Największy przewoźnik w Europie ogłosił ambitne plany rozwoju, w tym zwiększenie zatrudnienia w Polsce. Spotkania rekrutacyjne odbędą się w pięciu polskich miastach, a celem jest wzmocnienie floty przed sezonem letnim 2026.

Plany są ambitne: Ryanair dąży do osiągnięcia 300 milionów pasażerów do roku finansowego 2034. Aby plan się udał, konieczne jest zwiększenie zatrudnienia, dlatego utworzenie nowych miejsc pracy przewoźnik zapowiedział również w Polsce.
Spotkania rekrutacyjne dla zainteresowanych pracą na stanowisku personelu pokładowego organizowane przez Ryanair we współpracy z firmą rekrutacyjną „Crewlink” odbędą się w dniach 17–21 listopada w Krakowie, Katowicach, Gdańsku, Poznaniu i Warszawie.
Jakich kandydatów szuka Ryanair?
Wśród wymagań stawianych kandydatom znajdują się: wzrost w przedziale od 155 do 188 cm, umiejętność samodzielnego przepłynięcia 25 metrów, znajomość języka angielskiego, elastyczność oraz przyjazna osobowość.
Kandydatów mają przyciągać m.in. system pracy pięć dni w tygodniu i trzy dni wolne, możliwość podróży ze zniżką do ponad 250 kierunków obsługiwanych przez Ryanair oraz oferowane szkolenia. Przewoźnik nie ujawnia natomiast kluczowej kwestii, czyli wysokości zarobków, jednak jak podaje branżowy portal Fly4Free, przy 100 godzinach spędzonych na pokładzie pensja może przekroczyć 11 tys. zł brutto.
Więcej wiadomości na temat pracy można przeczytać poniżej:
Ryanair wypracował rekordowy zysk
Alicja Wójcik-Gołębiowska z Ryanaira podkreśla, że rekrutacja na 300 stanowisk sprawi, że przewoźnik będzie „mógł realizować intensywne działania w sezonie letnim 2026 r., kontynuując inwestycje i rozwój w całej Polsce”.
Irlandzkie linie lotnicze mają powody do zadowolenia: minione półrocze roku obrotowego 2025/26 były dla nich naprawdę udane. Zysk netto był rekordowy i wyniósł 2,54 mld euro, co oznacza wzrost aż o 42 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Przychody wzrosły do 9,82 mld euro, mimo że liczba pasażerów zwiększyła się jedynie o 3 proc. Skąd więc tak dobry wynik? Ceny biletów wzrosły o 13 proc., podczas gdy koszty zwiększyły się „tylko” o 4 proc.







































