Rząd nie rozumie kryzysu węglowego. Będzie drogo, ale za to nie będzie czym palić w piecu
Rząd zauważył kłopot na rynku węgla i obiecał pomoc, choć podobno nie będzie ani specjalnych kartek, ani talonów rodem z PRL. O wprowadzeniu regulowanej ceny też w Zjednoczonej Prawicy nikt nie myśli. W pierwszej kolejności zmiany mają dotyczyć za to sieci sprzedaży surowca, tyle że to niewiele zmieni. Największy problem nie będzie wcale z ceną węgla, lecz z jego dostępnością.
Kiedy przyszło za tonę ekogroszku płacić ponad 2000 zł – zaznaczmy, że obecnie oferty sprzedaży oscylują w przedziale 3000-3500 zł – rząd milczał jak zaklęty. Nie reagował też na zgłaszane kłopoty kupujących w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej. Wszak zysk polityczny już osiągnięto: o embargu na węgiel z Rosji mówił z dumną każdy reprezentant gabinetu Mateusza Morawieckiego. Ale ponieważ wybory parlamentarne, które mają dać PiS trzecią kadencję z rzędu, zbliżają się wielkimi krokami, a rok z okładem w polityce bywa jak pstryknięcie palcami – o węglu postanowił coś powiedzieć sam Jarosław Kaczyński.
Sprzedaż węgla: talon dla każdego z piecem
Jak PiS zamierza pomóc kupującym węgiel? Wcześniej sugerowano, że być może wszystko się uspokoi po wprowadzeniu specjalnych kartek na węgiel. Taki pomysł ma m.in. poseł PiS Marek Wesoły, który na antenie Radia Piekary stwierdził, że jesienią grozi nam kryzys energetyczny. Parlamentarzysta przy okazji przekonuje, że odpowiedzią na to zjawisko ma być właśnie węgiel, który jak twierdzi Wesoły, ma przyszłość. A co z kłopotami na rodzimym rynku, gdzie surowiec jest coraz droższy i coraz trudniej dostępny? Rozwiązaniem mogłoby być, zdaniem posła Marka Wesołego, powrót do czasów PRL, kiedy człowiek do sklepu brał do kieszeni więcej kartek niż pieniędzy. I taki talon, dla każdej osoby, która ma w domu palenisko, mógłby być receptą na obecne problemy energetyczne.
Dzięki temu nie trzeba byłoby się też prześcigać ze strachem cenowym, który już teraz podpowiada robić zapasy opału na kolejny sezon grzewczy. Przypomnijmy, że jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy za tonę węgla trzeba było płacić już w okolicach 2000 zł, raczej z rozbawieniem i śmiechem reagowano na prognozy Bogusława Ziętka, szefa związku zawodowego Sierpień 80, który przewidywał, że jesienią węgiel będzie kosztował nawet 4-5 tys. zł za tonę. Dzisiaj, kiedy 1000 kg czarnego złota kosztuje już w okolicach 3000 zł - nikt się z tych zapowiedzi jakoś już nie śmieje.
Nie będzie żadnych kartek ani ceny regulowanej
Ale chyba pomysł posła Wesołego na węglowy talon dla każdego, kto ma piec, nie wypali. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi rzecznika rządu, który twierdzi, że podjęte działania mają podążać w innym kierunku. Przede wszystkim na pomoc prawdopodobnie nie będzie mógł liczyć każdy z piecem węglowym, ale tylko niektórzy.
Nie ma słowa ani o kartach rodem z PRL, ani też o wprowadzeniu ceny regulowanej węgla. Rząd ma się obecnie tymi kwestiami w ogóle nie zajmować. Bo PiS chce pomóc inaczej. Planuje zburzyć dotychczasową sieć sprzedaży i zbudować ją całkiem od nowa.
Ale ze słów Piotra Müllera wynika, że rząd bierze już teraz pod uwagę, że takie rozwiązania mogą okazać się jednak nieefektywne. Dlatego zapowiedział, że w takiej sytuacji władza będzie szukać innych rozwiązań.
To nie cena węgla jest kłopotem. A dostęp surowca
Niestety, takie postawienie sprawy wskazuje, że rząd obecnego kryzysu węglowego w ogóle nie rozumie. Bo owszem, gwałtownie rosnąca w ostatnich miesiącach cena surowca wzbudza gniew kupujących. Ale dlaczego już w maju i czerwcu tak rzucili się na węgiel? Wcale nie dlatego, że aż tak bardzo boją się ceny. Opał trzeba przecież będzie, tak czy siak, kupować. Palić w piecach czymś trzeba. Strach dotyczy tego, że za kilka miesięcy węgla po prostu może w ogóle nie być. Przecież już teraz na ponad 100 tys. kupujących w e-sklepie PGG z udanych zakupów węgla mogło się ostatnio cieszyć raptem 5,8 tys. z nich. A za parę miesięcy ma być tylko gorzej.
Rząd udaje, że ma sytuację pod kontrolą. Na konferencjach słyszymy, że PGG wyprodukuje nawet 1 mln ton węgla więcej, chociaż szef PGG mówi tylko o 600-700 tys. ton. Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, chwali się dostawami m.in. z RPA, Australii i Indonezji chociaż wie, że to kropla w morzu potrzeb. Bo embargo na węgiel z Rosji zrobiło zdecydowanie większą dziurę. Od 10 do nawet 12 mln t węgla. I przede wszystkim przez to jest taka sytuacja obecnie na rynku, a ma być jeszcze gorsza, z czego doskonale zdają sobie sprawę sami górnicy.
Dziura po węglu z Rosji na 7-8 lat
I to nie jest wcale tak, że te brakujące 10-12 mln t węgla uda się załatwić za sprawą czarodziejskiej różdżki. Nie tak dawno tłumaczył to zarówno szef PGG, jak i prezes Bogdanki. Żeby po embargu na węgiel z Rosji zbilansować polski system - trzeba również czasu. Całkiem sporo.
Węglowy kryzys obudził z letargu nawet Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry, która też nagle zaczęła domagać się większych inwestycji w polskie górnictwo, co miałoby nam zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne. Mowa jest m.in. o projekcie nowej kopalni Brzezinka 3 w Mysłowicach, skąd pierwszy węgiel miał być wydobywany w 2029 r. Ani słowem politycy zarówno Solidarnej Polski, jak i PiS nie wspominają jednak przy tej okazji np. o kopalniach Makoszowy, czy Krupiński, gdzie węgiel można było wydobywać, ale zdecydowano o zamknięciu tych wyrobisk.
Aby zasypać dziurę po węglu z Rosji, trzeba także przekonać na nowo banki, żeby zaczęły znowu inwestować w górnictwo. Z ostatniego raportu Fundacji Rozwój TAK - Odkrywki NIE wynika, że wśród 7 największych banków w Polsce najbardziej finansowanie nie tylko węgla, ale paliw kopalnych w ogóle ograniczył ING Bank Śląski, BNP Paribas Polska i Santander. Pod tym kątem oceniono jeszcze mBank, PKO BP, Pekao S.A. i Bank Millennium.