Komentując dane o produkcji przemysłowej, cieszyłem się niedawno, że dane są wyższe od prognoz, a polska motoryzacja łapie wiatr w żagle. Jeśli jednak w badaniu PMI jest choć trochę racji, to czeka nas istny armagedon. Nasze firmy będą musiały poradzić sobie nie tylko z kryzysem w Polsce, ale może przede wszystkim w Niemczech.
PMI dla polskiego przemysłu spadł w październiku do 42 pkt. z 43 pkt. we wrześniu. Poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. indeks znajduje się od pół roku, a to oznacza dekoniunkturę.
Autorzy badania wskazują, że październikowe pogorszenie nastrojów wśród polskich przedsiębiorców wynika ze spadającej produkcji i kurczących się nowych zamówień.
Gospodarka zwalnia, ale ceny nie chcą przestać rosnąć
Ekonomista S&P Global Market Intelligence Paul Smith uważa, że pogorszenie się wyników w polskim sektorze przemysłowym to efekt wojny w Ukrainie, rosnącej inflacji i niepewnych perspektyw gospodarczych.
I dodaje, że w związku ze spodziewaną recesją firmy oczekują osłabienia presji inflacyjnej.
Polski Instytut Ekonomiczny w przesłanym do Bizblog.pl komentarzu oczekuje, że w czwartym kwartale czeka nas wyraźne spowolnienia w przemyśle, ale wcale nie musi to oznaczać, że wzrost cen wytraci szybkość.
I wskazuje, że w całej Europie przemysł zaczyna kuleć. W strefie euro PMI spadł z 49,6 do 48,5 pkt., zaś w Niemczech z 47,8 do 45,7 pkt.
Wyniki są podobne jak na początku pierwszej fali COVID-19
– zauważa PIE.
W opinii ekspertów instytutu przedsiębiorcy już zaczynają się borykać z osłabieniem popytu, planują więc wstrzymywać tworzenie nowych miejsc pracy.
Polski firmy będą musiały podołać spowolnieniu w Niemczech
Odczyty PMI potwierdzają też słabe wyniki badań koniunktury GUS, z których wynika, że najgorzej radzą sobie przedsiębiorcy z sektora budowlanego i właśnie przemysłu.
Jak wyjaśnia, aktywność spada wśród producentów dóbr trwałych – elektroniki i mebli.
To kolejne prognozy, które sugerują, że pod koniec roku gospodarka ostro wyhamuje.