Spłacasz kredyt? Nie oczekuj szybkiej obniżki rat. Dzisiejszy raport NBP odbiera nadzieję kredytobiorcom
W najnowszej projekcji NBP prognozuje, że inflacja zbliży się do celu dopiero za dwa lata. Ekonomiści, komentujący wtorkową publikację, dodają, że walka z rosnącymi cenami będzie trudna i żmudna, a na obniżkę stóp procentowych przyjdzie nam poczekać do 2024 r. Marne to wieści dla kredytobiorców spłacających hipoteki w złotym.
Szczytu inflacji w Polsce powinniśmy spodziewać nie w wakacje ani we wrześniu – jak mówiło się jeszcze miesiąc temu – ale w pierwszym kwartale 2023 r. Wzrost cen sięgnie wtedy 18,8 proc. – wynika projekcji inflacji NBP.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz przedstawiony w projekcji NBP zakłada, że inflacja w 2022 r. wyniesie 14,2 proc., a PKB wzrośnie o 4,7 proc. W 2023 r. będzie to odpowiednio 12,3 proc. i 1,4 proc., a w 2024 r. – 4,1 proc. i 2,2 proc. Jak widać, bank centralny oczekuje, że do celu inflacyjnego (2,5 +/1 proc.) zbliżymy się dopiero za dwa lata.
W marcu NBP spodziewał się, że inflacja w 2022 r. wyniesie 10,8 proc., a PKB wzrośnie o 4,4 proc. W 2023 roku CPI miała wynieść 9 proc., a wzrost gospodarczy 3 proc., w 2024 miało to być odpowiednio 4,2 i 2,7 proc.
Ceny energii wciąż będą napędzać inflację
Bank centralny zakłada, że inflacja bazowa w 2022 r. osiągnie 8,9 proc., w 2023 r. zmniejszy się do 7,5 proc., a w 2024 r. do 4,2 proc. Czynnik ryzyka dopalający inflację? Oczywiście wzrost cen energii.
NBP zakłada, że w 2022 roku średnioroczny wzrost cen energii wyniesie 33,9 proc., a w 2023 roku 30,9 proc. Zapytany na konferencji o prognozy wzrostów cen gazu i energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych domowych Dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Piotr Szpunar nie chciał szafować liczbami.
Ekonomiści Pekao uważają jednak, że autorzy projekcji założyli niższy wzrost cen rachunków dla odbiorców indywidualnych niż ten, który nas czeka od 1 stycznia 2023r.
Tarcza antyinflacyjna: miliardowe obciążenia dla finansów publicznych
Narodowy Bank Polski liczy się z tym, że szybujące na wysokim pułapie dynamika cen skłoni rząd przedłużenia tarczy antyinflacyjnej, być może nawet do pierwszych stycznia-lutego przyszłego roku. Efekt będzie taki, że w 2023 r. CPI będzie niższe niż zapisane w scenariuszu bazowym, a wyższe w 2024 r.
Koszt ustaw uchwalonych w ramach tarczy antyinflacyjnej (zmiany podatkowe, wypłata dodatków osłonowych i rekompensat dla sprzedawców gazu) NBP oszacował na 1,5 proc. PKB. Przedłużenie terminu jej obowiązywania do końca roku kosztowałoby nas 39 mld zł, wydłużenie tarczy do końca 2023 roku obciążyłoby finanse publiczne o kolejne 33,4 mld zł, w kolejnym roku byłoby to 35 mld zł.
Bank centralny odniósł się też do oczekującej na podpis prezydenta ustawy wprowadzającej wakacje kredytowe, zaznaczając, że nowe przepisy nie stanowią obciążenia dla finansów publicznych, ale są „istotne z punktu widzenia projekcji”.
Obniżek stóp procentowych kredytobiorcy nie zobaczą do 2024 r.
Projekcja inflacyjna NBP nie pocieszy kredytobiorców z przerażeniem przyglądających się rosnącym stopom procentowym. Ekonomiści komentujący wtorkową publikację sugerują, że walka z wysoką inflacją będzie trwać jeszcze długie miesiące. Eksperci ING są zdania, że to, kiedy wypadnie szczyt inflacyjny, będzie zależało do terminu zniesienie tarczy antyinflacyjnej.
Zdaniem ING w takim wypadku nie ma mowy, by RPP zdecydowała się na obniżki stóp pod koniec 2023 r. W podobnym tonie wypowiadają się ekonomiści mBanku.
W takiej sytuacji Rada Polityki Pieniężnej stanie teraz przed dylematem:
Eksperci mBanku obstawiają, że RPP zdecyduje się na tę drugą opcję.