Barcelona ma dość turystycznej szarańczy. Władze Katalonii mówią no pasarán wycieczkowcom
Zanieczyszczają powietrze i powodują zatłoczenie centrum miasta tysiącami turystów, którzy wpadają z wizytą na kilka godzin, ale niewiele wydają. Wielkie wycieczkowce znowu masowo nawiedzają Barcelonę, która dzięki pandemii już poznała smak życia bez natłoku turystów. Lokalne władze już pracują nad specjalnym podatkiem, który ma radykalnie ograniczyć liczbę wycieczkowców cumujących w Barcelonie.
Tylko w maju w Barcelonie zacumowało aż 125 wycieczkowców, które przywożą jednorazowo nawet ponad 6 tysięcy pasażerów. Po długim okresie spowolnienia w ruchu turystycznym spowodowanego koronawirusem wszystko wraca do normy, co dla zdecydowanej większości mieszkańców Barcelony oznacza patologię.
Jak pisze Bloomberg, władze Katalonii zapowiedziały, że wprowadzą przepisy radykalnie ograniczające liczbę wycieczkowców cumujących w Barcelonie. Szczegóły nie są jeszcze znane, ale wiele wskazuje na to, że armatorzy zostaną obciążeni specjalnym podatkiem, który sprawi, że zawijanie do portu w Barcelonie przestanie im się opłacać.
Walka z wycieczkowcami, które zalewają atrakcyjne turystycznie miasta chmarami turystów, a jednocześnie zanieczyszczają powietrze, nie jest nowością. Wenecja już w zeszłym roku wyrzuciła wielkie wycieczkowce daleko poza historyczne centrum, a podobne ograniczenia wprowadziły takie miasta jak Dubrownik, Brugia czy Dublin.
Duży tłok i mało korzyści
Problemem nie jest nawet sama liczba turystów, których przywożą wycieczkowce, ale głównie to, że taka armia pojawia się nagle i swoją obecność ogranicza do małego obszaru największych atrakcji w mieście. To powoduje zatłoczenie, które utrudnia życie mieszkańcom, a zarabiają na tym tylko niektóre lokale gastronomiczne czy sklepy.
Barcelona już od kilku lat walczy z problemem nadmiaru turystów, ale dotychczasowe próby ograniczenia liczby wycieczkowców nie okazały się skuteczne. Już w 2018 roku takie jednostki nie mogą wpływać do basenu portowego u wylotu La Rambli, lecz nieco dalej, ale to nie zniechęciło głodnych wrażeń turystów.
Skuteczniejszą formą walki z turystyczną szarańczą okazały się ograniczenia dotyczące miejsc noclegowych. W Barcelonie obowiązuje zakaz otwierania nowych hoteli w centrum miasta, a oferowanie mieszkania w ramach najmu krótkoterminowego możliwy jest tylko po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia. Za złamanie tych zasad grożą surowe kary finansowe.