Elektrownia atomowa w Polsce raczej będzie amerykańska. Minister Sasin na misji w USA
Wielkimi krokami zbliżamy się do finiszu wyścigu o polski atom. Wszystko wskazuje na to, że oferty od Francuzów i Koreańczyków miałby być wyłącznie negocjacyjnym tłem, a polski rząd wybierze ofertę Amerykanów. Bardzo możliwe, że szczegóły tej przyszłej współpracy poznamy już w przyszłym tygodniu. Do USA wybiera się wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin.
Do Stanów Zjednoczonych w przyszłym tygodniu oprócz Jacka Sasina ma wybierać się obecny faworyt prezesa Jarosława Kaczyńskiego - minister rozwoju i technologii Piotr Nowak. Jak donosi Business Insider Polska bardzo możliwe, że przy tej okazji dojdzie do podpisania umowy między Polską a Stanami Zjednoczonymi w sprawie budowy małych reaktorów jądrowych (SMR).
Wcześniej w tych rozmowach przeszkadzało zamieszanie medialno-polityczne wokół koncesji dla TVN24. Obecnie zaś, w dobie prężenia muskułów przez Rosję na granicy z Ukrainą, Waszyngton i Warszawa chcą dodatkowo przy każdej możliwej okazji pokazywać bardzo dobre relacje. Teraz takim pretekstem ma być spotkanie z sekretarzem energii USA i ewentualne podpisanie umowy atomowej.
Przypomnijmy, że zgodnie z Polityką Energetyczną Polski do 2040 r. budowa pierwszego reaktora atomowego w Polsce powinna ruszyć najpóźniej w 2026 r. W efekcie w 2033 r. w Polsce ma działać jeden blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. W sumie, w odstępstwie kolejnych 2-3 lat, powstać ma sześć takich bloków, o łącznej mocy 6-9 GW. Polski Instytut Ekonomiczny wylicza, że nakłady na budowę kolejnych reaktorów atomowych do 2040 r. wyniosą ok. 105 mld zł z blisko w sumie 350 mld zł przeznaczonych w PEP2040 na stworzenie nowych mocy wytwórczych, które za chwile mają być w naszym kraju niezbędne.
Wcześniej Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, zapewniał jednak, że małe reaktory typu SMR nie będą konkurencją dla rządowego programu budowy sześciu bloków jądrowych o mocy 6-9 GW.
Elektrownia jądrowa w Polsce po amerykańsku
Mimo że inwestycje w reaktory SMR ma być inną parą kaloszy niż budowa 6 bloków atomowych, to zawiązanie współpracy międzyrządowej z Amerykanami w tym zakresie będzie znaczące dla całego programu jądrowego w Polsce. Wybór na partnera akurat USA wpisuje się w dotychczasowe działania. Najpierw wszak podpisano polsko-amerykańskie porozumienie międzyrządowe warte 18 mld dol. Dokument zakłada, że w ciągu 1,5 roku powstanie raport, który wskaże amerykańskie projekty technologiczne dotyczące energetyki jądrowej razem ze strukturą finansowania.
Potem spółka Westinghouse Electric Company otworzyła swoje biura w Warszawie, a w Krakowie globalne centrum usług wspólnych, zlokalizowane w kompleksie Zabłocie Business Park B. Parę tygodni temu zaś Amerykanie z Westinghouse EC podpisali memorandum współpracy z dziesięcioma firmami w Polsce. Umowy dotyczą wspólnych projektów w zakresie potencjalnej budowy sześciu reaktorów AP1000, w ramach realizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej oraz przyszłych projektów z wykorzystaniem tej technologii w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Amerykanie też chcą mieć swój energetyczny ślad w Europie
Inna sprawa, że budowa elektrowni jądrowej w Polsce wpisuje się w energetyczną strategię USA. Amerykanie, po tym, gdy zobaczyli, jak skutecznie Putin wodzi za energetyczny nos całą Europę, pozazdrościć Moskwie takich wpływów. I jeszcze pilniej realizują swój atomowy plan w Europie Środkowo-Wschodniej. Sekretarz ds. energii USA Jennifer Granholm już kilka miesięcy temu zapewniała, że rynek technologii niskoemisyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej osiągnie do 2030 r. wartość 23 bln dol.
Polska nie jest jednak jedynym krajem regionu, w którym Amerykanie bardzo chcą budować elektrownie jądrowe. Wcześniej, w listopadzie zeszłego roku, Westinghouse EC informował o podpisaniu kontraktu z ukraińskim państwowym przedsiębiorstwem energetyki jądrowej Energoatom. Umowa dotyczy budowy pięciu reaktorów AP 1000 o mocy 1150 MWe w czterech różnych lokalizacjach. W tym samym czasie Amerykanie podpisali też porozumienie z Rumunią, w sprawie wybudowania małych reaktorów jądrowych SMR, które mają docelowo zastąpić rumuńskie elektrownie węglowe.
Taksonomia to polityka, a nie żaden klimat
Amerykańskie inicjatywy dotyczące energetyki jądrowej w regionie Europy Środkowo-Wschodnią pokazują, że w unijnej taksonomii liczy się przede wszystkim polityka i wielkie pieniądze, a nie faktyczna troska o klimat. Wszak eksperci klimatyczni od lat powtarzają, że zarówno energetyki jądrowej, jak i też gazu ziemnego (który jest paliwem kopalnym) nie można zaliczyć do zrównoważonych paliw, które nie szkodzą środowisku. Kłopotem atomu są niebezpieczne odpady promieniotwórcze, a gazu - emisja CO2. Tymczasem w projekcie taksonomii UE zarówno atom, jak i gaz postrzegane są jako zielone źródła energii.
Teraz to lobby widać bardzo wyraźnie. Niemcy wywierają presję na gaz ziemny, bo tym surowcem chcą w pierwszych latach zastąpić wygaszane elektrownie węglowe i jądrowe. Z kolei Stany Zjednoczone, pod rękę przede wszystkim z Francuzami, bardzo kibicują energetyce jądrowej. I w jednym i w drugim przypadku liczą się w pierwszej kolejności korzyści finansowe i te geo-polityczne. Zmiany klimatu zepchnięto przy tej okazji na zdecydowanie dalszy plan.