Embargo naftowe nawet bez Węgier. Niemcy mają dość konia trojańskiego Rosji w UE
Wciąż słyszycie narzekania, że Niemcy są przeciwni sankcjom na Rosję i chcą nadal po cichu kupować surowce od Putina? Trudno o bardziej nieaktualne informacje, bo dzisiaj Berlin jest w awangardzie zwolenników gospodarczego ciosu w kremlowski reżim. Niemiecki minister gospodarki jest wściekły, że Unii Europejskiej wciąż nie udało się wprowadzić embarga na rosyjską ropę naftową. Mało tego, proponuje, by zrobić to na przekór Węgrom. Fot. stephan-roehl.de
W poniedziałkowym wywiadzie radiowym Robert Habeck zadeklarował, że jeśli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponuje wprowadzenie embarga na rosyjską ropę przez 26 z 27 krajów UE, to bez wahania to poprze.
Wciąż jednak nie usłyszałem takiej propozycji ze strony Komisji
– zaznaczył minister gospodarki.
Habeck nie wymienił z nazwy Węgier, ale jest oczywiste, że to właśnie ten kraj miałby zostać pominięty w unijnym uderzeniu w rosyjski sektor naftowy. Rząd Victora Orbana od początku konsekwentnie blokuje wszelkie próby wypracowania takiego modelu embarga na rosyjską ropę, który byłby do przyjęcia przez wszystkie kraje.
Nieprzejednanie negatywne stanowisko Budapesztu wobec każdego pomysłu na wprowadzenie zakazu importu rosyjskiej ropy chyba rozwiało już wszelkie wątpliwości, czy jeszcze chodzi o kwestie bezpieczeństwa energetycznego, czy wyłącznie o kwestie polityczne i sprzyjanie interesom Rosji.
Ścigający się już tylko sam ze sobą w prorosyjskości węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto stwierdził kilka dni temu, że dostosowanie się jego kraju do nowej polityki naftowej Brukseli będzie kosztowało węgierską gospodarkę od 15 do 18 mld euro. Odebrane to zostało jako próba wymuszenia na Unii Europejskiej tak gigantycznego transferu finansowego. W praktyce są to żądania zaporowe, które są zamiennikiem komunikatu brzmiącego „nie dla embarga na rosyjską ropę”.