REKLAMA

Polki nie powinny teraz rodzić, tylko wziąć się do roboty. Sorry, pani minister, ale to nie jest polityka prorodzinna

Po jednej stronie prawnicy i Rzecznik Praw Obywatelskich, wskazujący, że regulacje pozwalają obniżać zasiłek macierzyńskiego tylko wtedy, gdy zaszły szczególne okoliczności. Po drugie ZUS i Ministerstwo Rodziny mówiący jednym głosem: wszystko jest w porządku. A w środku kobiety, którym z dnia na dzień obniża się świadczenia do głodowych stawek.

Polki nie powinny teraz rodzić, tylko zasuwać do roboty. Sorry, pani minister, ale to nie jest polityka prorodzinna
REKLAMA

Fot. Kancelaria Premiera/Flickr.com/CC BY-NC-ND 2.0

REKLAMA

Pani Katarzyna (nazwisko znane redakcji) dziecko (pierwsze ma 3,5 roku) urodziła w pierwszej połowie czerwca. Absolutnie nie spodziewała się, że zaraz po porodzie wpadnie w poważne tarapaty finansowe. Bo też czemu miała to przewidzieć? W firmie pracuje przeszło 7 lat. Szefostwo przez cały ten czas było bardzo w porządku.

Ta ciąża w pewnym momencie była zagrożona, więc przebywałam długo na zwolnieniu lekarskim, liczonym rzecz jasna na normalnych zasadach. Nawet premię uznaniową wtedy dostałam

– wspomina.

Ale pandemia szybko zakończyła tę idyllę. Firma skorzystała z tarczy antykryzysowej i nagle zasiłek macierzyński pani Kasi nie był liczony ze 100-proc. podstawy, tylko z 80 proc. i to w ograniczonej części (też 80 proc.). Efekt? Obecnie świadczenie pani Kasi to 1700-1800 zł na miesiąc.

Coś jest nie tak, bo moja firma pomoc z tarczy przestanie otrzymywać w sierpniu, a ja zasiłek w tej wysokości mam pobierać jeszcze przez rok

– wskazuje.

ZUS powołuje się na jeden artykuł, a kobiety na drugi

Kadrowe w firmie z branży medycznej, w której pracuje z kolei pani Marta, twierdzą że nie ma podstaw do obniżenia jej zasiłku macierzyńskiego. Ta jednak widzi, co się dzieje dookoła, i woli dmuchać na zimne. 

Dziś martwię się, jak ja sobie poradzę z małym dzieckiem, z kredytem na karku oraz licznymi rachunkami po zmianie wysokości zasiłku

– mówi Bizblog.pl.

Pani Marta nie potrafi zrozumieć dlaczego ZUS i resort rodziny cały czas powołuje się na art. 40 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczeń społecznych w razie choroby i macierzyństwa. Ten otwiera furtkę do zmiany podstawy zasiłku macierzyńskiego, jeżeli w międzyczasie doszło do zmian warunków pracy. Jednocześnie państwowy ubezpieczyciel razem z ministerstwem ignorują art. 43 tej samej ustawy, który informuje, że: „wymiaru zasiłku przysługującego u tego samego pracodawcy nie oblicza się na nowo, jeżeli w pobieraniu zasiłków – bez względu na ich rodzaj – nie było przerwy lub przerwa była krótsza niż trzy miesiące kalendarzowe”. 

Ten przepis ma istotne znaczenie w sprawie kobiet, które przebywały na długoterminowym zwolnieniu lekarskim, z racji czego pobierały zasiłek chorobowy, a następnie bez ani jednego dnia przerwy przechodzą bądź przeszły na zasiłek macierzyński

– wskazuje pani Marta.

Resort rodziny uparcie zasłania się tarczą antykryzysową

Skupione wokół specjalnej grupy na Facebooku kobiety wytykają rządzącym, że w tej gmatwaninie kolejnych przepisów antykryzysowych sami zaczęli się plątać. Na stronach rządowych w zakładce dla pracodawcy, a także dla pracownika pojawia się informacja, że:

Jeśli pracownik utrzymuje się ze świadczeń ZUS, to nie można ubiegać się o dofinansowanie pensji takiego pracownika.

Z tego wynika, że pracodawcy nie mogą brać pod uwagę przy ubieganiu się o pomoc rządu i nie powinna im być na nowo naliczana podstawa zasiłku macierzyńskiego.

Adwokat Beata Bieniek-Wiera z kancelarii Adwokaci i Radcowie Prawni Izabella Żyglicka i Wspólnicy z Katowic interpretuje to jednoznacznie: pracodawca nie może otrzymać dofinansowania do wynagrodzenia pracownika z ramach Tarczy Antykryzysowej w czasie, kiedy pracownik ten korzysta z wynagrodzenia chorobowego lub pobiera zasiłek z ubezpieczenia chorobowego

Zgodnie z ustawą covidową dofinansowania do wynagrodzeń ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych nie przysługują pracownikowi, jeżeli w okresie obniżonego wymiaru czasu pracy pobiera wynagrodzenie za czas choroby lub zasiłek z ubezpieczenia chorobowego

– twierdzi.

Zadaliśmy w tej sprawie pytania ZUS, ale bardzo szybko nas odesłano do ministerstwa.

To nie leży w naszej gestii

– poinformował Bizblog.pl Paweł Żebrowski, rzecznik prasowy ZUS.

W resorcie przekonują, że obecne przepisy przewidują dwie możliwości obniżenia pracownikowi wymiaru czasu pracy bez konieczności składania wypowiedzenia zmieniającego warunki pracy lub płacy umowy o pracę przez pracodawcę. Obydwie zakłada ustawa z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. 

To pracodawca w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników decyduje, jakie grupy pracowników będą objęte porozumieniem zawartym na podstawie tych przepisów

– poinformowało nas MRPiPS.

Taką taktykę ZUS stosuje od lat

Resort rodziny ewidentnie rozgranicza poszczególne zapisy ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczeń społecznych w razie choroby i macierzyństwa. Dla ministerstwa w innej sytuacji można korzystać z art. 40, a jeszcze w odmiennej z art. 43. Rząd przekonuje, że podstawy wymiaru zasiłku nie ustala się na nowo, o czym ma mówić art. 43, jeżeli między okresami pobierania zasiłków zarówno tego samego rodzaju jak i innego nie było przerwy albo przerwa była krótsza niż trzy miesiące kalendarzowe. Natomiast z art. 40 mamy do czynienia w przypadku zmiany wymiaru czasu pracy, podstawę zasiłku stanowi wynagrodzenie ustalone dla nowego wymiaru czasu pracy, jeżeli zmiana ta nastąpiła w miesiącu, w którym powstała niezdolność do pracy lub w miesiącach przyjmowanych do ustalenia podstawy wymiaru świadczenia chorobowego. I podobnie owe regulacje traktuje państwowy ubezpieczyciel.

Zdaniem prawników ZUS rozdziela te przepisy nie od dzisiaj. 

Nie mam pojęcia, skąd biorą się oczekiwania, iż ZUS w obecnej sytuacji zmieni swoją interpretacje

– dziwi się adwokat Marzena Pilarz-Herzyk.

Dlatego jej zdaniem w pierwszej kolejności trzeba najpierw zadbać o doprecyzowanie przepisów, a też wykazać się większym wyczuciem przy okazji kreślenia porozumienia z pracownikami. 

Tak żeby sytuacja osób przebywających w dłuższym okresie poza pracą była dokładnie unormowana

– mówi Marzena Pilarz-Herzyk.

Orzeczenie Sądu Najwyższego to za mało

Na brak myślenia po stronie tworzących przepisy o konsekwencjach, jakie wiążą się z obniżeniem wymiaru czasu pracy dla pracowników korzystających z ustawy zasiłkowej zwraca uwagę radca prawny Malwina Stasiewicz, ekspert z zakresu prawa pracy w Kancelarii Klisz i Wspólnicy. Jak przekonuje, przyjęcie obliczania na nowo podstawy zasiłku staje się bardzo krzywdzące dla wielu beneficjentów. 

Kobiety i część prawników powołuje się na wyrok Sądu Najwyższego z 2016 r., który wskazuje, w jakich sytuacjach powinien być brany pod uwagę art. 40 i art. 43 ustawy, czyli kiedy podstawę zasiłku przeliczać, a kiedy tego nie robić. Zdaniem SN zastosowanie wyłącznie art. 40 doprowadza do naruszenia zasady równego wynagrodzenia ustalonej przez unijną dyrektywę.

REKLAMA

Czy odpowiednia interpretacja przepisów i wyrok SN to solidne podstawy, żeby bić się o swoje w sądzie?

Nie obowiązuje u nas prawo precedensowe, więc jeden wyrok Sądu Najwyższego może okazać się niewystarczający. Nie sugeruję, że nie ma sensu walczyć w sądzie, ale może to być znacznie trudniejsza przeprawa niż to się może wydawać

– wskazuje mecenas Marzena Pilarz-Herzyk.
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA