Zaczęło się. 500+ i 300+ przejął ZUS, pod nóż może pójść nawet 12 tys. etatów w gminach
Małe gminy nie mają pieniędzy, więc chcą pozbyć się części pracowników socjalnych. Po pierwsze – po co im tylu, skoro już nie oni, a ZUS zajmuje się obsługą programu 300+, a wkrótce również 500+. Po drugie, samo 500+ zmniejszyło biedę, więc i pracowników socjalnych aż tylu nie trzeba. A w tym samym czasie pracownicy ZUS już ledwo zipią.
O tym, że pomysł przeniesienia obsługi programu 500+ do ZUS może się skończyć źle dla 12 tys. pracowników socjalnych w gminach, pisaliśmy w Bizblog w lipcu. Nie byłoby może i nic w tym złego, że Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wpadło na pomysł, żeby zamiast utrzymywać etaty w MOPS-ach i GOPS-ach, całą robotę związaną z 300+ i 500+ zwalić na ZUS.
Nie byłoby, gdyby ZUS rzeczywiście miał wolne siły przerobowe. A nie ma i z tego powodu pracownicy ZUS lada chwila wyjdą na ulicę, bo czują się traktowani jak przekonują, gorzej niż psy, mają niekończące się nadgodziny, a rząd dowala im jeszcze więcej zadań.
Zaczęło się. 12 tys. ludzi już drży o pracę
Z drugiej strony ci, którym tę pracę się zabiera, nie będą już mieli co robić i zawiśnie nad mini widmo zwolnienia. Kilka tygodni temu alarmowała o tym Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej, pisząc w tej sprawie listy do ministrów i premiera. To nic nie dało.
Wtedy to były tylko lęki, strach, że do tego może dojść. Teraz już staje się to faktem. Małe gminy już zaczynają mówić publicznie, że pracownicy socjalni po zabraniu z głowy gmin obsługi 300+, a od 2022 r. zapewne i 500+ nie mają już tyle pracy i w sumie jest ich za dużo, dlatego część chcieliby zwolnić.
Chcieliby, ale często nie mogą z zupełnie innego powodu. Ustawa o pomocy społecznej przewiduje, że liczba pracowników socjalnych musi być proporcjonalna do liczby ludności w gminie - jeden na 2 tys. mieszkańców albo do liczby rodzin objętych pomocą - jeden na 50 rodzin. Ale! Na to nakłada się jeszcze jeden warunek: OPS musi zatrudniać minimum trzech pracowników socjalnych w pełnym wymiarze + ich kierownika.
No i z perspektywy dużego miasta wszystko jest ok. Ale z perspektywy małej gminy liczącej 2, 3 czy 5 tys. mieszkańców, te warunki zaczynają się wykluczać.
Ro marnotrawstwo środków budżetowych
– mówią na łamach serwisu prawo.pl przedstawicie Unii Miasteczek Polskich i Związku Gmin Wiejskich.
Bo z liczby ludności wynikałoby, że wystarczyłoby im zatrudnić na przykład dwóch pracowników socjalnych, przy czym jeden to roczny koszt rzędu ok. 80 tys. zł. Tymczasem inny przepis każe gminie zatrudniać czterech pracowników.
Do tej pory nie był to problem, bo ci ludzie i tak byli zawaleni pracą - oprócz tradycyjnych obowiązków zajmowali się obsługą programów 300+ i 500+. Teraz ten obowiązek jest zdejmowany z gmin. Na to nakłada się jeszcze fakt, że spada liczba rodzin objętych opieką socjalną właśnie z powodu zmniejszenia ubóstwa dzięki programowi 500+. No i gminy chcą zwalniać.
Okazja, żeby naprawdę zadbać o rodziny potrzebujące pomocy
Ale to nie jest tak, że pracownicy socjalni się nudzą. Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej podkreśla, że może i liczba świadczeń pieniężnych do obsługi się zmniejszyła, ale jednocześnie zwiększyła się liczba tych niepieniężnych.
No i faktem jest, że dotąd pracownicy socjalni byli często przeciążeni pracą, co skutkowało tym, że nie byli w stanie świadczyć usług na przyzwoitym poziomie. Maksymalnie 50 rodzin pod opieka jednego pracownika to mit, średnio przypada na niego 70 rodzin. A efekty? Widzimy czasem niestety na czołówkach gazet. Teraz jest okazja, żeby to naprawić.
Ale nie należy dziwić się gminom, że chcą wykorzystać okazję zdjęcia z nich części obowiązków do pozbycia się balastu kilku etatów.
Pytanie, czy rząd zgodzi się zmienić ustawę o OPS i postawi na to, by gminom było lżej, czy jednak postanowi zadbać o rodziny, dając im opiekę społeczna na wyższym poziomie.