy UE. Jeszcze inni ubierali nasz kraj w buty Indii, które przy podpisywaniu Porozumienia Paryskiego także wynegocjowały dla siebie spore środki finansowe - i swój podpis uzależniały od większych pieniędzy.

Tymczasem okazuje się, że po dumie sprzed paru miesięcy nie ma nawet ani śladu. Za to coraz wyraźniej widać przyszłe rachunki i nie jest to obraz dla naszego kraju pozytywny. Budżet Funduszu Sprawiedliwej Transformacji wstępnie określono na 7,5 mld euro. Największym beneficjentem miała być Polska, dla której przeznaczono 2 mld euro z tej puli. Teraz okazuje się, że tych pieniędzy może być o połowę mniej. A wszystko przez to, że jako jedyny kraj członkowski UE nie zgodziliśmy się na neutralność klimatyczną do 2050 r.

A to przecież Fundusz Transformacji, o który sami walczyliśmy

Charles Michel próbuje połączyć z sobą, to co wydawało się zawsze rozdzielne. Chodzi o mnożenie wydatków na działania związane ze zmianami klimatu przy jednoczesnym nieograniczaniu ich, jeżeli chodzi o projekty naukowo-badawcze, w tym głównie o program „Horyzont Europa”, który miał być szczuplejszy o ok. 12 mld euro.

Żeby jednak zasypać tę dziurę, przewodniczący RE proponuje zebrać dodatkowe fundusze z unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla oraz wprowadzić nowy podatek - od tworzyw sztucznych jednorazowego użytku. 

Z kolei dla podziału środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji decydująca ciągle będzie owa neutralność klimatyczna. Paradoksalnie to polscy europosłowie - należący do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - przy okazji głosowania nad rezolucją PE w sprawie COP25, zgłosili poprawkę o zabezpieczeniu odpowiednich środków na rzecz tego Funduszu. I wtedy tamto głosowanie przegrali.

Naprawdę trudno to zrozumieć. Przecież potrzeby finansowe państw członkowskich i sektorów szczególnie dotkniętych kosztami transformacji energetycznej, zwłaszcza regionów górniczych i sektorów energochłonnych, będą ogromne. To bezwzględnie powinno mieć wpływ na przyszłe budżety UE

- nie krył oburzenia Grzegorz Tobiszowski, były wiceminister energii, obecnie europoseł. 
REKLAMA

Teraz wychodzi na to, że sami sobie ograniczamy dostęp do tych środków - jako jedyny kraj UE. Jedyną dobrą informacją jest ta, że jeszcze nic do końca nie jest przesądzone. Już w ten czwartek ma rozpocząć się nadzwyczajny szczyt UE poświęcony negocjacjom budżetowym. Neutralność klimatyczna zaś ma wrócić jako temat do rozmów w czerwcu - wtedy Polska dostanie szansę na zmianę swojego stanowiska. Na razie nasze Ministerstwo Klimatu nie chce obierać żadnego, jednoznacznego stanowiska.

Do czerwca pozostaje jeszcze dużo czasu i w tym momencie jest jeszcze za wcześnie na podejmowanie decyzji odnośnie celu neutralności klimatycznej

- informuje resort Business Insider Polska.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA