REKLAMA

Rosja próbuje zatrzymać ucieczkę zachodnich firm i kapitału. To jak łapanie ryb gołymi rękami

Zachodnie sankcje w szybkim tempie zamieniają Rosję w gospodarczą pustynię. Bezwartościowy rubel, upadające banki, problemy z zaopatrzeniem i rosnące ceny, a do tego masowy exodus zachodnich firm, które z dnia na dzień porzucają gigantyczne inwestycje i przestają dostarczać swoje produkty. Rosyjski rząd desperacko próbuje im w tym przeszkodzić, ale idzie mu tak jak w przekonywaniu świata, że ludobójcza agresja na Ukrainę to niby operacja antyterrorystyczna.

Katastrofa gospodarcza Rosji. Rząd niezdarnie próbuje zatrzymać ucieczkę zachodnich firm i kapitału
REKLAMA

Rosyjski przemysł energetyczny w kilka dni stracił inwestycje warte dziesiątki miliardów dolarów. Najpierw udziały w Rosniefcie porzucił koncern BP, a potem do Brytyjczyków dołączyły między innymi brytyjsko-holenderski Shell, norweski Equinor (dawniej: Statoil) oraz amerykański Exxon, który osierocił inwestycję w wydobycie ropy na dalekim wschodzie – była to jedna z największych, jeśli nie największa zachodnia inwestycja w Rosji. Francuski Total na razie odciął finansowanie swoich rosyjskich inwestycji, ale już rozważa ich zakończenie.

REKLAMA

To tylko przykłady z sektora energetycznego, ale porzucanie rosyjskiego rynku następuje także w innych branżach. Rosyjski rząd próbuje temu przeciwdziałać, ale bez efektów. Premier Michaił Miszustina wprowadził we wtorek kontrolę kapitału, która ma uniemożliwić zachodnim firmom wycofywanie swoich inwestycji – rząd nie pozwolił im sprzedawać rosyjskich aktywów.

Problem dla reżimu w Moskwie jest taki, że porzucanie aktywów w Rosji odbywa się na normalnych zasadach, czyli firma szuka nabywcy swoich udziałów, któremu je sprzedaje po uzgodnieniu warunków. Teraz odbywa się to tak, że zachodnie firmy po prostu porzucają swoje inwestycje, jak śmieci na wysypisku. Zresztą patrząc na lecącą na łeb wycenę rosyjskich spółek energetycznych, porównanie ich akcji do śmieci jest jak najbardziej na miejscu.

REKLAMA

Jeszcze bardziej bolesne niż porzucanie aktywów spółek energetycznych przez zachodnie koncerny paliwowe jest jednak wycofywanie się z Rosji w trybie nagłym przez gigantyczne fundusze inwestycyjne. Już w niedzielę rząd w Oslo poinformował, że posiadający aktywa warte około 1,3 biliona dolarów norweski fundusz majątkowy porzuci udziały w 47 rosyjskich spółkach oraz rządowe papiery dłużne. Nie można też nie wspomnieć o przerwaniu transportu do Rosji towarów przez kontenerowce przez gigantów Maersk i MSC.

Skalę upadku rosyjskiej gospodarki na razie częściowo ukrywa zamknięcie od poniedziałku giełdy w Moskwie, bo rząd wie, że wraz z rozpoczęciem notowań wartość największych spółek, będących jeszcze tydzień temu dumą Władimira Putina, w ułamku sekundy zbliży się do zera. Wystarczy jednak zobaczyć, jak radzą sobie te spółki na zagranicznych giełdach, na których są notowane. Na przykład dzisiejsza wycena giganta paliwowego Łukoil to zaledwie kilka procent tego, ile był wart przed najazdem na Ukrainę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA