Za mało elektrycznych jednośladów i punktów ładowania. Mobilny transport nie jest jeszcze domeną polskich miast
Najnowszy ranking Clean Cities Campaign bierze pod lupę ponad 40 europejskich miast. Oceniane jest to, jak ich włodarze radzą sobie z zeroemisyjną mobilnością. I chociaż z naszymi przedstawicielami w tym zestawieniu nie jest wcale najgorzej, to jednak jest jeszcze naprawdę sporo do poprawienia. Całej stawce przewodzi Kopenhaga, nasze miasta są w drugiej połowie tabeli. Ale wyprzedzają m.in. Barcelonę, Wiedeń, Walencję, czy Dublin.
Co było oceniane? Rowery i hulajnogi współdzielone, rowery elektryczne, samochody elektryczne, zeroemisyjny transport publiczny, oraz punkty ładowania pojazdów elektrycznych. Pierwsze miejsce, z wynikiem 87 proc., zajęła Kopenhaga, drugie przypadło w udziale Oslo (81 proc.), a trzecie — Paryżowi (70 proc.). Stolica Francji jednak za chwilę może stracić sporo punktów, bo na wrzesień 2023 r. planowany jest tam zakaz współdzielenia e-hulajnóg. W pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze miejsce dla: Amsterdamu (68 proc), Hamburga (67 proc.), Helsinek (63 proc.), Mediolanu (58 proc.), Lyonu (52 proc.), Lublany (51 proc.) oraz Lizbony (50 proc.).
Każda redukcja liczby samochodów w mieście przyczyni się do lepszego stanu powietrza oraz poprawy zdrowia publicznego. Jednak dla zachowania zdrowia należy dążyć do promowania aktywnej mobilności: jazdy rowerem i spacerowania oraz – w przypadkach, kiedy nie jest to możliwe – do korzystania z niskoemisyjnego transportu zbiorowego — komentuje Weronika Michalak z HEAL Polska.
Zeroemisyjny transport: Trójmiasto wyprzedza Kraków i Warszawę
A jak w tym zestawieniu wypadły polskie miasta? Średnio na jeża. Niestety, naszych trzech reprezentantów: Trójmiasta, Krakowa i Warszawy na próżno szukać w dwóch pierwszych dziesiątkach. Najwyżej, na 23. miejscu, sklasyfikowane jest Trójmiasto, które za chwilę będzie miało szansę wskoczyć do drugiej dziesiątki, po tym, jak w 2023 planowane jest wprowadzenie tutaj dodatkowych m.in. 3000 rowerów elektrycznych. Kraków (29 proc.) znalazł się na 26. miejscu, tuż przed Warszawą (29 proc.). Stolica Małopolski jest lepsza w kategorii współdzielenia samochodów elektrycznych i autobusów zeroemisyjnych. Jeżeli chodzi o infrastrukturę do ładowania pojazdów elektrycznych, jest remis. Warszawa wygrywa zaś z Krakowem jeżeli chodzi o współdzielone rowery i hulajnogi elektryczne.
Zeroemisyjne autobusy (na baterie lub wodór) są już elementem rzeczywistości polskich miast. To dobra wiadomość, bo są dla nas o niebo zdrowsze niż autobusy z silnikiem diesla. Przyśpiesza także elektryfikacja flot firm dostawczych. To ważne, bo wraz ze wzrostem popularności zakupów przez internet po mieście krąży coraz więcej furgonetek, które generują korki, spaliny i hałas - twierdzi Nina Józefina Bąk z Clean Cities Campaign.
Punkty ładowania: polskie miasta w tyle Europy
Co mamy do poprawy w pierwszej kolejności? Sporo do reszty Europy na pewno nam brakuje, jeżeli chodzi o punkty ładowania e-pojazdów. Np. Kraków ma zainstalowane raptem 6,3 kW ładowania na 1000 mieszkańców. Niewiele lepiej jest w Warszawie: 6,4 kW na 1000 mieszkańców. Dla porównania: w Amsterdamie to aż 147,3 kW.
Dla osób, które nie mają własnego miejsca parkingowego, korzystanie z samochodu elektrycznego na co dzień jest mniej wygodne niż w miastach Europy Zachodniej. Winne są przepisy, które sprawiają, że inwestycja w punkt ładowania jest droga i czasochłonna - czasochłonna — czytamy w raporcie.
Jak to szybko zmienić? Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych przekonuje, że w pierwszej kolejności musimy zmienić przepisy, które hamują tempo rozwoju infrastruktury.
Docelowo sytuacja będzie się poprawiać, gdyż prawo unijne, a konkretnie dyrektywa AFIR, wymusza na Polsce rozbudowę infrastruktury do ładowania. Dzięki temu już za parę lat infrastruktura do ładowania będzie powszechnie dostępna — uważa Rafał Bajczuk.
Transport współdzielony: tutaj też nie mamy czym się chwalić
Kiepsko też wypadamy na tle innych miast europejskich, jeżeli chodzi o mobilność współdzieloną. To nie tylko samochody, ale również hulajnogi i rowery. Np. w Krakowie jest 213 elektrycznych rowerów i 11 tys. e-hulajnóg współdzielonych, co daje wynik 11,4 rowerów lub hulajnóg na 1000 mieszkańców. A w takim Paryżu jest aż 18 tys. e-rowerów, w Helsinkach zaś ów współczynnik wynosi 31 rowerów lub hulajnóg na 1000 mieszkańców.
Z punktu widzenia ograniczania emisji CO2, innych zanieczyszczeń powietrza i hałasu współdzielenie jest potrzebne, ponieważ z jednej strony nie wszyscy przesiądą się na stałe do transportu publicznego, a z drugiej zamiana wszystkich osobowych samochodów spalinowych na elektryczne 1:1 nie będzie możliwa, między innymi ze względu na ograniczenia dostępności surowców. Dlatego warto wspierać współdzieloną mobilność w miastach — nie ma wątpliwości Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego.
Przekonuje jednocześnie, że statystyczny samochód jest przez 95 proc. czasu nieużywany. Tym samym jedno auto współdzielone może zastąpić od kilku do nawet kilkunastu prywatnych.