Saudowie, Iran i Rosja uderzą w unijne zapędy ograniczania paliw kopalnych
Zaskakujące negocjacje ministrów ds. klimatu i środowiska ok. 40 państw w Berlinie na temat ustalenia porządku obrad zbliżającego się Szczytu Klimatycznego ONZ COP28 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Coraz więcej państw uważa, że walka z paliwami kopalnymi nie ma sensu, ale z emisjami, które wywołują, już tak. Unia Europejska spychająca na boczny tor gaz, ropę i węgiel, jest coraz bardziej osamotniona.
Wszystko wskazuje na to, że listopadowy Szczyt Klimatyczny ONZ COP28, który zorganizowany będzie w Dubaju, może przejść do historii. Wychodzi bowiem na to, że będziemy tam świadkami boju o przyszłość paliw kopalnych. I los tej potyczki wcale nie jest przesadzony. Siły po obu stronach są raczej takie same. Aczkolwiek ostatnio można odnieść wrażenie, że broniący paliw kopalnych wysunęli się trochę do przodu.
Tak przynajmniej wynika z negocjacji ministrów klimatycznych z ok. 40 państw, którzy debatowali nad porządkiem obrad dwutygodniowego COP28. Sprawdziły się tym samym wcześniejsze sugestie rządu ZEA, jak i Sultana al-Jabera, technokraty kierującego państwową firmą naftową w Abu Dhabi, którego mianowano przewodniczącym COP28.
Paliwa kopalne, UE mniejszą liczbą sojuszników
Tym razem nie było już żadnych wątpliwości. W Berlinie doszło do podziału na państwa, które chcą wysłać paliwa kopalne na jak najszybszą emeryturę i te, dla których to nie same paliwa kopalne są problemem, tylko ich emisje. Stopniowe wycofywanie się z paliw kopanych poparła niezbyt liczna grupa krajów, w tym UE, Chile, Kolumbia i małe kraje wyspiarskie. A co z resztą?
Takie jest zdanie Arabii Saudyjskiej, Iranu, Rosji i innych producentów ropy. Sprzeciwiają się całkowitemu wycofaniu z paliw kopalnych. Co ciekawe: zielonej polityki UE w Berlinie nie poparły też Stany Zjednoczone, które także stwierdziły, że bardziej należy koncentrować się na emisji paliw kopalnych. Argumentowano, że to szczególnie istotne dla krajów rozwijających się, gdzie OZE charakteryzują się wysokim kosztem początkowym.
Bój o wychwytywanie i składowanie CO2
Dla zwolenników paliw kopalnych głównym celem jest rozwój technologii CCS, czyli wychwytywania i składowania dwutlenku węgla. Jak donosi Climate Home: najgłośniej w tej sprawie postulują kraje eksportujące paliwa kopalne.
W tym przypadku też nie wszyscy podzielają taką opinie. Przeciwnicy CCS podkreślają wysokie koszty takiej technologii, niejasne rany czasowe i niezidentyfikowany do końca wpływ na środowisko. Przytacza się przy tej okazji ostatnie wyliczenia naukowców z Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu ONZ (IPCC), którzy szacują, że wychwytywanie tony CO2 kosztuje do 50 do 200 dol.
Tymczasem zastępowanie paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii, to w pierwszej kolejności oszczędności, a nie kolejne wydatki. Niektóre rządy w technologii CCS widzą jedynie odwrócenie uwagi, co pozwala firmom paliwowym na dalszą, szkodliwa dla klimatu, produkcję gazu, ropy i węgla.