Na koniec pandemii Chiny odpalają węglówki jak fajerwerki. I biją rekordy emisji
Mam dla was dwie wiadomości. Dobrą: Chiny szybko uporały się z koronawirusem i udowadniają nam, że powrót do względnej normalności jest możliwy. Zła brzmi: grzebią właśnie walkę ze zmianami klimatu, naparzając dwutlenkiem węgla w atmosferę jak Wielka Brytania za czasów rewolucji przemysłowej.

Miasto Taishan, 2000 km od Pekinu. Policja rozpaczliwie próbuje utrzymać masę tysięcy turystów, napierających na wejście do statków wycieczkowych płynących w kierunku wysp Shangchuan i Xiachuan.
„Złoty tydzień”, będący odpowiednikiem naszej majówki, pokazał, że życie w Państwie Środka zaczyna toczyć się zwykłym rytmem. Chińczycy wrócili do beztroskiego konsumowani, odbijając sobie miesiące izolacji społecznej. Gospodarka ruszyła, a wraz z nią do czerwoności rozgrzał się rynek nieruchomości. Budowa nowych budynków jest dzisiaj jednym z głównych czynników napędzających wzrost emisji dwutlenku węgla.
Największy wzrost emisji CO2 od dekady
Analiza Carbon Brief wskazuje, że w porównaniu z 2020 r. emisja poszła do góry o 15 proc. To jednak, prawdę mówiąc, niewiele wyjaśnia. W trakcie pandemii chińskie PKB poleciało na twarz. Gwałtowne odbicie było nieuniknione.
Szokujące jest jednak co innego. Emisje w Państwie Środka osiągnęły na koniec marca tego roku rekordowy poziom prawie 12 mld ton - o około 600 mln ton (5 proc.) więcej niż w roku 2019.
Około 70 proc. wzrostu emisji wynikało ze spalania węgla. Głównie na potrzeby sektora energetycznego, który pochłonął 60 proc. wzrostu zużycia czarnego złota. Prezydent Xi Jinping jest w kropce. Z jednej strony realizuje plan podwojenia PKB do 2035 r., z drugiej obiecał, że Chiny staną się neutralne klimatycznie do 2060 r.
Chiny nie wyrabiają z OZE
Pogodzenie rozwoju z dbaniem o klimat wymagałoby znacznych inwestycji w OZE. A te nie zawsze potrafią się odwdzięczyć. Carbon Brief pisze na przykład, że z powodu nieregularnych opadów o 8 proc. spadł udział energii wodnej.
Mimo tego Pekin łoży ogromne pieniądze na rozwój czystej energii. Chiny na przestrzeni ostatnich lat były odpowiedzialne za 40 proc. wzrostu energii pochodzącej z OZE na świecie.
Dla chińskiego smoka to jednak wciąż dużo za mało. W tegoroczną zimę niektóre prowincje musiały nawet zmniejszyć zużycie energii. Państwo Środka ma na to receptę: jeszcze więcej elektrowni napędzanych kopalinami. W 2020 r. Xi Jinping uruchomił trzy razy więcej mocy węglowych niż reszta świata.
Chiny odpowiadają już za 27 proc. globalnej emisji CO2. Drugie w kolejce USA - za 11 proc. Jeżeli światowi przywódcy nie chcą, by postanowienia porozumienia klimatycznego zostały na papierze muszą zacząć ostro naciskać na Pekin. I jednocześnie sami powstrzymywać swoich rodaków przez zbyt dużą konsumpcją. tak się bowiem składa, że prawie 1/8 emisji Chin jest generowana przez produkcję idącą na eksport.