Zmiana czasu na zimowy. Czy przy takich cenach prądu to w końcu się naprawdę opłaca?
Zmiana czasu z letniego na zimowy i odwrotnie miała być już przeżytkiem w Unii Europejskiej, ale przywódcy państw członkowskich w końcu nie doszli w tej sprawie do zgody i pozostaliśmy z tym reliktem epoki żarówek wolframowych. Czy jednak na pewno jest to relikt? Może przy obecnych, absurdalnie wysokich cenach prądu nawet niewielkie oszczędności dzięki zmianie czasu mają sens.
Zmiana czasu na letni została wprowadzona w XX wieku dla oszczędności energii elektrycznej. Dzięki przesunięciu wskazówek zegarów o godzinę do przodu w ciągu dnia można było dłużej korzystać ze światła naturalnego, skracając czas korzystania z lamp elektrycznych.
Rozwiązanie to ma jednak coraz mniej zwolenników. Lista krajów, które zmieniają czas o godzinę, wciąż się kurczy i wynosi już około 70, a niewiele brakowało, by zrezygnowano z tego w Unii Europejskiej. Sprawa niby była już dogadana, ale dziwnym trafem ugrzęzła w Radzie Europejskiej, a teraz politycy europejscy mają nieco ważniejsze sprawy na głowie, jak choćby kryzys energetyczny.
Paradoksalnie sprawa zmiany czasu jest jednak dość mocno związana z kryzysem energetycznym. Jeśli przesuwanie wskazówek zegarów o godzinę przynosi zauważalne oszczędności, to rezygnowanie z nich akurat teraz byłoby mało racjonalne. Wiele krajów europejskich wprowadziło różne działania zmierzające ku redukcji zużycia energii i już widać efekty w przypadku gazu.
Ile właściwie zyskujemy dzięki zmianie czasu? Co dość zaskakujące, badania efektów tego działania są wyjątkowo ubogie. W Polsce nie ma żadnych aktualnych danych na ten temat, dlatego musimy się posłużyć wynikami badań, jakie przeprowadzono kilka lat temu w Niemczech i Czechach, które pod względem geograficznym są dla Polski bardzo reprezentatywne.
Jeśli są oszczędności, to na południu Europy
Jak pisał specjalistyczny serwis wysokienapiecie.pl, zlecone przez Bundestag badania wykazały, że zmiana czasu dwa razy do roku daje ok. 0,8 proc. oszczędności w korzystaniu z oświetlenia w domach. Na jeszcze mniej, bo zaledwie 0,34 proc. zostały ocenione oszczędności energii elektrycznej w gospodarstwach domowych w Czechach. Eksperci oceniają, że są też kraje, gdzie oszczędności są mikroskopijne lub żadne.
Wysokienapiecie.pl przytoczyło też wyniki innego badania, które objęło analizę zużycia energii w kilkudziesięciu miejscach w 35 państwach w Europie. Na podstawie danych z giełdy energii oraz danych operatorów sieci przesyłowych oszacowano, że zmiana czasu daje oszczędność wahającą się od 0,5 do 2,5 proc. w zależności od położenia geograficznego. Im bardziej na południe tym oszczędności większe, a kraje położone bardziej na północy notują śladowe zyski ze zmiany czasu.
Problem polega na tym, że taka analiza jest dość jednostronna i nie bierze pod uwagę na przykład zwiększonego zapotrzebowania na klimatyzację w miesiącach letnich. Co więcej, w ostatnich latach radykalnie wzrosła popularność oświetlenia ledowego, a to oznacza, że oszczędności prądu w Polsce mogą być już praktycznie zerowe. Warto też zwrócić uwagę na trudne do oszacowania koszty wynikające z negatywnych skutków zdrowotnych zmiany czasu.
Wiele osób źle znosi zakłócenie działania zegara biologicznego, a to prowadzi do różnego rodzaju skutków – od mniejszej efektywności pracy po wypadki samochodowe. Jak pisał portal Biznesalert.pl, związek między zmianą czasu a wypadkami drogowymi zaobserwowano w Ameryce Północnej i Wielkiej Brytanii, a w USA wykazano, że w poniedziałki po przejściu na czas letni pracownicy śpią średnio 40 minut krócej, a częściej i ciężej doznają urazów w pracy.