W górnictwie wrze. Rząd próbuje gasić pożar, ale związkowcy mają już dość Jacka Sasina
Górnicza „Solidarność” pisze do premiera i chce dymisji Jacka Sasina. Związkowcy boją się, czy ich kopalnie zostaną jeszcze otwarte i czy będą mieć pracę. Wyliczają, że Polska Grupa Górnicza może stracić nawet 500 mln zł.
Fot. PGG
We wtorek przed południem ma ruszyć kolejna runda negocjacji między zarządem PGG a związkowcami. Tematem ma być kolejny miesiąc cięć w wydobyciu i w uposażeniach górników: o 20 proc. Wcześniej związkowcy zgodzili się na takie obostrzenia pod warunkiem przedstawienia planu naprawczego spółki. Termin mija w środę.
Rozmowy będą prowadzone w szczególnych warunkach. Jackowi Sasinowi, wicepremierowi i ministrowi aktywów państwowych, udała się bowiem rzecz nadzwyczajna i niespotykana. Jedną decyzją podzielił nie tylko Ślązaków, ale też górnicze związki zawodowe. Zdaniem z kolei ekspertów najnowsze obostrzenia w kopalniach mogą mieć też tragiczne konsekwencje gospodarcze.
Górnicza „Solidarność” żąda odsunięcia Sasina
Bolesław Śmiały, Piast, Ziemowit, Halemba-Wirek, Pokój, Chwałowice, Marcel, Rydułtowy, Mysłowice-Wesoła oraz Wujek z PGG i Knurów-Szczygłowice, oraz Budryk z JSW – wszędzie tam węgiel nie będzie wydobywany przez najbliższe trzy tygodnie - do 30 czerwca. W tym czasie górnicy z tych kopalń mają mieć wypłacane 100 proc. postojowego.
Podjęta przez ministra aktywów państwowych decyzja rozsierdziła związkowców z „Solidarności”. Zwracają uwagę, że pokrycie 100 proc. postojowego dla wszystkich górników najpewniej odbędzie się ze środków PGG. Nie ma – zdaniem związkowców – przepisów, które pozwalałyby sięgnąć do innego źródła. Jeżeli do tego doliczymy ograniczenie możliwości przychodowych spółki przez wstrzymanie wydobycia, to PGG w miesiąc może stracić nawet 500 mln zł.
Pozostawienie kompetencji w tym zakresie w gestii ministra Sasina będzie oznaczało pańskie przyzwolenie na likwidację Polskiej Grupy Górniczej i utratę dziesiątek tysięcy miejsc pracy
– piszą związkowcy PGG w liście do premiera i apelują o odsunięcie jak najdalej od górnictwa wicepremiera Jacka Sasina.
Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz stawia sprawę jasno: za trzy tygodnie górnicy mogą nie mieć do czego wracać.
A jeśli to tylko pretekst do zamykania kopalń?
Okazuje się jednak, że nie wszyscy aż tak głośno biją na alarm. Zdaniem związkowców z WZZ Sierpień 80 decyzja o wstrzymaniu wydobycia w kopalniach PGG i JSW jest jak najbardziej słuszna, tyle że sporo spóźniona.
Gdybyśmy ją wprowadzili na początku maja, to uniknęlibyśmy gehenny, jaką musieli przechodzić górnicy i Ślązacy, a skala epidemii byłaby znacząco niższa
- przekonuje przewodniczący Sierpnia 80 Bogusław Ziętek.
Pojawia się też przy okazji coraz więcej głosów, że to całe wstrzymanie wydobycia jest jedynie pretekstem, który ma pozwolić rządowi na cięcia w zatrudnieniu coraz mniej rentownego górnictwa. W te sugestie nie wierzy Bogusław Ziętek.
Myślę, że rządzący zdają sobie sprawę, że wykorzystanie tej sytuacji do likwidacji kopalń oznaczałoby katastrofę na niewyobrażalną skalę. Na Śląsku nastroje są podłe i złość aż kipi w ludziach. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś, siedząc na beczce prochu, bawił się zapałkami
– uważa Ziętek.
Ministerstw uspokaja. To epidemia, a nie pretekst
W odpowiedzi na list górniczej „Solidarności” do premiera, w którym związkowcy domagają się natychmiastowego wycofania z decyzji o wstrzymaniu wydobycia i odsunięciu od spraw górniczych Jacka Sasina, Ministerstwo Aktywów Państwowych opublikowało specjalny komunikat. Resort informuje w nim, że decyzja o wstrzymaniu wydobycia „podyktowana jest wyłącznie względami bezpieczeństwa zdrowotnego górników, ich rodzin oraz mieszkańców Śląska”.
Decyzja ta – przekonuje MAP – podjęta była zgodnie z rekomendacjami Ministra Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego. Resort dodaje, że nie ma też mowy o jakimś tajemnym planie zamykania kopalń.
W żadnym wypadku celem tych decyzji nie jest trwałe zaprzestanie wydobywania węgla w zatrzymanych kopalniach, wręcz przeciwnie chodzi o to, aby zakłady te mogły jak najszybciej powrócić do normalnego wydobycia
- czytamy w komunikacie MAP.
MA podkreśla, że po trzech tygodniach zatrzymania wydobycia kopalnie te powrócą do normalnej pracy. „Nie ma więc mowy o likwidacji miejsc pracy” – podkreśla resort Jacka Sasina.
Nowa górnicza centrala Węglokoks?
Być może związkowcy z „Solidarności” wcale jednak nie przesadzają i coś jest na rzeczy? Jak pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Biznesalert.pl, jest to prawdopodobne. Tajny projekt dotyczący restrukturyzacji górnictwa jest już gotowy. Najnowsza koncepcja zakłada to, o czym mówiło się od miesięcy: powołanie do życia podmiotu, który mógłby koncentrować wszystkie zakłady wydobywcze w kraju.
Nie chodzi o nową spółkę Polski Węgiel. Taka górniczą centralą miałby za to stać się Węglokoks. W drugiej połowie 2020 r. pod jego skrzydła miałyby trafić kopalnie PGG i Tauron Wydobycie. Z kolei JSW i Lubelski Węgiel Bogdanka zachowałyby autonomiczność, ale jednak handel ich węglem byłby w gestii Węglokoksu.
Co dalej? Przegląd kopalń i zamknięcie tych najmniej rentownych. Do końca 2023 r. - bo tylko do tego czasu Polska, za zgodą UE, może korzystać z pomocy publicznej przy okazji redukowania liczby swoich zakładów wydobywczych.