Nadchodzi pełne oskładkowanie umów zleceń. Rząd przymierzał się do ten od dawna, ale dotąd nie miał odwagi. Teraz się ośmiela, by zmniejszyć wynagrodzenia prawie miliona pracowników o kilkaset złotych miesięcznie. To byłby już drugi cios w tę grupę po Polskim Ładzie, na szczęście w piątek premier postanowił podarować jej poduszkę do miękkiego lądowania, jaką jest ulga dla klasy średniej - będzie w sam raz na osłodę.
Ok. 650 tys. osób na umowie zleceniu dorabia do emerytury czy etatu, a kolejne 350 tys. pracuje wyłącznie na podstawie takiej umowy. I niby właśnie premier Morawiecki obiecał, że jeśli zarabiają do 12 800 zł brutto, nic nie stracą, ale tylko z powodu Polskiego Ładu. Pracujący na umowach zlecenie mogą jednak wkrótce poczuć cios z zupełnie innej strony.
Składki od każdej zarobionej złotówki
Dotąd umowy zlecenia były oskładkowane tylko częściowo. Osoba zarabiająca na kilku umowach jednocześnie nie musiała płacić pełnych składek do ZUS, a jedynie składkę na ubezpieczenie zdrowotne, o ile była już w pełni ubezpieczona od kwoty co najmniej minimalnego wynagrodzenia, a w tym roku to 3100 zł brutto czy to na etacie czy w ramach działalności gospodarczej czy choćby nawet innej umowy zlecenie, ale również na kwotę nie mniejszą niż 3100 zł.
Teraz ma się to zmienić i każda złotówka zarobiona w ramach umowy zlecenie ma być w pełni oskładkowana. Co to oznacza dla miliona Polaków?
Przyjmijmy, że ktoś w ubiegłym roku zarabiał na umowie zlecenie 3 tys. zł, według starych zasad otrzymywał 2554 zł na rękę, natomiast po pełnym oskładkowaniu jego umowy dostanie 2266 zł, czyli o prawie 300 zł mniej.
Ktoś, kto zarabiał 6 tys. zł miesięcznie, dostawał w ubiegłym roku 5109 zł na rękę, a po reformie otrzyma 4533 zł - ponad 570 zł mniej miesięcznie - wylicza „Rzeczpospolita”.
Bolesne. Na szczęście pracujący na zleceniach oberwą tylko raz, choć zapowiadało się, że będą mieli jeszcze gorzej. Polski Ład zakładał bowiem, że nie będzie im przysługiwała ulga dla klasy średniej, a to oznaczałoby, że próg, powyżej którego osoby zarabiające na zleceniu traciłyby z powodu Polskiego Ładu, byłby na poziomie 4,9 tys. zł - wynikało wyliczeń Ministerstwa Finansów.
Granica ta miała być jeszcze niżej dla osób dorabiających na zleceniu do etatu czy działalności.
Przed tym jednak uratował ich premier, który w piątek podczas konferencji prasowej ogłosił, że pracujący na umowach zlecenie nie stracą nic, o ile zarabiają mniej niż 12 800 zł brutto.
Poczekajcie z pełnym oskładkowaniem do 2024 r.
Wracając do pełnego oskładkowania umów zleceń, to nawet ma sens - od lat wielu ekspertów podkreśla, że trzeba skończyć z arbitrażem na rynku pracy.
Pytanie, kiedy to się wydarzy? Pomysł reformy umów zleceń co prawda został zawarty w Krajowym Planie Działań na rzecz Zatrudnienia na 2022 r., który Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg rozesłała właśnie do konsultacji społecznych.
Ale eksperci wnoszą, by przepisy zaczęły obowiązywać dopiero o 1 stycznia 2024. Dlaczego? Bo teraz i tak wielu pracujących na zleceniach miało stracić przez Polski Ład. Ale skoro jednak nie, droga wolna...
Szczególnie, że dla rządu pełne oskładkowanie zleceń to jednak łakomy kąsek, bo według szacunków ZUS zwiększyłoby wpływy ze składek nawet o 4 mld zł rocznie.