Budżetówka dostała polecenie, by przyjrzeć się swoim powiązaniom z Rosją. Rząd Borisa Johnsona ma na myśli przede wszystkim kontrakty na dostawę energii, które w pośredni sposób mogą zasilać wojenny budżet Władimira Putina.
Publiczne pieniądze nie powinny finansować machiny wojennej Putina. Prosimy szpitale, rady i inne organizacje w sektorze publicznym, aby pilnie przyjrzały się wszystkim sposobom, jakie mogą wykorzystać, by zerwać swoje powiązania handlowe z Rosją
– napisał w oświadczeniu szef personelu w biurze premiera Borisa Johnsona Steve Barclay.
Raptem kilka dni temu premier Boris Johnson mówił, że Władimir Putin przekroczył czerwoną linię i głośno myślał, w jaki jeszcze sposób utrudnić życie rosyjskiemu prezydentowi. Brytyjski rząd przechodzi więc od słów do czynów. Pod lupę bierze każdy wydatek, który mógłby ułatwić Rosji prowadzenie dalszych działań wojennych.
Wielka Brytania od początku jest jednym z najaktywniejszych państw antyputinowskiej koalicji. Tuż po podpisaniu przez prezydenta Rosji dekretu o uznaniu niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej Izba Gmin zdecydowała o nałożeniu sankcji na pięć rosyjskich banków i trzech oligarchów.
Po rozpoczęciu inwazji sankcje sięgały już tylko dalej. Boris Johnson zakazał pomocy Rosji w sprzedaży jej rezerw złota, zamroził aktywa londyńskim oligarchom. W perspektywie majaczy całkowita konfiskata nieruchomości bez odszkodowania. Rosyjskim miliarderom zabroniono również transakcji z osobami fizycznymi i firmami w Wielkiej Brytanii.
Od agresora odwróciły się nawet brytyjskie firmy
Koncern BP ogłosił, że nie będzie dalej kupował ropy i gazu od Rosnieftu. Sprzedaje także swoje udziały w należącym do rosyjskiego skarbu państwa potentacie naftowym.
Do pójścia w ślady BP zachęcał inne brytyjskie przedsiębiorstwa minister finansów Rishi Sunak.
Zdaję sobie sprawę, że likwidacja istniejących inwestycji może być wyzwaniem, ale uważam że nie ma żadnych argumentów przemawiających za nowymi inwestycjami w rosyjską gospodarkę
– zauważył Sunak.