PGG na skraju bankructwa? Górnicy przestrzegają rząd przed wybuchem potężnego konfliktu
Związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej ostrzegają wicepremiera i szefa aktywów państwowych, że jak spółka szybko nie dostanie solidnego zastrzyku gotówki, to po największej firmie węglowej w UE nie będzie co zbierać.

O tym, że w PGG dzieje się bardzo źle pod względem finansowym, słychać od dłuższego czasu. Tamtejsze służby prasowe za każdym razem zaprzeczały doniesieniom medialnym jakoby za chwilę – kwestia paru miesięcy – miałoby zabraknąć pieniędzy na pensje i składki ZUS. Tym razem larum podnieśli sami górnicy. Związkowcy postanowili kolejny raz napisać do wicepremiera Jacka Sasina, szefa aktywów państwowych.
PGG upadnie, zanim zaczną się negocjacje z Komisją Europejską?
Związkowcy ostrzegają, że sytuacja finansowa PGG jest tak trudna, że raczej nie ma co liczyć na to, że spółka dotrwa do negocjacji z Komisją Europejską, która – jak to zawarto w porozumieniu górników z rządem z 25 września 2020 r. – musi zgodzić się na plan restrukturyzacji polskiego górnictwa. Ten zakłada nie tylko sukcesywne zamykanie kopalń przez najbliższe trzy dekady, ale też dotowanie wydobycie węgla w pierwszych latach z pieniędzy publicznych.
Nie do końca jednak wiadomo, kiedy takie rozmowy z Brukselą mogłyby się zacząć. Po podpisaniu porozumienia we wrześniu najpierw rząd pokazał swój projekt umowy społecznej, którzy związkowcy wyrzucili do kosza. Potem sami przedstawili swoje propozycje. Te – jak zapewnia resort aktywów państwowych – mają być fundamentem przyszłej umowy społecznej. Kolejna runda negocjacji zaczyna się we wtorek.
W liście do Jacka Sasina górnicy z PGG ostrzegają, że zanim dojdzie do ich końca, „Polska Grupa Górnicza może utracić płynność finansową i Śląsk stanie się miejscem potężnego konfliktu społecznego”.
Wypatrywanie pieniędzy z PFR
Napisany w alarmującym tonie list trafił także na ręce premiera Mateusza Morawieckiego. Bo górnicy mają pretensje do polskiego rządu nie tylko za wstrzymanie wydobycia w zeszłym roku. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego węgla z PGG dalej jak do tej pory nie kupuje polska energetyka, skazując spółkę na bankructwo. Przypomnijmy, że pod koniec zeszłego roku najpierw Tauron, a potem PGE wyraziły chęć renegocjacji kontraktu z PGG, tak aby dostosować go do sytuacji rynkowej.
Górnicy twierdzą, że nawet w takich niesprzyjających warunkach PGG ma szansę jeszcze wyjść na finansową prostą. Musi być jednak spełniony podstawy warunek. Chodzi o uwzględnienie wniosków PGG do Polskiego Funduszu Rozwoju w sprawie pożyczki płynnościowe lub pożyczki preferencyjnej. Od samego początku PFR stał na stanowisku, że taka pomoc jest możliwa, jeśli PGG przedstawi plan restrukturyzacji, który jest obecnie przedmiotem negocjacji z rządem. I kółko się zamyka. Ponad miesiąc temu pytaliśmy PFR czy coś się w tym względzie zmieniło. Brak odpowiedzi do dzisiaj sugeruje, że jednak nic.
Czy reanimacja PGG to dobry pomysł?
Czy pieniądze z PFR naprawdę pomogą PGG? Zgodnie z informacjami z Ministerstwa Aktywów Państwowych od stycznia do listopada ubiegłego roku polskie górnictwo wygenerowało 3 mld 843,2 mln zł straty netto. Ponad połowa tej kwoty – jakieś 2 mld zł – to „zasługa” PGG. I teraz zmierzamy w kierunku zasypywania tej dziury z publicznych pieniędzy.
Już raz i to wcale nie tak dawno byliśmy świadkami reanimowania polskiego górnictwa. W 2013 r. ówczesna Kompania Węglowa miała straty na poziomie 699 mln zł. Rok później węglowej spółce na pomoc przyszedł Sejm, który tak zmienił ustawę o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2008-2015 r., że KW przez półtora roku nie musiała spłacać zaległych zobowiązań wobec ZUS-u. Minęły niecałe dwa lata i w 2016 r. KW znowu znalazła się pod ścianą. Wtedy rządzący postanowili zrobić podmianę a przy okazji trochę długów zamietli pod dywan. Tak powstała Polska Grupa Górnicza. Co powstanie na jej gruzach?