ZUS zawiesza składki od firm na trzy miesiące. I tak trzeba będzie je zapłacić, więc co to za pomoc?
Przedsiębiorcy, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, mogą odroczyć zapłatę składek za luty, marzec i kwiecień – ogłosiła prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS nikomu nie daruje składek, nawet firmom, które z mocy rozporządzenia o stanie zagrożenia epidemicznego musiały całkowicie zawiesić działalność, a jedynie pozwala, by zapłacić je nieco później.

Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców. Zdajemy sobie sprawę, że dla niektórych osób może to być trudny czas. Cały czas zastanawiamy się, w jaki jeszcze sposób pomóc osobom prowadzącym małe firmy
– powiedziała prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska w Tok FM.
Aby skorzystać z odłożenia składek, trzeba złożyć wniosek, do którego trzeba będzie załączyć oświadczenie, w którym należy wyjaśnić, jak pandemia koronawirusa wpłynęła na brak możliwości opłacenia należności wobec ZUS.
Zarządzenie Gertrudy Uścińskiej precyzuje, że przedsiębiorcy, których ZUS uzna za uprawnionych do pomocy, będą mogli odroczyć zapłatę składek za luty, marzec i kwiecień. Terminy zapłaty składek – w zależności od rodzaju działalności – mija 10 lub 15 dnia danego miesiąca. To oznacza, że termin zapłaty składek za luty już minął, czyli kto miał zapłacić, zapewne już to zrobił.
Odroczenie może dotyczyć składek na ubezpieczenia społeczne, ubezpieczenie zdrowotne, Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, a także na Fundusz Emerytur Pomostowych.
Przedsiębiorca, który skorzysta z odroczenia terminu płatności składek lub układów ratalnych, może liczyć na wstrzymanie wdrażania postępowania przedegzekucyjnego, egzekucyjnego oraz stosowania sankcji.
Biada jednak tym, którzy złożą wniosek o odroczenie płatności, ale urzędnicy ZUS uznają, że nie są wystarczająco poszkodowani przez koronawirusa. W takim przypadku nie tylko trzeba będzie zapłacić należne składki, ale także odsetki za zwłokę, które naliczane są już do dnia wymaganej zapłaty.
Komentarz:
Wciąż czekamy na zapowiadaną „gospodarczą bazookę” rządu Mateusza Morawieckiego, ale jeśli ta pomoc dla firm ma wyglądać tak, jak powyższe propozycje ZUS, to nie spodziewajmy się wybuchu euforii przedsiębiorców i ocalenia wszystkich firm, które już teraz balansują nad przepaścią.
Odłożenie składek jakąś pomocą oczywiście jest, ale chodzi tu tylko o w sumie nieznaczne przesunięcie w czasie płatności, które i tak będą wymagane. Problem polega na tym, że tysiące firm z mocy ustawy musiało całkowicie zaprzestać działalności, ale ZUS za ten okres i tak naliczy im pełne składki.
Ktoś, kto nigdy nie prowadził działalności gospodarczej, nigdy nie zrozumie specyfiki tego zajęcia i widać to wyraźnie w komunikacie ZUS-u. To nie jest tak, że firmy już teraz nie mają pieniędzy, by opłacić składki, za to w czerwcu będą miały ich mnóstwo, by opłacić je w podwójnej wysokości (bieżące oraz odroczone). Jest raczej odwrotnie.
Niezależnie od tego, czy bezpośrednio z mocy ustawy, czy pośrednio przez (między)narodową kwarantannę, tysiące firm praktycznie z dnia na dzień zostało odciętych od przychodów. Nie każda firma jest poszkodowana tak samo, bo w zależności od branży stałe koszty mogą się kolosalnie różnić.
Część firm – na przykład w branży turystycznej – już teraz jest likwidowana, bo nawet pomoc w wydaniu francuskim (zwolnienie z wszelkich danin państwowych, rachunków za prąd i wodę, a nawet z czynszu) nie pozwoliłoby im przetrwać. Zawieszenie składek, ale bez opcji ich umorzenia brzmi tu jak ponury żart urzędników ZUS.
Ogłaszając swoją pomoc dla firm, ZUS pozostał zresztą sobą, podkreślając, że będzie ona przydzielana przez urzędników uznaniowo. Nie omieszkał też pogrozić finansowymi konsekwencjami tym przedsiębiorcom, których wnioski zostaną uznane za niewystarczająco umotywowane.