REKLAMA

Światowa Organizacja Zdrowia nie ma czego świętować. Jej recepta na papierosy nie działa

Już po raz 36. w ostatni dzień maja będziemy świętować Światowy Dzień bez Papierosa. Ale tak po prawdzie nie ma za bardzo czego świętować. Okazuje się bowiem, że Konwencja Ramowa Światowej Organizacji Zdrowia o Ograniczaniu Użycia Tytoniu (WHO FCTC) najzwyczajniej w świecie nie działa. Co więcej: sukces w walce z papierosami jest po stronie tych państw, które idą pod prąd WHO.

papierosy-koszty-budzet
REKLAMA

Konwencję WHO FCTC, która miała przyspieszyć walkę z papierosami, przyjęto 20 lat temu. Przez te dwie dekady nie doszło jednak do żadnego przełomu, a walka z tym najpowszechniejszym na świecie nałogiem stoi w miejscu. Wszak na paczkach papierosów pojawiły się już ostrzeżenia z drastycznymi zdjęciami, zakazano aromatów, a cena tych produktów regularnie rośnie. To miała była droga do sukcesu. A okazała się ślepym zaułkiem. Liczba palaczy miała spadać. A pozostaje bez zmian. W 2003 r. paliło na świecie ok. 1,1 mld ludzi.

REKLAMA

Dzisiaj jest ich tyle samo. I sama WHO przyznaje, że niespecjalnie wiele się tu zmieni w kolejnych latach. Tylko w UE, jak podaje Eurobarometr Komisji Europejskiej, prawie prawie połowa (49 proc.) nałogowych palaczy twierdzi, że nawet nie myślą o rzuceniu papierosowego nałogu. Nie chcą – i już. WHO ma dla nich tylko jedną odpowiedź: jak nie chcecie rzucać – to umierajcie. Innych dróg nie ma. Sęk w tym, że są. I działają.

Papierosy odporne na Konwencję WHO

Zespół badaczy z renomowanych ośrodków akademickich w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, przeanalizował dane z 71 państw, reprezentujących 85 proc. światowej populacji i 95 proc. globalnego rynku konsumentów papierosów. Wnioski nie są zbyt optymistyczne.

W badaniu nie znaleziono żadnych dowodów na to, że globalny postęp w zmniejszaniu konsumpcji papierosów przyspieszył dzięki konwencji WHO FCTC. Co ciekawe: w Europie liderem w walce z papierosową epidemią są kraje, które wybrały inną ścieżkę postępowania w walce z papierosami niż ta rekomendowana przez WHO. Dotyczy to m.in. Szwecji (tylko 5,6 proc. palaczy) i Wielkiej Brytanii (13 proc. palaczy). Tam jednak postawiono na wspieranie alternatywy dla papierosów.

Przykładowo, w Wielkiej Brytanii rząd rozda darmowe e-papierosy w ramach programu Swap to stop. Do tego dojdzie 400 funtów na zakup środków wspomagających rzucenie palenia. W ten sposób Brytyjczycy chcą w 2030 r. mieć już jedynie 5 proc. nałogowych palaczy papierosów i stać się „krajem wolnym od dymu papierosowego”. Z kolei w Szwecji pomysłem na antypapierosową strategię są snusy, czyli torebki z tytoniem lub z samą nikotyną (tzw. biały snus) umieszczane pod wargą. Już teraz ze snusu korzysta w Szwecji dwukrotnie więcej osób, niż z papierosów. A odsetek palaczy papierosów spadł tam trzykrotnie w ostatnich 15 latach, do najniższego poziomu w UE.

Wreszcie, w Stanach Zjednoczonych odsetek palaczy jest dzisiaj najniższy w historii – wynosi 11%. Od lat amerykański urząd zdrowotny FDA promuje wśród palaczy podejście nazywane harm reduction, czyli redukcją szkód. Również na drugim krańcu globu, w Japonii, papierosy stopniowo znikają z rynku. W dekadzie 2011-2021 ich sprzedaż spadła aż o 46 proc., a według badaczy z American Cancer Society, opublikowanej w periodyku naukowym BMJ on Tobacco Control, jest „wysoce prawdopodobne”, że spadek sprzedaży papierosów w Japonii można przypisywać podgrzewaczom tytoniu: ich sprzedaż rosła równolegle do malejącej sprzedaży papierosów. A u nas rzecznik Ministra Zdrowia i sam Minister Zdrowia nie mogą jakoś znaleźć wspólnego języka. Bo jeden mówi, że istnieją „zdrowsze” alternatywy dla papierosa, a drugi temu zaprzecza.

W Polsce walka z papierosami trwa tylko na papierze

Konwencja WHO FCTC miała doprowadzić do spadku ogólnej liczby palących. Z zawartych w niej rekomendacji Polska wywiązuje się ponoć – bazując na ocenie samej WHO – wręcz doskonale. Tyle tylko, że to malowanie trawy na zielono. Bo rośnie i sprzedaż papierosów, i liczba palaczy. Ta ostatnia zanotowała wzrost o 3 pkt. proc.: z 26 proc. w 2021 r. do prawie 29 proc. obecnie. Konwencję WHO podpisaliśmy w 2003 r. Tylko na globalną walkę z „papierosową epidemią” wpłaciliśmy do WHO ponad 3,15 mln zł. A efekty są odwrotne od zamierzonych, bo liczba palaczy i sprzedaż papierosów – rosną u nas od lat.

Patrząc na nieskuteczność mechanizmów FCTC nad Wisłą i na świecie – to dosłownie „przepalone pieniądze”. Za taką kwotę można byłoby zrobić np. kampanię edukacyjną skierowaną do palaczy. Tym tropem przez lata szły zresztą inne kraje, jak np. Nowa Zelandia czy Wielka Brytania. A Ministerstwo Zdrowia nic sobie z tego problemu nie robi. Ba, sam resort wymienia palenie papierosów jako główny czynnik ryzyka dla zdrowia polskiej populacji. Tymczasem Minister Zdrowia Adam Niedzielski, nie wie nawet tego, jaki odsetek Polaków pali papierosy, co udowodnił w porannej rozmowie u Roberta Mazurka w RMF FM.

Poratujemy zatem Pana Ministra danymi. Według ostatniego raportu PAN papierosy pali 28,8 proc. Polaków. Tymczasem – według tego samego raportu – z e-papierosów korzysta 4,8 proc., a z podgrzewaczy tytoniu – 4 proc.. Minister był przekonany, że te 28,8 proc. obejmuje też e-papierosy i podgrzewacze. Przekonywał też, że to e-papierosy i podgrzewacze są dzisiaj głównym zmartwieniem resortu. Bo podobno młodzi ludzie zaczynają od tych urządzeń swoją szkodliwą przygodę z nikotyną.

Poratujemy zatem Pana Ministra danymi po raz drugi: według badania NIZP-PZH, czyli instytucji, którą nadzoruje Ministerstwo Zdrowia, dla co drugiego nastolatka pierwszym w życiu wyrobem z nikotyną był papieros (55,6 proc.). Dla co trzeciego (32,3 proc.) był to e-papieros na płyn. A najrzadziej młodzi sięgają w pierwszej kolejności po podgrzewacze tytoniu (0,2 proc.) oraz woreczki nikotynowe (0,1 proc.).

Na ok. 8 mln osób palących mamy raptem 3 (słownie: trzy) poradnie specjalistyczne. NFZ zaś nie refunduje żadnego medykamentu wspierającego rzucenie palenia. Samo leczenie nikotynizmu kontraktuje jedynie ponad 50 lekarzy w 5 z 16 województw. Nic dziwnego, że Eurobarometr KE z lutego 2021 r. wskazuje, że Polacy są 1 z 3 nacji w w UE najrzadziej rzucających nałóg. Rozwód z papierosami deklaruje zaledwie 12 proc. polskich palaczy. Gorsze wyniki były tylko na Wegrzech (11 proc.) i w Rumunii (8 proc.).

Ministerstwo Zdrowia przyznaje: ponieśliśmy porażkę

Nałogowe palenie papierosów to nie tylko konkretne straty zdrowotne (co roku ten nałóg zabija ponad 80 tys. Polaków), ale też budżetowe. Raport PAN szacuje, że sięgają nawet 57 mld dol. rocznie, z czego 7 mld dol. to koszty leczenia palaczy, a 50 mld dol. – straty dla gospodarki. Rząd do tej pory nie przedstawił żadnej strategii walki z papierosami, przez co też profilaktyka antypapierosowa u nas leży. I już wiadomo, że plany Ministerstwa Zdrowia, żeby w 2030 r. liczba palaczy w Polsce spadła poniżej 5 proc. - nie powiodą się. Sam resort otwarcie mówi o porażce:

Tyle tylko, że to pół-prawdy. Bo palimy rok do roku coraz więcej od 2015 r. Na długo przed pandemią. Co ciekawe, wyjątkiem był właśnie pierwszy pandemiczny rok (2020 r.) – wtedy sprzedaż papierosów nieznacznie spadła (o 1,8 mld sztuk). Za to w 2022 r. padł u nas sprzedażowy rekord: nasi rodacy wypalili niecałe 50 mld sztuk papierosów. Przy okazji warto dodać, że jesteśmy papierosowym rajem Europy. Bo mamy drugie, zaraz po Bułgarii, najtańsze papierosy w UE.

REKLAMA

Odciążeniem dla systemu opieki zdrowotnej i budżetu, nadwyrężonych długiem zdrowotnym po pandemii, może przynieść tylko zmiana naszego podejścia. Eksperci ds. zdrowia publicznego przekonują, że otwarcie się resortu zdrowia na strategię redukcji szkód spowodowanych paleniem papierosów, byłoby jakąś formą „ulgi” dla ekonomicznych kosztów tego nałogu.

Taką drogę wybrał np. rząd z Czech. Plan naszych południowych sąsiadów zakłada m.in. preferencyjne opodatkowanie alternatywy dla palaczy: e-papierosy, podgrzewacze tytoniu czy saszetki z nikotyną. Praga wierzy, że dzięki temu osoby palące dotąd papierosy – przejdą na któryś z mniej szkodliwych wyrobów z nikotyną, bo będzie on tańszy niż paczka fajek. Ale światełka w tunelu są. Wiceminister Zdrowia, Waldemar Kraska, odnosząc się do planu Czech na Europejskim Kongresie Gospodarczym przyznał, że resort weźmie pod uwagę doświadczenia innych państw.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA