Samorządowcy są oburzeni, bo w nowym Prawie oświatowym to kurator ma być tym, który dzieli i rządzi. I to on ma chronić nasze dzieci przed obcą indoktrynacją, która ma tyle wspólnego z podstawą programową co pięść z nosem.

Naszą edukację czekają spore zmiany. Tak przynajmniej wynika z opublikowanego w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów projektu nowelizacji Prawa oświatowego.
Główna modyfikacja ma polegać na zdecydowanym poszerzeniu kompetencji kuratorów oświaty, jako reprezentantów administracji rządowej. To oni mają m.in. decydować o tym, jakie organizacje pozarządowe będą mogły zaistnieć w szkolnych murach, a jakie będą musiały o tym zapomnieć. Co więcej: to właśnie kuratorzy oświaty mają mieć decydujący głos w obsadzaniu stanowisk dyrektorów szkół. Samorządowcy nie zostawiają na tych propozycjach suchej nitki.
Nowe Prawo oświatowe to zamach nasamorządowe szkoły
Zdaniem zasiadających w ZMP burmistrzów i prezydentów miast te propozycje to nic innego jak próba upartyjnienia i centralizacji systemu edukacji w Polsce. Ich zdaniem w ten sposób rząd chce mieć władze w kolejnym obszarze - tym razem oświacie. Po proponowanej nowelizacji przecież kuratorzy mają otrzymać praktycznie nieograniczoną władzę. Będą mogli np. wnioskować do samorządu o wyrzucenie dyrektora szkoły z pracy. Nawet w trakcie trwania roku szkolnego. A tym, którzy kuratorom podpadną ma nawet nie przysługiwać wypowiedzenie.
Zygmunt Frankiewicz te propozycje legislacyjne nazywa jednoznacznie: jego zdaniem to „rozwiązania szkodliwe dla polskiej edukacji, szkodliwe dla dzieci i młodzieży, nauczycieli oraz rodziców”. Jest też, jak przekonuje szef ZMP, niezgodne z Konstytucją.
Czarnek: nie ma czegoś takiego jak autonomia szkół
Ale wszystko wskazuje na to, że takie argumenty nikogo w Ministerstwie Edukacji i Nauki nie przekonają. Dał temu wyraźnie wyraz szef resortu Przemysław Czarnek, który w rozmowie z Radiem Wrocław jednoznacznie stwierdził, że nie istnieje coś takiego jak autonomia szkół.
Przekonuje jednocześnie, że nowe Prawo oświatowe to może być też skuteczna broń dla samych dyrektorów szkół, którzy zdarza się, że muszą ulegać różnym naciskom samorządowców.
Czarnek uważa, że te zmiany nie powinny spotkać się z żadnym pretekstem nauczycieli, bo - jak uważa minister edukacji i nauki - nie mają one nic wspólnego z ich pracą.