Boris Johnson traci władzę. Polityczno-gospodarcze trzęsienie ziemi w Wielkiej Brytanii
Boris Johnson ma w czwartek ogłosić swoją dymisję po bezprecedensowym buncie członków swojego rządu. Wszystko wskazuje na to, że decyzja już zapadła i jest nieodwołalna, ale nie ma jeszcze pewności, czy straci tylko fotel szefa Partii Konserwatywnej, czy także pożegna się ze stanowiskiem premiera. Jako szef rządu chciałby dociągnąć do jesieni, ale szanse na to raczej ma niewielkie.
O dymisji Johnsona z funkcji premiera Wielkiej Brytanii pisze Reuters, „Financial Times” czy „Politico”, podczas gdy BBC czy „Guardian” informują, że na razie ustąpi ze stanowiska przewodniczącego Partii Konserwatywnej, a w fotelu premiera ma się utrzymać do jesieni. Jest też trzecia możliwość – Johnson nie poda się do dymisji jako premier już czwartek, ale kilka dni później, gdy zorientuje się, że bez zaplecza politycznego nie się rządzić.
W ostatnich dniach doszło do niespotykanej fali rezygnacji ministrów i niższych rangą członków rządu – z rządu Johnsona odeszło aż 50 osób. Prawdziwie bolesnym ciosem dla premiera było to, co w czwartek zgotował mu świeżo namaszczony przez niego minister finansów. Nadhim Zahawi w czwartek rano niespodziewanie wezwał Johnsona do natychmiastowej rezygnacji.
Silna presja na dymisję kontrowersyjnego polityka utrzymywała się od kilku miesięcy, a na ogólne niezadowolenie z polityki gospodarczej jego rządu nałożył się skandal z łamaniem obostrzeń covidowych przez premiera i jego najbliższe otoczenie. Coś, co w Polsce może wywołałoby tylko chwilowe zamieszanie i cała sprawa szybko przycichła, na Wyspach wzbudziło powszechne oburzenie.
Boris Johnson wygrał rywalizację o fotel premiera Wielkiej Brytanii w grudniu 2019 roku i okazał się tym politykiem, który w końcu przeprowadził bardzo trudny proces brexitu. Jego poprzedniczka – Theresa May – poniosła na tym polu porażkę i musiała ustąpić ze stanowiska. Johnsonowi nie było jednak dane rządzić w spokojnych czasach – w pierwszych miesiącach wybuchła pandemia koronawirusa, a premier początkowo obrał bardzo kontrowersyjną politykę braku obostrzeń i uzyskania odporności zbiorowej. Gdy sytuacja epidemiczna gwałtownie pogorszyła się, Johnson postanowił całkowicie odwrócić wektor i poszedł w stronę surowych obostrzeń, na czym sam się politycznie przejechał.
Jak pisze brukselska korespondentka BBC Jessica Parker, wieści o kłopotach zostały przyjęte wśród unijnych elit z zadowoleniem, by nie powiedzieć – Schadenfreude. Stosunki pobrexitowej Wielkiej Brytanii z Unią Europejską układały się nie najlepiej, a osią sporu były zapisy umowy dotyczące Irlandii Północnej. Parker zaznacza, że uczucie ulgi w biurowcach w Brukseli może być przedwczesne, bo następca Johnsona wcale nie musi okazać się łatwiejszym partnerem. Z polskiego punktu widzenia znacznie ważniejsze jest jednak to, by kolejny premier utrzymał twardą linię w stosunku do Rosji.