REKLAMA

Polacy zakładają fundusz do inwestycji w bitcoina i ethereum. Wybrali Estonię. Jak myślicie dlaczego?

Geco Capital OU to firma z polskim rodowodem, która kryptowalutową giełdę derywatów i fundusz założyła w Estonii. Wszystkiemu winien brak regulacji i stabilności prowadzenia biznesu kryptowalutowego w Polsce.

Polacy zakładają fundusz do inwestycji w bitcoina i ethereum, ale w Estonii. Narzekają na polskie prawo
REKLAMA

Geco.one w Estonii działa od 2018 roku, ale dopiero niedawno udało się jej uzyskać pozwolenie, aby założona przez Polaków spółka mogła tworzyć oraz zarządzać funduszami alternatywnymi, czyli na przykład takimi, inwestującymi w bitcoina czy ethereum. Właśnie te dwie, największe kryptowaluty znalazły się zresztą na celowniku Geco.one.

REKLAMA

Polska Komisja Nadzoru Finansowego konsekwentnie odmawia rejestrowania oraz nadzorowania jakichkolwiek podmiotów zajmujących się inwestycjami w aktywa wirtualne. Znaleźliśmy więc alternatywną jurysdykcję, która umożliwia rozwój pomysłu biznesowego założycieli – zaznacza Artur Kuczmowski, Senior Partner w kancelarii Thompson&Stein, który dodaje: – Według naszej wiedzy, jest to jedyny wehikuł inwestycyjny w Estonii z polskim kapitałem, umożliwiający inwestycje w kryptowaluty.

Estonia była pierwszym, europejskim państwem, które zalegalizowało rynek kryptowalut i uregulowało sposób prowadzenie działalności, co do tego niewielkiego kraju przyciągnęło wiele firm, chcących świadczyć usługi Europejczykom.

Polscy przedsiębiorcy, w odróżnieniu od administracji publicznej, już dawno zrozumieli, na czym polega globalizacja i jednolity dostęp do rynku wspólnotowego. Decydują się na przenoszenie swoich centrów biznesowych do krajów, które nadążają za postępem technologicznym. Tym samym niestety, inwestycje i nowe miejsca pracy tworzone są poza Polską, a warto zaznaczyć, że licencja uzyskana w Estonii pozwala firmom działać na terenie całej wspólnoty europejskiej – podkreśla Kuczmowski.

Teraz w fundusze alternatywne zainwestować będą mogli zarówno klienci indywidualni jak i korporacyjni. W pierwszej kolejności fundusz będzie zbierał środki lokalnie, czyli od inwestorów z terenu Unii Europejskiej. A jak będzie komponowany skład portfela, jakie aktywa wejdą w jego skład i dlaczego nie będzie w nim żadnych NFT – właśnie o tym rozmawiam z Marcinem Witusiem, współzałożycielem Geco.one.

Marcin Wituś zaczynał swoją przygodę z inwestowaniem ponad 15 lat temu – jako trader na rynku tradycyjnym. Współpracował z FXPro, SaxoBank, Dukascopy Bank, XTB czy Nordea Bank, aby w końcu osiąść w Citi Banku jako trader - ekspert rynków finansowych. Zajmował się tam zawieraniem transakcji walutowych i transakcji na stopę procentową, a także analizą techniczną i fundamentalną głównych par walutowych. Właśnie wtedy zainteresował się również kryptowalutami. Rok później powstały grupy Geco One OU oraz Geco Capital OU, które dziś działają jako kryptowalutowa giełda derywatów oraz fundusz alternatywny.

Karol Kopańko, Bizblog.pl: W Polsce brakuje jasnych regulacji dotyczących prowadzenia działalności w obszarze walut cyfrowych. Jak wpływa to na jakość prowadzenia działalności na polskim rynku?

Marcin Wituś, Geco.one: Brak stabilności prowadzenia działalności gospodarczej i brak oferty bankowej dla tego typu projektów to duże problemy. Co więcej, istnieje spore ryzyko, że bank wypowie wcześniej zawartą umowę, gdy jej podmiot dodatkowo rozpocznie działalność biznesową w obszarze kryptowalut. Banki nie chcą ryzykować nadinterpretacji organów nadzorczych, a w przypadku braku wystarczająco jasnej regulacji prawnej, jest to niestety możliwe.

Kiedy sytuacja może się zmienić?

Wiele wskazuje, że dopiero po wprowadzeniu unijnego rozporządzenia w sprawie rynków kryptoaktywów (MiCA) polski regulator będzie musiał zająć się tym tematem. Zapewne jednak będą okresy przejściowe potrzebne do implementacji tego aktu i może potrwać to przynajmniej dwa lata. Wtedy poznamy ostateczne zasady dotyczące sposobu tworzenia i funkcjonowanie projektów działających w obszarze walut cyfrowych w Polsce. Jest bardzo prawdopodobne, że w następstwie tych regulacji pojawią się ramy formalno-prawne dla polskiego sektora bankowego, a na ich podstawie mogą pojawić się oferty produktów dla firm takich jak Geco Capital OU.

Estonia była wcześniej?

Tak, Estonia podjęła ten trud utworzenia ram prawnych dla projektów kryptowalutowych wcześniej. Możemy działać już dziś, a na podstawie licencji uzyskanej tam oferować swoje produkty na terenie całej europejskiej wspólnoty gospodarczej.  Uzyskanie licencji jest obwarowane wieloma wymogami np. kapitałowymi i organizacyjnymi, ale są one spisane w formie odpowiednich aktów prawnych i proces uzyskania pozwolenia jest transparentny.

Dlaczego w takim razie KNF nieprzychylnie patrzy na biznesy związane z kryptowalutami?

Nie jest naszą rolą dochodzić, dlaczego polski ustawodawca nie chce kompleksowo uregulować działalności firm, które planują działać na szeroko pojętym rynku kryptowalut. Oczywiście moglibyśmy wyjść od zasady prawnej „co nie jest zabronione jest dozwolone” i krok po kroku dochodzić naszych praw i działać na zasadach ogólnych. Jednak pole do nadinterpretacji organów nadzorczych byłoby zbyt duże i zbyt ryzykowne dla prowadzonej działalności, a także nasi partnerzy - jak wspomniane już banki - również mogłyby uznać, że skórka niewarta wyprawki.

Polska może stracić swoją szansę, jeśli żadne krypto-biznesy nie będą chciały się u nas osiedlić?

W biznesie liczy się czas. Co dziś jest innowacyjne, jutro może być przestarzałe lub co najmniej wprowadzone w życie przez kogoś innego. Proces uzyskania odpowiedniej licencji w Estonii zajął nam 11 miesięcy. Na bazie obecnych polskich regulacji nie byłoby to możliwe choćby w zbliżonym czasie. Przyznanie pozwolenia na działalność podmiotu, którego działalność oparta będzie o wykorzystanie walut cyfrowych, uwzględniało aktualne przepisy estońskie i dyrektywy europejskie.  W procesie uzyskania licencji nasze procedury zostały bardzo dokładnie zweryfikowane i zatwierdzone przez regulatora. W efekcie mamy jasno określone zasady działania w relacjach z klientami i inwestorami.

Czyli teraz t tak możecie świadczyć usługi polskim inwestorom, zupełnie jakbyście operowali w ramach naszej jurysdykcji?

Licencja estońska pozwala nam działać na terenie Unii Europejskiej i Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej na zasadach ogólnych, więc jesteśmy też dostępni dla polskich inwestorów. Odbywa się to m.in. dzięki zasadzie jednolitego paszportu. Alternatywne Fundusze Inwestycyjne (AFI) licencjonowane w innych krajach członkowskich UE mogą - po spełnieniu określonych warunków wskazanych prawem, w tym w szczególności po dokonaniu notyfikacji odpowiednich organów - prowadzić działalność w pozostałych krajach unijnych, w tym także w Polsce.

Jak będziecie budowali portfeli inwestycyjny?

W skład portfela funduszu będą wchodziły aktywa o najwyższej kapitalizacji rynkowej i będą to np. bitcoin i ethereum. Dodatkowo analizujemy ponad 50 innych kryptowalut. Muszą to być jednak aktywa o kapitalizacji nie mniejszej niż miliard dolarów i muszą być obecne na wielu giełdach. Bardzo ostrożnie podchodzimy do nowych projektów i nie zamierzamy angażować się w całkowicie świeże kryptowaluty, które dopiero co pojawiają się na rynku i często jeszcze szybciej z niego znikają lub nie przedstawiają żadnej wartości.

To jeszcze może nieco o strategii funduszu?

Celem będzie maksymalne wykorzystanie hossy, kiedy pojawia się ona na rynku. Trzeba pamiętać o tym, że ten rynek charakteryzuje się krótkimi cyklami wzrostowymi, po których następują dwa, a nawet trzy razy dłuższe cykle korekty. Naszym zadaniem będzie wykorzystanie hossy tak, aby sprzedać aktywa cyfrowe po jak najlepszej cenie, a w czasie korekty przeczekać sytuację w walutach FIAT i dokonać ponownej akumulacji podczas spadków.

A obecny odpływ kapitału z kryptowalut – jak go oceniasz?

Odpływ kapitału jest na pewno widoczny, wpływa na to wiele czynników makroekonomicznych. Kryptowaluty, jak i inne instrumenty finansowe nie są dobrem pierwszej potrzeby. Inwestujemy wówczas, kiedy posiadamy nadwyżki finansowe, a obecnie większość prywatnych klientów giełd stara się ratować własne budżety domowe, aby móc regulować najpilniejsze potrzeby życiowe. Jest to całkowicie zrozumiałe zachowanie, w tym celu sprzedawane są aktywa na rynku. Ten schemat obrazuje również fala umorzeń jednostek funduszy inwestycyjnych na rynku tradycyjnym.

Natomiast sukcesem w inwestowaniu jest kupowanie, kiedy wszyscy sprzedają. Kolejna hossa na rynku kryptowalut będzie znowu bardzo szybka i prawdopodobnie krótsza od poprzedniej, dlatego ważne jest, aby dobrze się do niej przygotować.

Nie będziecie się angażowali w NFT?

Nie zamierzamy. Podchodzimy do tego rynku bardzo sceptycznie i uważamy, że nie zdoła on już wrócić do tych wartości jakie obserwowaliśmy w latach 2021 i 2022 roku, czyli podczas hossy. Obecna sytuacja gospodarcza spowodowała odpłyniecie dużej ilości kapitału z tego rynku, a obroty spadły nawet o 95 proc.

Jest to wysoce spekulacyjny rynek, nieniosący za sobą większej wartości dodanej. Trzeba pamiętać o tym, że kryptowaluty, którymi handluje się na wielu giełdach, można sprzedać praktycznie zawsze, kwestią jest tylko cena.

REKLAMA

W przypadku rynku NFT, zakupione aktywa, tak naprawdę mogą już nigdy nie zostać odkupione przez brak popytu lub znikający hype. Tego typu sytuację mieliśmy podczas hossy w 2017 roku, kiedy popularność zdobywały ICO. Trwało to krótko, bo zaledwie sześć miesięcy, a rynek już historycznie nigdy nie wrócił do poziomów sprzed hossy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA