Kolosalna zmiana cen na rynku ropy. Polscy kierowcy też ją odczują?
Jesteśmy świadkami mocnych zawirowań na rynku ropy. Wyraźnie taniała zarówno Brent jak WTI, dopóki głosu nie zabrał saudyjski minister energii. Sytuacja na tyle zmieniła się, że nawet bank inwestycyjny Goldman Sachs obniżył swoją dotychczasową prognozę cenową o 10 dol. Skąd taka sytuacja? Bo ropy w obiegu handlowym jest całkiem sporo. Winna jest temu sytuacja w Chinach i zbliżające się wielkimi krokami embargo na ropę z Rosji. Czy odczujemy to też na polskich stacjach paliw?
Jeszcze 11 listopada za baryłkę ropy Brent przyszło płacić blisko 96 dol. (95,99). Z kolei ropa WTI na początku miesiąca, 4 listopada, kosztowała 92,60 dol. Od tego czasu minęło raptem kilka dni, a sytuacja zmieniła się diametralnie. Cena ropy Brent spadła poniżej 88 dol., a WTI kosztowała nawet mniej niż 80 dol. Czym spowodowane były te bardzo wyraźne spadki?
Eksperci wskazują na dwa najważniejsze powody takiej sytuacji. Pierwszym jest sytuacja pandemiczna w Chinach, a drugim embargo na ropę z Rosji dostarczaną drogą morską, które ma wejść w życie już 5 grudnia.
Cena ropy, czyli pandemia w Chinach i rosyjskie embargo
Cena ropy spadała, bo rynek spodziewał się, że popyt będzie znacznie większy. Ale pierwszym hamulcowym była sytuacja w Chinach, które dalej borykają się z blokadami koronawirusowymi, co bardzo skutecznie ścina zapotrzebowanie energetyczne. Drugą tamą dla rosnących cen ropy była z kolei kwestia unijnego embarga na ropę z Rosji (na jej transport drogą morską), które ma zacząć obowiązywać od 5 grudnia. Moskwa też przygotowuje się do tego jak może i obecnie jesteśmy świadkami wyraźnego wzrostu eksportu ropy z Rosji. Podaż więc gwałtownie rośnie, ale nie idzie za tym wzrost popytu. I stąd malejąca cena.
Jednocześnie Międzynarodowa Agencja Energii demoluje swoje wcześniejsze prognozy, wedle których w 2022 r. mieliśmy być świadkami wzrostu konsumpcji ropy o 5,5 mln baryłek dzienie, a w 2023 r. - o 3,3 mln baryłek dziennie.
Teraz jednak MAE patrzy na rynek zupełnie inaczej i przewiduje, że światowa konsumpcja spadnie z 2,1 mln baryłek dziennie w tym roku do raptem 1,6 mln baryłek każdego dnia w przyszłych 12 miesiącach. Swoje wcześniejsze analizy modyfikuje również bank inwestycyjny Goldman Sachs, który obniżył prognozę cenową w przypadku ropy o 10 dol.
OPEC+ zmniejszy czy zwiększy produkcję?
Przy okazji jest też spore zamieszanie jeżeli chodzi o politykę państw OPEC+. The Wall Street Journal, powołując się na swoje źródła, informował o możliwym zwiększeniu produkcji ropy w grudniu przez kraje OPEC+, co miało być odpowiedzią na embargo na ropę z Rosji. Ale niedługo potem Reuters opublikował dementi saudyjskiego ministra energii księcia Abdulaziz bin Salmana.
Po tych słowach ropa znowu zaczęła przybierać na wartości. WTI szybko pokonała próg 80 dol., a Brent zaczęła szybko zbliżać się do granicy 88 dol.
Ceny na stacjach paliw raczej zaczną rosnąć
Czy to oznacza, że na polskich stacjach paliw dalej możemy wypatrywać obniżek cen? Paliwa na rynku hurtowym tanieją tak po prawdzie od połowy października, co jest też konsekwencją umacniającego się złotego. Jak zauważają eksperci z Reflex: w tym czasie benzyny staniały o ok. 37 gr za litr, olej napędowy o 28 gr/l, a autogaz o 9 gr/l. Ale za chwilę ten trend może się odwrócić. Na początku listopada analitycy z Goldman Sachs przewidywali, że ropa Brent umocni się w rejonie 100 dol., a w 2023 r. osiągnie granicę nawet 125 dol., po tym, jak podaż na ropę z Rosji, jak to szacuje saudyjski think tank International Energy Forum, spadnie od 1 do 3 mln baryłek dziennie.
Rynkowe ceny nie będą więc zbytnio sprzyjać dalszym obniżkom na polskich stacjach paliw. Zwłaszcza, że rząd już zapowiedział przywrócenie wcześniejszej stawki VAT na paliwa i energię elektryczną. Przypomnijmy: dzięki tarczy antyinflacyjnej VAT od sprzedaży paliw silnikowych wynosił 8 zamiast 23 proc. Taki mechanizm okazał się jednak niezgodny z prawem europejskim.