Masz kredyt mieszkaniowy w tym banku? Zobacz, jak niefajnie pogrywa sobie z klientami
Bank pozwał frankowicza. Ma do tego prawo, ale pieniądze na pozew pobrał sobie z jego konta, nie informując go o tym. A to już gruba przesada. Padliście już? Internauci padli, ale najpierw wylali na sektor bankowy wiadro pomyj. Sprawdziłam, to naprawdę się wydarzyło. BOŚ Bank zapewnia, że to niechcący. Przeprosił już klienta i zwrócił mu pieniądze. Ale co się stało, to się nie odstanie. „Złodziejstwo”, „banksterzy przekroczyli granicę”, „szczyt szczytów”. Wizerunek banków ucierpiał. WSZYSTKICH banków.
Kiedy został opublikowany w social mediach screen z potwierdzeniem transakcji, z której wynika, że BOŚ Bank pobrał z konta frankowicza 600,19 zł tytułem opłaty sądowej od pozwu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Wyjaśnienie było takie, że oto frankowicz pozwał BOŚ, chcąc doprowadzić do unieważnienia umowy kredytowej w CHF, a bank w odwecie pozwał go prawdopodobnie o wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Tylko że koszt złożenia tego pozwu przerzucił na pozwanego, czyli klienta banku i to bez jego wiedzy. Po prostu wziął sobie te pieniądze z jego konta.
BOŚ Bank korzy się i przeprasza frankowicza
Niektórzy w ferworze dyskusji próbowali tłumaczyć, że pieniądze na rachunku bankowym należą do banku, nie do klienta, ten ma co najwyżej roszczenie w takiej kwocie. Ale owego roszczenia też przecież nie można sobie zabrać ot tak. Inni żądali zgłoszenia sprawy do prokuratury, bo to zwykłe przywłaszczenie. Jeszcze inni pytali, gdzie klient ma głowę, bo „kto normalny ma konto u oprawcy?”
Okazuje się, że BOŚ wcale nie przyjął takiej strategii, by zastraszać walecznych frankowiczów, udowadniając im w ten sposób, że może sobie robić, co chce. Biuro prasowe wyjaśniło mi, że doszło do pomyłki, a opiekun klienta skontaktował się już z nim, aby przeprosić za zaistniałą sytuację, a niesłusznie pobrane środki zostały w całości zwrócone.
Dodatkowo PR-owcy zapewniają, że bank wewnętrznie analizuje ten przypadek, aby wyeliminować ryzyko wystąpienia podobnego błędu w przyszłości.
Końca hejtu na banki nie widać
Banki nie mają ostatnio dobrej prasy. Nienawidzi ich co najmniej milion frankowiczów, a od kilku miesięcy jeszcze jakieś dwa miliony złotówkowiczów z powodu rosnącego WIBOR-u.
Właściwie można by pewnie dodać jeszcze kilka osób zawiedzionych tym, że przy dwucyfrowej inflacji na lokacie bankowej nie da się ochronić swoich oszczędności, nawet po tym, jak państwowe banki postanowiły rozruszać trochę rynek i zmusić do podwyżek. Ciągle 5-6 proc. oprocentowania na lokacie nie sprosta inflacji na poziomie niemal 14 proc.
Zakładam, że kto nie chciał wiedzieć, co wydarzyło się, że bank jakby pozwał klienta za jego własne pieniądze, nadal nie będzie chciał i nie uwierzy, że to pomyłka. Bardzo jestem ciekawa, dokąd zaprowadzi nas to powszechne podważanie zaufania do sektora bankowego, w które w ostatnich tygodniach włączył się nawet sam premier. Osobiście wolałabym jednak, żeby sektor bankowy – i jakikolwiek inny – był dyscyplinowany albo regulowany ostrzej, jeśli trzeba, po cichu.
Żeby działały w odpowiednim czasie instytucje państwa, żeby zapobiegać takiej wpadce jak z frankowiczami, którym pozwolono zadłużać się do woli i zwykłym Polakom bez elementarnej wiedzy ekonomicznej brać na siebie ryzyko walutowe, zamiast po fakcie łajać banki pod publiczkę, ku uciesze rozwścieczonych klientów – wyborców.