Widzieliście już, czym „pochwalił się” Uber? Prezes mówi, że ta wtopa to wina kierowców…
Uber zakończył drugi kwartał 2021 roku na minusie. Ujemna EBITDA wyniosła 509 mln dol. Szef Ubera, Dara Khosrowshahi, tłumaczy to inwestycjami w premie dla kierowców.
Pandemia miała do tej pory dwojaki wpływ na Ubera. Z jednak strony, przyspieszyła rozwój ramienia zajmującego się dostawą jedzenia - nie mogliśmy przecież wychodzić z domów. Z tego samego powodu ucierpiał biznes transportowy, co odbiło się na kierowcach.
Lyft, amerykański konkurent Ubera, już wcześniej podkreślał, że największym wyzwaniem w najbliższych miesiącach będzie przekonanie kierowców do powrotu za kółko.
Ćwierć miliarda dla kierowców Ubera
I tak też się stało. W drugim kwartale Uber wydał 250 mln dol. na premie i nagrody dla kierowców. Od czerwca do lipca ich liczba zwiększyła się o 30 proc.
Dara Khosrowshahi podkreślał wcześniej, że kierowcy w wielu miastach zarabiali w drugim kwartale od 25 do 75 proc. więcej niż przed pandemią. Cennik premium nie potrwa wiecznie, więc zachęcał ich do nie zwlekania z powrotem do pracy.
Uber nie może sobie pozwolić na przedłużanie okresu ponoszenia strat. Ujemna EBITDA w pierwszym kwartale wyniosła 100 mln dol., w drugim już 509 mln dol. Khosrowshahi zapowiedział powrót do straty na poziomie 100 mln dol. w trzecim kwartale i wyjście na zyskowność na koniec roku. Zdarzy się to jednak tylko, jeśli koronawirus nie doprowadzi do ponownego zamknięcia gospodarki na jesieni.
Zapowiedzi CEO Ubera nie przekonały jednak rynku.
Akcje Ubera potaniały o 5 proc.
W biznesie Ubera widać pozytywne elementy. To m.in przychody, które przebiły oczekiwania rynku (3,9 mln dol. wobec 3,75 mld dol.) i rezerwacje. Te ostatnie wyniosły rekordowe 22 mld dol., najwięcej w historii firmy. Okazało się, że to jednak za mało, by uchronić Ubera przed przeceną na giełdzie. W handlu posesyjnym akcje przewoźnika spadły do 38 dol. za akcje.