REKLAMA
  1. bizblog
  2. Społeczeństwo /
  3. Media i rozrywka

Popsuli sposób na omijanie ciszy wyborczej. Na bazarku zamiast pistacji pojawiły się ople

Hasztag #bazerek był używany przez osoby omijające przepisy o ciszy wyborczej do publikowania przecieków z komisji. Niestety padł ofiarą swojego sukcesu i w ostatni weekend był masowo wykorzystywany przez osoby, które chciały przebić się z zupełnie innym przekazem lub po prostu coś sprzedać, na przykład opla.

14.10.2019
10:21
Wybory 2019. Popsuli sposób na omijanie ciszy wyborczej. Na bazarku zamiast pistacji pojawiły się ople
REKLAMA

O tym, że na Twitterze z powodzeniem można prowadzić kampanię marketingową, nie trzeba specjalnie przekonywać. Wystarczy nieco wyobraźni, odwagi i zaistnienie wśród innych ćwierkających — jest jak najbardziej możliwe.

REKLAMA

Dobrym tego przykładem jest fikcyjny Zakład Pogrzebowy A.S. Bytom, który na Twitterze ma hasło przewodnie: Śledź nas, zanim my zaczniemy śledzić Ciebie i obserwowane jest przez ponad 76 tys. innych użytkowników. Kolejnymi ćwierknięciami pokazują, że "zakład pogrzebowy" naprawdę można polubić. Przynajmniej na Twitterze.

Polityczny #bazarek ze zbyt dużo liczbą klientów

Teraz, przy okazji wyborów parlamentarnych w Polsce, okazało się, że marketingową trampoliną może być także polityka. Dawno temu twitterowicze znaleźli sprytny sposób na ominięcie anachronicznej w dobie internetu ciszy wyborczej.

Kluczowym haszatagiem był #bazarek. W dniu wyborów wystarczyło okrasić w ten sposób swojego posta, a potem podawać "ceny". W tym roku najdroższe oczywiście były "pistacje".

Swoje trzeba było zapłacić za "kolendrę" (Koalicja Obywatelska); nieźle cenowo stała także "lawenda" (Lewica) a także "koniczyny" (PSL z Kukizem) oraz "konfitury" (Konfederacja). To rzecz jasna najczęstsze podczas tegorocznych wyborów nazewnictwo, ale nie jedyne. Internautom nie brakowało polotu: 

Szybko jednak okazało się, że tak jak w poprzednich edycjach wyborczych twitterowy #bazarek spełniał swoją funkcję i pojawiające się tutaj "ceny" aż tak bardzo nie różniły się od późniejszych rozstrzygnięć wyborczych.

Tym razem było nieco inaczej. Zwyczajowo #bazarek na poważnie otwierał swoje podwoje w okolicach godz. 18. Wczoraj jednak "ceny" szalały od rana. Były raczej potwierdzeniem takich życzeń autorów postów niż faktyczną relacją, nawet szczątkowo-rodzinną sprzed wyborczych urn. 

Wyjątkowa długa kolejka trolli

Musiał #bazarek zyskiwać na sieciowej popularności przy okazji wcześniejszych wyborów, bo tym razem — od samego rana — był bardzo popularny zwłaszcza dla tych, którzy w twitterowej rzeczywistości funkcjonują raptem od paru tygodni i jeszcze nikogo nie obserwują ani nie są przez nikogo obserwowani. 

Trudno się dziwić i rwać włosy z głowy, bo internetowe trolle też na #bazarek wpadły. Wszak wszędzie tam, gdzie duży ruch — nie może ich zabraknąć. Taka już internetowa logika, co zrobić?

Skoro trolle mogą, to my też, czyli marketing na #bazarku

Chociaż faktycznie podczas wyborów, zwłaszcza w godzinach rannych i południowych, najwięcej na #bazarku było tych, którzy przez lepiej lub mniej sprawnie skonstruowaną manipulację starali się jeszcze wpłynąć na wyborczą decyzję, to ta twitterowa zawierucha okazała się też świetną okazją marketingową. 

Bodaj jako jeden z pierwszych postanowił wykorzystać to sklep internetowy ranozebrano.pl, który wszystkim na Twitterze ogłosił, że:

Ponieważ dosyć szybko wyszło, że posty z dopiskiem" #bazarek po prostu mają większe branie — amatorów takiego zaistnienia w sieci i skorzystania na tym zaczęło przybywać.

Nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego z żydowskiego szmoncesu "sprzedam opla":

Hasztag #bazarek okazał się też lepem na muchy dla tych najbardziej zdesperowanych internautów, ale ich tweety już lepiej przemilczmy.

Po tych wyborach #bazarek nie będzie już taki sam

Jedną z najbardziej oczekiwanych osób wczoraj na #bazarku był Marcin Palade, specjalista od geografii wyborczej. Przy okazji paru wcześniejszych wyborów jego bazarowe "ceny" aż tak bardzo nie myliły się od późniejszych wyników — trudno było więc dziwić się nawoływaniom twitterowiczów, żeby Palade, w odróżnieniu od odsetek trolli, w końcu podał jakieś konkretne "ceny".

Pojawiające się co kilka godzin posty na koncie Marcina Palade nie były jednak okraszone hasztagiem #bazarek. Widocznie tłum za duży, tak samo, jak kolejnych, pojawiających się z sufitu cen. 

REKLAMA

Im bliżej było końca ciszy wyborczej i podania wyników exit poll, tym więcej na Twitterze głosów, że #bazarek stracił swoją magię i już nigdy nie będzie takim miejscem jak był. Internauci co do przyczyn byli raczej zgodni: #bazarek stał się zbyt popularny.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA