Pandemia to chyba nie najlepszy czas na podróżowanie. Za granicę wpuszczą nas po dopiero po zrobieniu testów/zaszczepieniu się, a krajowi właściciele hoteli i pensjonatów już zacierają ręce. Mimo kryzysu ceny noclegów poszły w górę.
Jak wakacje to tylko nad polskie morze – taki banerem mogłaby w tym roku wymachiwać branża turystyczna. I nie byłby daleka od prawdy, bo liczba opcji urlopowych poza Polską jest w 2021 r. naprawdę uboga w porównaniu z czasami sprzed pandemii.
Według zapowiedzi rządu do końca sierpnia większość Polaków będzie zaszczepiona, ale tylko jedną dawką. To oznacza, że nie chcąc pchać się do najbardziej zatłoczonych kurortów, trzeba będzie zadbać o testy na obecność koronawirusa. Sprawdziłem i w jednej z prywatnych lecznic za RT PCR z zaświadczeniem dla podróżujących trzeba za taki glejt wyłożyć 540 zł. Przy wakacjach z całą rodziną robi się z tego mała fortuna.
Morze, góry – wszędzie drożej
Lepiej więc zostać nad Wisłą – pomyśli pewnie wielu Kowalskich. Problem w tym, że tak samo, jak o tym pomyślą Kowalscy, myślą właściciele obiektów noclegowych. I chętnie podnoszą ceny.
Chciałam w tym roku zarezerwować z moim partnerem domek na Mazurach. W ubiegłym roku płaciliśmy za niego 250 zł. Teraz właścicielka zaśpiewała sobie… 370zł
– opowiada nam pani Aleksandra
Podobna mobilizacja trwa nad morzem. Jedna z dużych sieci hoteli zablokowała pracownikom możliwość korzystania ze zniżek pracowniczych, które pozwalały im za bezcen przenocować od czasu do czasu w jednym z obiektów. Powód? Można się domyślić – branża obawia się ograniczenia liczby dostępnych miejsc i chce wyciskać tegoroczne wakacje jak cytrynę.
Zerknąłem sobie na dane, którymi serwis Nocowanie.pl chwalił się rok temu Radiu ZET i niedawno w money.pl. Średnie ceny noclegów w miejscowościach nadmorskich urosły średnio o kilka złotych. W Sarbinowie zamiast 42,59 zł zapłacimy 43,5 zł, we Władysławowie cena wzrosła z 46,81 zł do 49 zł, a w Łebie z niecałych 54 zł do 57 zł.
Swoje chcą ugrać także górale. W Zakopanem zamiast 52 zł jest 57 zł. W Karpaczu skoczyło z 53 zł do 56 zł. Identyczna zmiana jest w bieszczadzkiej Wetlinie.
I z jednej strony wiadomo, że branża turystyczna chce sobie odbić miesiące strat wywołanych lockdownem, a możliwość ograniczenia dostępnych miejsc o połowę spędza jej pewnie sen z powiek. Ale…
Za granicą wakacje tanieją
Ceny wycieczek z wylotem regularnie agreguje Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata. Z ostatniego, marcowego raportu wynika, że w sierpniu wakacje w Maroku będą u touroperatorów tańsze o 705 złotych niż rok temu. Mocno potaniały też Sycylia i Kalabria – odpowiednio o 480 i 439 złotych. Dużo taniej będzie też w Egipcie (-202 zł), Hiszpanii (-369 zł) i Portugalii (-96 zł).
Badanie cen imprez wobec cen sprzed roku dla wylotów w pierwszym tygodniu sierpnia 2021 pokazało, że średnia cena była niższa wobec średniej ceny dla poprzedniego sezonu o 176 złotych
– pisze Traveldata
Mimo tego polscy hotelarze mogą raczej spać spokojnie. Wiele osób tym roku na zagraniczne wojaże się nie zdecyduje, a ci, którzy już wyjadą, muszą liczyć się ze sporym ściskiem na plażach.
Poza Europą turystów z szeroko rozpostartymi ramionami wita Meksyk, Dominikana, tanzański Zanzibar i Wyspy Zielonego Przylądka. Sporym wzięciem cieszy się też Egipt. Na facebookowych grupach Polacy przekonują się nawzajem, że testy na lotnisku to niemal fikcja, a władze kraju wpuszczają do kurortów wszystkich jak leci.
O celach podróży ze Starego Kontynentu pisaliśmy w Bizblog.pl w tym miejscu. Prócz luźno podchodzącej do obostrzeń Teneryfy czy Albanii, która w ogóle zdecydowała się nie zaprzątać głowy przyjezdnych testami, Polacy wybierają się też do nieco bardziej zachowawczo podchodzącej do tematu Grecji i Portugalii.
Jak te wycieczki będą wyglądać w praktyce? Przedsmak daje nam inwazja Niemców na Majorkę. Wystarczyło, by niemiecki MSZ wykreślił ją z czerwonej listy, a nasi zachodni sąsiedzi rzucili się do samolotów. Tylko w ubiegły weekend na Balearach wylądowało 130 maszyn, a agencja DPA pisze, że organizacje turystyczne szacują liczbę turystów na 16-18 tys.
Drogo, ale swojsko
Największym straszakiem na osoby, które chętnie odetchnęłyby śródmorskim powietrzem, jest jednak niepewność związana z odwoływaniem połączeń lotniczych, szybko zmieniającymi się przepisami wjazdowymi i niespodziewanym zamykaniem granic.
Prawdopodobne jest przeciąganie się niekorzystnej sytuacji epidemicznej aż do początków czerwca, a w miesiącach późniejszych możliwe są ograniczenia międzynarodowego ruchu turystycznego powodowane obawami przed dalszym rozprzestrzenianiem się nowych odmian koronawirusa
– przyznaje Traveldata.
A nad Bałtyk czy w Tatry zawsze można przecież dojechać pociągiem albo samochodem. Wiedzą to Polacy, wiedzą też hotelarze. I dlatego na nagłe obniżki przed wakacjami nie ma co liczyć.