Jak dowiedział się Bizblog.pl, Commerzbank rozpoczął przygotowania do sprzedaży mBanku. To ma być naprawdę łakomy kąsek na europejskim rynku bankowym. Nic więc dziwnego, że chętnych na tę transakcję nie brakuje.

O tym, że drugi pod względem wielkości bank u naszych zachodnich sąsiadów, ustępujący jedynie miejsca Deutsche Bankowi, zamierza pozbyć się ze swojego portfela mBanku mówi się od końca września ubiegłego roku. Wtedy też Niemcy ogłosili nadejście nowej strategii „Commerzbank 5.0”, której fundamentem ma być właśnie sprzedaż polskich aktywów.

Transakcja powodowana niemieckimi kłopotami
Od początku było jasne, że Niemcy są przymuszeni do takiego kroku. Sytuacja tak Commerzbanku, jak i całego niemieckiego sektora bankowego daleka jest od idealnej. I to wcale nie powiązania mBanku z kredytami frankowymi na ponad 15 mld zł stały za decyzją o sprzedaży. Niemcy widzą dno w swojej kasie i starają się jak mogą znaleźć pieniądze gdzie się tylko da. Dość powiedzieć, że w ciągu ostatnich pięciu lat akcje Commerzbanku straciły na wartości ponad połowę (55 proc.).
Taka sytuacja trwa od 2008 r. Po wybuchu światowego kryzysu finansowego rząd Niemiec próbował ratować sytuację i pożyczył Commerzbankowi 8 mld euro, a na 15 mld euro udzielił gwarancji. Ale to było za mało. Koniec końcu doszło do precedensu i rząd w zamian za dokapitalizowanie Commerzbanku 10 mld euro dostał 25 proc. akcji. W sam raz tyle, żeby blokować niewygodne decyzje zarządu.
Teraz jest już jasne, że te działania może i było potrzebne, ale przewidziane były na krótki okres czasu. Kolejne lata mijają, a niemiecki sektor bankowy, tak jak zresztą Commerzbank i Deutsche Bank z zapaści wyjść nie potrafią. Dlatego Niemcy stawiają na zupełnie nowe otwarcie.
Sprzedaż mBanku. Chętnych nie brakuje
Wiadomo, że w transakcji (wstępnie wycenianej na ok. 15 mld zł) dotyczącej mBanku Niemcom mają pomagać JP Morgan i Goldman Sachs. Nie jest też tajemnicą, że w procesie, który już tak naprawdę wystartował, nasi zachodni sąsiedzi na brak chętnych nie będą narzekać.
A kolejka, przynajmniej nad Wisłą, już w tamtym roku była solidna. Jednym z pierwszych chętnych na zakup mBanku była grupa ING. W ING Banku Śląski miał powstać nawet specjalny zespół, którego zadaniem było analizowanie sytuacji finansowej wystawionego na sprzedaż przez niemiecki Commerzbank mBanku. W takim przypadku - po połączeniu z ING Bankiem Śląskim - nowy podmiot w Polsce pod względem wielkości aktywów byłby na drugim miejscu i ustępowałby jedynie PKO Bankowi Polskiemu.
Alior do spółki z PZU też nie mówią nie
Jeżeli ING Group będzie chciał doprowadzić tę transakcję do końca, musi mocno porozpychać się łokciami. Zakupem mBanku od Niemców może być również zainteresowany kontrolowany przez Skarb Państwa ubezpieczyciel PZU. Nie jest wykluczone, że operacja wykonana byłaby przez Alior Bank, podmiot zależny od PZU.
Skomplikowana operacja z megafuzją w finale?
Możliwy jest też inny scenariusz, w którym główne role miałyby odebrać PKO Bank Polski oraz Pekao SA. Taka transakcja miałaby mieć co najmniej podwójne dno. PZU wtedy najpierw sprzedałby pakiet 20 proc. akcji Pekao na rzecz PKO BP. Podobnie z 12,8 proc. akcji Pekao robi w takim przypadku Polski Fundusz Rozwoju. I już byłyby pieniądze, które pozwoliłyby PZU na przejęcie mBanku lub dokapitalizowanie Alior Banku w tym celu. Zwieńczeniem tej operacji byłoby połączenie PKO BP z Pekao SA.
Taki scenariusz wpisuje się w zamierzenia rządzących, którzy nie kryją, że zależy im na konsolidacji polskiego sektora bankowego, w którym pierwsze skrzypce odgrywają państwowe aktywa. Nie jest też tajemnicą, że największy gracz na naszym rynku, czyli PKO BP, też jest zainteresowany fuzją z mBankiem.