Wkrótce poznamy koszty awantury o Turów. A jeśli Jacek Sasin obniży nasz rachunek o jakieś 70 mln zł?
Polska zbroi się przed mającymi rozpocząć się w czwartek w Pradze negocjacjami z Czechami w sprawie kopalni Turów. Rząd przyjął uchwałę dotyczącą zakończenia tego sporu, a w Sejmie nie było wysłuchania poselskiego w tej sprawie, które miałoby osłabić pozycję negocjacyjną Polski. Poznaliśmy za to skład specjalnego zespołu, który ma usiąść z naszymi południowymi sąsiadami przy jednym stole.

W przyjętej przez rząd uchwale czytamy o „wzmożonej współpracy i wszelkich możliwych działań w celu zakończenia sporu z Republiką Czeską zgodnie z interesem politycznym Polski”. Odpowiednia strategia ma wskazać kierunek działania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, a także pomóc rozwiązać ten spór na drodze ugody.
Za powodzenie tych rozmów z Czechami będzie odpowiadał specjalny zespół negocjacyjny. W międzyczasie nasi południowi sąsiedzi spełnili wcześniejsze zapowiedzi i zawnioskowali do TSUE o nałożenie na Polskę kary w wysokości 5 mln euro za każdy dzień niewykonania wcześniejszego orzeczenia, które nakazywało natychmiastowe zaprzestanie wydobywania węgla w Turowie. Jednocześnie aktywiści klimatyczni atakują czeski rząd, że ten nie podał do publicznej wiadomości projektu umowy, który już trafił do Warszawy.
Turów: negocjacje poprowadzi Sasin
Rząd ustalił, kto wejdzie w skład specjalnego zespołu negocjacyjnego. Już wiadomo, że z Czechami rozmawiać będą: wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, szef resortu klimatu i środowiska Michał Kurtyka, minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau oraz Konrad Szymański, minister ds. Unii Europejskiej.
Tak jak obiecali, Czesi przesłali do polskiego rządu projekt umowy. Nieoficjalnie wiadomo, że jej założenia są zgodne z ustaleniami podjętymi pod koniec maja. Wiadomo już jednak, że Czesi będą chcieli od nas więcej pieniędzy: nie 45 a 50 mln euro. Co najmniej.
Nie wiadomo, jaką rolę w tej sprawie odegra Komisja Europejska, która kilka dni temu postanowiła dołączyć do sprawy o Turów przed TSUE. Dla niektórych to okazja, żeby zepchnąć Polskę do jeszcze większej defensywy.
Czesi zażądają dodatkowo słonego odszkodowania?
Grupa polskich ministrów ma proste zadanie: wynegocjować stanowisko jak najbardziej przychylne dla Polski i jak najtańsze. Ale to wcale nie musi być takie proste. Zwłaszcza że u naszych południowych sąsiadów słychać coraz głośniej, że te 50 mln euro to będzie za mało. W grę ma wchodzić dodatkowe odszkodowanie w wysokości 1 mld koron czeskich, czyli prawie 178 mln zł.