Polski rynek pracy wchłonął tysiące uchodźców z Ukrainy, a liczba wakatów i tak wzrosła
Polski rynek pracy jest tak głodny rąk do pracy, że pomimo zatrudnienia dziesiątek tysięcy uchodźców z Ukrainy liczba wakatów cały czas szybko rośnie. To także pokazuje, że dane o bezrobociu rejestrowanym to w dużej mierze fikcja, a armia bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy to często po prostu łowcy benefitów, a nie osoby bezsilne w poszukiwaniu pracy.
Główny Urząd Statystyczny opublikował w piątek dane z polskiego rynku pracy, które pokazują, że kryzys z niedoborem pracowników wciąż się pogłębia. Na koniec marca było oficjalnie 158,7 tys. wolnych miejsc pracy, czyli niemal o połowę więcej niż rok temu. W stosunku do stanu na koniec grudnia liczba wakatów zwiększyła się o 15 proc.
Sytuację na polskim rynku pracy dobrze oddaje następująca statystyka podana przez GUS: w pierwszym kwartale 2022 r. na jedno zlikwidowane miejsce pracy przypadły 2,3 nowo utworzone miejsca. To sprawia, że kryzys niedoboru rąk do pracy się pogłębia. Dane GUS-u pokazują, że w ciągu trzech pierwszych miesięcy bieżącego roku wolne miejscami pracy miała aż co piętnasta firma. Rok temu – co osiemnasta.
Oczywiście problem braku pracowników dotyka w zdecydowanej większości prywatne firmy. GUS podaje, że wśród wszystkich podmiotów dysponujących wolnymi miejscami pracy aż 87,6 proc. należy do sektora prywatnego. Ponad połowa (56,7 proc.) wolnych miejsc pracy jest w firmach zatrudniających maksymalnie dziewięć osób.
Chłonny rynek pracy
Najnowsze dane GUS-u obejmują okres do końca marca, czyli sięgający ponad miesiąc od dnia, w którym zaczął się gwałtowny napływ uchodźców z Ukrainy z powodu napaści Rosji na ten kraj. To wprawdzie nieco za mało, by miarodajnie ocenić wpływ tej fali uchodźców na polski rynek pracy, ale jest oczywiste, że straszenie „odbieraniem miejsc pracy przez Ukraińców” było co najmniej bezpodstawne.
Jak podała minister pracy Marlena Maląg, na podstawie nowych, uproszczonych przepisów pracodawcy zgłosili zatrudnienie ponad 220 tys. obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski po 24 lutego. Specjalna ustawa pozwala na nadawanie numerów PESEL obywatelom Ukrainy, którzy przybyli do Polski w związku z wojną. To daje im między innymi dostęp do polskiego rynku pracy.
Zgodnie z rządowymi danymi od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę granicę polsko-ukraińską przekroczyło 3,95 mln osób, ale wielu obywateli tego kraju wróciło już do ojczyzny. Od 24 lutego z Polski do Ukrainy odprawiono 1,96 mln osób.
Niezrealizowany popyt na pracę
GUS prowadzi bardzo skrupulatne badania polskiego rynku pracy, które pozwalają określić skalę niedoboru pracowników, co fachowo nazywa się niezrealizowanym popytem na pracę. Muszą być jednocześnie spełnione trzy warunki:
- miejsca pracy w dniu sprawozdawczym były faktycznie nieobsadzone,
- pracodawca czynił starania, aby znaleźć osoby chętne do podjęcia pracy,
- w przypadku znalezienia właściwych kandydatów pracodawca byłby gotów do natychmiastowego przyjęcia tych osób.
O sytuacji na rynku pracy dużo mówi też wskaźnik wolnych miejsc pracy, który pokazuje, jaki jest udział wolnych miejsc pracy w sumie zagospodarowanych i niezagospodarowanych miejsc pracy w danym okresie. Pod koniec pierwszego kwartału 2022 r. wskaźnik ten wyniósł 1,25 proc. Rok temu było to 0,9 proc. Według GUS-u pod koniec marca w Polsce było nieco ponad 12,5 mln obsadzonych miejsc pracy.
Bezrobocie w Polsce to fikcja
Z opublikowanych niedawno przez GUS na temat bezrobocia wynika, że liczba osób zarejestrowanych w urzędach pracy wyniosła w kwietniu 878 tys. wobec 902,1 tys. osób w marcu. GUS podał też dane o bezrobociu liczone metodą BAEL (Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności), powszechnie stosowaną poza Polską. W okresie styczeń-marzec bezrobocie BAEL wyniosło zaledwie 3,1 proc.
Problem z danymi o bezrobociu jest taki jak ogólnie ze statystyką — otrzymujemy uśrednioną dla całego kraju wartość, która często mocno odstaje od lokalnych uwarunkowań. Stopa bezrobocia BAEL na poziomie 3,1 proc. oznacza, że w niektórych miejscach występują pewne problemy ze znalezieniem pracy, ale w wielu innych chętnych do pracy nie ma w ogóle.
Nawet przy idealnej równowadze pomiędzy liczbą miejsc pracy a liczbą chętnych do jej podjęcia wskaźnik bezrobocia nigdy nie wyniesie zero. W każdej zdrowej gospodarce występuje tak zwane bezrobocie naturalne. Oczywiście istnieje wśród ekonomistów spór w tej kwestii, ale zazwyczaj przyjmuje się, że wynosi od 2 do 5 proc.
Skąd się bierze bezrobocie naturalne? W każdym momencie pewna część ludzi aktywnych zawodowo z różnych przyczyn zmienia pracę i zanim podejmie kolejną, przez jakiś czas nie pracuje.
Problem z bezrobociem rejestrowanym polega na tym, że spora część osób zarejestrowanych w pośredniakach robi to dla określonych korzyści, na przykład dla dotacji do założenia działalności gospodarczej czy stworzenia miejsca pracy. Nic więc dziwnego, że bezrobocie rejestrowane jest zawsze znacznie wyższe niż BAEL.