Kara za kopalnię Turów negocjacji nie przyspieszy. Nasze stosunki z Czechami są najgorsze od lat
Czescy politycy z zadowoleniem przyjęli nałożoną na Polskę przez TSUE karę za kopalnię Turów. Tamtejszy Greenpeace żałuje jednak, że sankcje nie są jeszcze bardziej dotkliwe. Tymczasem, rząd w Warszawie uważa, że europejski sąd nie chciał pójść Polsce na rękę. Stosunki z Czechami są już tak złe, że podobno rozważane jest zawieszenie rozmów w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka w radiowych „Sygnałach Dnia” ocenił karę finansową dla Polski za kopalnię Turów jako sytuację bezprecedensową. Co gorsza: uważa, że TSUE okazał się bardzo nieprzychylny i zignorował oba wnioski Warszawy.
Jeden dotyczył rozpatrywania czeskiej inicjatywy w sprawie ukarania Polski. Rząd Mateusza Morawieckiego nie chciał, żeby w tej skomplikowanej kwestii wypowiadał się jeden sędzia, tylko żeby rozprawa odbyła się przez wysoką izbą TSUE. Drugi wniosek Polski dotyczył wysłuchania ustnego. W takiej formie strony mają szansę przedstawić swoje wszystkie argumenty.
Niestety, oba te wnioski odrzucono
– skarży się minister Kurtyka.
Turów: im dalej w las, tym gorzej
Szef resortu klimatu i środowiska przekonuje, że polska argumentacja dotyczyła m.in. bezpieczeństwa energetycznego. A nasi negocjatorzy byli dostępni dla Czechów 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Ale, zdaniem Kurtyki, zbliżające się wybory w Czechach (zaplanowano je na 8 i 9 października) miały na te rozmowy coraz większy wpływ.
Im dalej w las, tym trudniejsze stawały się negocjacje
– uważa Kurtyka.
Sam minister chce porozumienia z Czechami jak najszybciej. Spotyka się z tamtejszymi samorządowcami i lokalną społecznością, także czeską. Wszystkim zależy na tym samym. „Tamtejsi mieszkańcy wystosowali już apel do czeskiego i polskiego premiera o jak najszybsze zażegnanie tego sporu” - mówi Michał Kurtyka. Zaraz dodaje, że żaden rząd odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni Turów i całego tamtejszego kompleksu energetycznego. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy polskie moce wytwórcze wykorzystywane są teraz maksymalnie jak to tylko możliwe.
W jedenastostronicowej informacji TSUE zabrakło odniesienia się do tego zagadnienia
– mówi minister klimatu i środowiska.
Polski rząd tupnie nogą ze złości?
Nastroje w Pradze i Warszawie po wyznaczeniu dla Polski kary w wysokości pół miliona euro za każdy dzień są zgoła odmienne. Sam premier Mateusz Morawiecki jednoznacznie stwierdził, że nie ma mowy o zamknięciu kopalni Turów. A co z naliczanymi karami? Stać nas na nie.
Przed chwilą pokazaliśmy 80 mld zł dochodów więcej w budżecie
– odpowiedział szefa polskiego rządu.
Przy okazji Morawiecki przyznał, że ma pretensje do Czechów. Teraz okazuje się, że nasi południowi sąsiedzi w trakcie negocjacji „zachowywali się w sposób absolutnie bez dobrej woli”. Ostatnia zaś decyzja TSUE, zdaniem premiera, szkodzi w relacjach polsko-czeskich.
Bardzo możliwe, że Warszawa na razie przynajmniej nie będzie szukała polubownego finału tej sprawy, a za to obierze zdecydowanie twardszy kurs. Mówi się o zawieszeniu na jakiś czas Polski w rozmowach Grupy Wyszehradzkiej.
Greenpeace: kara dla Polski za niska
W Czechach za to cieszą się z ostatniego postanowienia TSUE. Tamtejsi politycy wierzą, że 500 tys. euro każdego dnia to odpowiednia presja wywierana na Warszawę. Bo dla naszych południowych sąsiadów główny cel pozostaje bez zmian.
Po stronie czeskiej dostęp do wody pitnej nie może być zagrożony
– uważa czeski minister spraw zagranicznych Jakub Kulhánek.
Aż tak szczęśliwi za ukaranie przez TSUE Polski nie są za to w czeskim Greenpeace. Czescy aktywiści klimatyczni przypominają, że Praga wnioskowała o znacznie bardziej dotkliwą karę: 5 mln euro każdego dnia.
„To dla nas rozczarowujące, że sankcje za lekceważenie sądu i niszczenie środowiska są tak niskie. Pytanie brzmi, czy będą wystarczająco motywujące, aby Polska naprawdę zamknęła kopalnię” – zastanawia się Nikol Krejčová, koordynatorka kampanii węglowej Greenpeace w Czechach.
Z kolei Martin Půta, gubernator regionu Liberec, zwraca uwagę, że zasądzona kwota na razie tak po prawdzie nic nie zmienia. „Z tych pieniędzy nie zapłacimy za jedno alternatywne źródło wody pitnej, barierę dźwiękową, ani za monitorowanie kurzu lub hałasu” - zwraca uwagę.