Premier Mateusz Morawiecki wiele razy obiecywał, że jego rząd nie będzie wprowadzał żadnych nowych podatków ani podnosił tych obowiązujących. Pierwsze przyrzeczenie zostało już złamane, gdy rząd wprowadził podatek cukrowy i od małpek. Teraz wiemy, że rząd zamierza podwyższyć podatek dochodowy od najlepiej zarabiających przedsiębiorców i samozatrudnionych, którzy zapłacą aż o połowę wyższy podatek.
Zaraz, zaraz – zaprotestujecie. Jeśli rząd coś zmienił w podatkach, to tylko na korzyść, podnosząc drugi próg i wprowadzając aż 30 tys. zł kwoty wolnej. Formalnie to prawda i to bardzo korzystne posunięcia. Problem tkwi w nazewnictwie, bo podwyżka podatku została dość starannie zakamuflowana.
„Nowy Polski Ład” wprowadza pozornie drobną, ale dla wielu Polaków brzemienną finansowo zmianę – obowiązkowej składki zdrowotnej nie można będzie już odliczyć od podatku dochodowego. Obecnie w rozliczeniu PIT możemy odjąć aż 7,75 proc. od składki wynoszącej 9 proc.
Koniec z ryczałtem
To jeszcze nie wszystko. Składka zdrowotna będzie odprowadzana od całego dochodu brutto i nie będzie możliwości płacenia jej w zryczałtowanej formie, co jest możliwe w przypadku prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej. W tym roku ten ryczałt wynosi 382 zł.
Jak wskazuje prof. Adam Mariański, ekspert BCC ds. podatków, brak możliwości odliczenia składki zdrowotnej od podatku oznacza wzrost obciążeń, dla przedsiębiorców z 19 proc. do 28 proc., a w przypadku osób uzyskujących dochody z działalności osobistej z 32 proc. do 41 proc.
Najwyżej opodatkowane dochody z działalności osobistej będą jeszcze mocniej obciążone daninami publicznoprawnymi. Nastąpi także prawie 50 proc. wzrost obciążeń dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą
– podkreśla prof. Mariański.
Bardzo krytycznie podwyżkę PIT ukrytą jako składka zdrowotna bez odliczenia ocenia także Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Podkreśla, że dla przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą jako osoby fizyczne podatki rosną drastycznie, aż o połowę.
Jako ZPP postulat podniesienia kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł oraz drugiego progu podatkowego do 120 tys. zł - uznajemy za słuszny. Jednak finansowanie tego niemal wyłącznie z pracy ludzi na działalności gospodarczej jest niesprawiedliwe i może być szkodliwe dla gospodarki
– ocenia Cezary Kaźmierczak.
6 tys. zł brutto to nowa granica bogactwa
Dla słabiej zarabiających nowa kwota wolna od podatku oznacza niższe obciążenia podatkowe, ale od pewnego poziomu dochodów obciążenia zwiększają się i to znacznie. Granica pomiędzy wygranymi a przegranymi przebiega na poziomie nieco powyżej 6 tys. zł miesięcznego dochodu brutto.
Ministerstwo Finansów wprost akcentuje, że na Polskim Ładzie skorzysta jedynie ok. 40 proc. samozatrudnionych. To oznacza, że pozostałe 1,5 mln osób będzie musiało płacić wyższe podatki
– wskazuje Maciej Oniszczuk z kancelarii Oniszczuk & Associates, specjalizującej się w doradztwie prawnym i podatkowym.