W tym tygodniu GUS opublikował ważne dane z rynku pracy. Najważniejsza wiadomość: wynagrodzenia rosną i jeśli inflacja nadal będzie spadać w tym tempie, to można się spodziewać, że już w czerwcu przestanie nam pożerać to, co zarabiamy. Oczywiście w czysto statystycznym sensie. W tym samym ujęciu w maju zarobiliśmy mniej niż w kwietniu, a najbardziej po kieszeni dostali pracownicy dwóch branż – rolniczej i wydobywczej.
Średnia krajowa, czyli przeciętne miesięczne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach, które zatrudniają co najmniej dziesięć osób, w ciągu roku wzrosło w maju 2023 o 12,2 proc. i wyniosło 7181,67 zł brutto. Pod względem rocznej dynamiki maj ubiegłego roku był lepszy, wzrost w stosunku do 2021 r. wyniósł 13,5 proc. Miesiąc do miesiąca, czyli w porównaniu z kwietniem 2023 r., pensje były niższe o 3,4 proc., ale jak zaznaczył GUS w komunikacie, rok temu odnotowano identyczną obniżkę.
Spadek przeciętnych miesięcznych wynagrodzeń w maju 2023 r. względem kwietnia 2023 r. spowodowany był mniejszą skalą dodatkowych wypłat, które miały miejsce w poprzednim miesiącu, między innymi premii kwartalnych i rocznych, nagród jubileuszowych, a także wypłat odpraw emerytalnych – wyjaśnił GUS.
Obniżki płac w stosunku do kwietnia 2023 r. dotknęły pracowników niemal wszystkich branż. Największe odnotowano w sekcji „Rolnictwo, leśnictwo, łowiectwo i rybactwo” aż o 23,4 proc. z 10854,40 zł do 8317,73 zł oraz „Górnictwo i wydobywanie” o 23,1 proc. do 10201,34 zł z 13271,41 zł miesiąc wcześniej.
Jeszcze chwila i wynagrodzenia będą rosły szybciej niż inflacja
Komentując dane, Polski Instytut Ekonomiczny zaznaczył, że tempo wzrostu wynagrodzeń trzynasty miesiąc z rzędu utrzymuje się na niższym poziomie niż dynamika inflacji.
Spadek zdolności nabywczej pensji w zeszłym roku został jednak zrekompensowany przez m.in. transfery osłonowe związane z wysokimi cenami energii. W konsekwencji OECD wskazuje, że dochód rozporządzalny wzrósł w Polsce w zeszłym roku o 2,8 proc. – wskazuje Marcin Klucznik z PIE.
I dodaje, że jeśli inflacja nadal będzie spadać, a tempo wzrostu wynagrodzeń zostanie zachowane, to jest szansa, by w najbliższych miesiącach siła nabywcza Polaków znów zacznie rosnąć (inflacja wtedy będzie niższa niż wzrost pensji).
Wynagrodzenia w IT wciąż najwyższe
GUS podał również, że narastająco w okresie pięciu miesięcy 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w stosunku do analogicznego okresu 2022 r. wzrosły we wszystkich branżach. Najmniej 7,1 proc. w budownictwie, najwięcej aż 22,3 proc. w górnictwie. Ogółem wzrost w sektorze przedsiębiorstw wyniósł w tym czasie 12,8 proc.
Najwyższymi pensjami brutto w okresie od stycznia do maja 2023 r. mogą pochwalić się zatrudnieni w przedsiębiorstwach zaliczanych do sekcji „Informacja i komunikacja” (m.in. branża IT). Średnio zarabiali w tym czasie 12581,34 zł brutto, najniższe pensje dostawali pracownicy hoteli i restauracji – 5231,61 zł i to pomimo wzrostu w odniesieniu do sytuacji sprzed roku o 13,5 proc.
Zatrudnienie w maju było niższe niż w kwietniu
Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z majem 2022 r. wzrosło o 0,4 proc. do 6517,7 tys. etatów. W maju 2022 r. odnotowany w skali roku wzrost był wyższy i wynosił 2,4 proc. Miesiąc do miesiąca odnotowano spadek o 0,1 proc.
Niewielkie zmniejszenie przeciętnego zatrudnienia w maju 2023 r. było wynikiem, między innymi zwolnień pracowników w jednostkach oraz końcem umów terminowych i nieprzedłużaniem ich z pracownikami – wyjaśnił GUS w komentarzu do danych.
PIE wskazuje, że niski wzrost zatrudnienia wynika z nałożenia się w czasie dwóch efektów.
Spowolnienie gospodarcze oznacza likwidację części wakatów i mniejszą liczbę nowych rekrutacji. Dodatkowo stopa bezrobocia w Polsce jest obecnie na historycznie niskim poziomie – Eurostat wskazuje, że wyniosła ona w kwietniu 2,7 proc. Tak niskie bezrobocie oznacza, że polska gospodarka mierzy się obecnie z niedoborem pracowników – zwiększanie zatrudnienie wymaga aktywizacji kolejnych grup społecznych, np. osób młodych bądź w wieku przedemerytalnym – tłumaczy Marcin Klucznik z PIE.
Na szczęście nagłe załamanie na rynku pracy nam podobno nie grozi.