Niemcy zamknęli swoją jedną z najmłodszych i najnowocześniejszych elektrowni węglowych. Mieli dość strat
Niemcom opalanie węglem kamiennym już się nie opłaca. Właśnie zamknęli swoją najmłodszą i najnowocześniejszą elektrownię Moorburg w Hamburgu. Jej właściciel Vattenfall wolał dostać rekompensaty niż kumulować dalsze straty przez coraz wyższe ceny uprawnień emisji CO2.
Elektrownie na węgiel kamienny Moorburg w Hamburgu oddano do użytku w 2015 r. To miał być kolejny dowód na to, że niemiecka gospodarka podąża tylko innowacyjnymi torami. Wybudowano tutaj najnowocześniejsze bloki energetyczne o łącznej mocy 1600 MW. Nasi zachodni sąsiedzi byli przekonani, że nawet w dobie odchodzenia od węgla elektrownia Moorburg - druga najmłodsza w Niemczech - po 2030 r. będzie dalej odgrywać ważną rolę w niemieckim miksie energetycznym.
Gdy jednak Bundestag rok temu w czerwcu przyjął ustawę, na mocy której węgiel najpóźniej w 2038 r. przestanie być surowcem energetycznym - perspektywa się mocno zmieniła, zwłaszcza ta finansowa. Dodatkowym czynnikiem okazały się gwałtownie rosnące ceny uprawnień do emisji CO2, które jeszcze w lipcu 2020 r. były poniżej 30 euro. Jednak w połowie maja 2021 r. pierwszy raz przekroczyły poziom 50 euro i z powodzeniem się tam cały czas utrzymują. Na razie rekord padł 1 lipca, kiedy za wyemitowanie jednej tony dwutlenku węgla trzeba było zapłacić ponad 58 euro.
Elektrownia węglowa zamknięta przez ceny emisji CO2
Vattenfall przekonywał, że spełnia „wszystkie wymagania dotyczące ochrony środowiska i prawa energetycznego”. „Zobowiązujemy się do aktywnej ochrony środowiska w zakresie powietrza, gleby, wody i przyrody. Dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych technologii do wytwarzania energii elektrycznej wnosimy znaczący wkład w zabezpieczenie dostaw energii w północnych Niemczech” - czytamy w Deklaracji środowiskowej Moorburg 2020.
Ale okazuje się, że to wcale nie środowisko było największą przeszkodą dla elektrowni Moorburg. Gwoździem do jej trumny były w pierwszej kolejności rosnące wyraźnie ceny emisji CO2 w unijnym systemie ETS. Dlatego zakład w Hamburgu tak po prawdzie przestał produkować energię już pod koniec 2020 r. - stanowił wyłącznie rezerwę zapasową. Teraz Vattenfall zamknął już tę elektrownię na dobre. Energetyczny gigant nie chciał więcej tracić przez nią pieniędzy.
Rekompensaty za odłączenie węgla też pomogły
Bardzo możliwe, że za taką decyzją Vattenfall miały wpływ także rekompensaty wypłacane za wyłączanie kolejnych elektrownia na węgiel, co zakładają przyjęte rok temu przepisy. Federalna Agencja ds. Sieci poinformowała, że przedsiębiorstwa energetyczne otrzymały średnio 66 tys. euro za każdy wyłączony megawat. W przypadku Moorburga to byłoby w sumie ponad 100 mln euro. To jednak kropla w morzu w porównaniu z kosztami budowy elektrowni w Hamburgu, która pochłonęła ok. 3 mld euro. Zamknięcie Moorburga oznacza ograniczenie emisji gazów cieplarnianych nawet o 8 mln ton, co generowała dla Vattenfalla coraz większe koszty.
Zamiast węgla ma być wodór
To wcale jednak nie znaczy, że na terenie zajmowanym dotychczas przez elektrownię Moorburg powstanie teraz lunapark. Vattenfall jak najbardziej chce tam dalej produkować energię. Tylko już inaczej, nie z węgla. Ma tu powstać instalacja przekształcająca morską energię wiatrową w ekologiczny wodór. I nie ma w tym żadnego przypadku. Wszak Unia Europejska chce przeznaczyć bardzo duże dotacje, liczone w sumie na aż 470 mld euro właśnie na inwestycje w infrastrukturę wodorową. Plany Vattenfall obejmują budowę elektrolizera o mocy 100 MW, który będzie wykorzystywał energię odnawialną.