REKLAMA

Na frankowiczów padł blady strach. Oskarżają największy bank w Polsce, że zastawił na nich zasadzkę

Frankowicze uważają, że PKO BP pod płaszczykiem ugód chce ich wmanipulować w niekorzystny układ. Czy to prawda?

Frankowicze podnieśli alarm w mediach społecznościowych. Proces masowego zawierania ugód w PKO BP rozpoczął się dwa tygodnie temu. Od tamtej pory chęć rozpoczęcia mediacji zgłosiło ok. 7 tys. klientów. Bank jest zadowolony wyniku.

Na frankowiczów padł blady strach. Oskarżają największy  bank w Polsce, że zastawił na nich zasadzkę
REKLAMA

Frankowicze dopatrują się prawnego haczyka. Proces ugodowy w PKO BP – największym i jednym banku, który zdecydował się na masowe ugody z klientami, zaplanowany jest bowiem tak, że to klient musi zgłosić w banku wolę rozpoczęcia mediacji przed Sądem Polubownym przy KNF. W tym celu składa wniosek online. I również online podpisuje z bankiem umowę mediacyjną. Dopiero potem otrzymuje od banku propozycję ugody z konkretnymi wyliczeniami, jaki to będzie miało dla niego skutek finansowy.

REKLAMA

I według niektórych klientów, to właśnie jest zasadzka, bo podpisanie tej umowy może bowiem spowodować przerwanie biegnącego terminu przedawnienia roszczeń banku o pożyczony kredytobiorcy kapitał. 

Mówiąc prościej: kredytobiorca sobie szkodzi, bo przerywa bieg przedawnienia. Jeśli by go nie przerwał, ma w sądzie szansę na to, że bank nie ściągnie z niego pożyczonych na mieszkanie pieniędzy, bo roszczenie banku się przedawni. To realizacja tzw. scenariusza „mieszkanie za darmo dla frankowicza”. Dramatycznego dla banków scenariusza – dodajmy.

Kiedy frankowiczom zaczyna tykać zegar

Ale czy to nie teorie spiskowe, które nakręcają ci, którzy za wszelką cenę chcą, żeby banki solidnie oberwały za całą tę aferę z kredytami we frankach? Ostatecznie, jak ktoś sam postanowił podważać swoją umowę w sądzie, na rękę mu jest, by fala pozwów wzbierała, szczególnie, że obecnie 90 proc. spraw banki przegrywają.

Czy zatem rzeczywiście z prawnego punktu widzenia rozpoczęcie mediacji z PKO BP przekreśla szanse na najkorzystniejsze z możliwych rozwiązanie dla frankowicza?

Podjęcie próby mediacji z bankiem może okazać się dla konsumentów pewną pułapką w zakresie biegu terminu przedawnienia. Może to być istotne dla tych kredytobiorców, którzy komunikowali bankowi wady prane umowy np. poprzez złożenie reklamacji w ostatnich latach. Trzeba podkreślić, że skuteczne zawarcie umowy o mediację, przerywa bieg przedawnienia roszczeń

– potwierdza Wojciech Bochenek, radca prawny w kancelarii Bochenek i Wspólnicy reprezentującej frankowiczów.

Zakres przedawnienia zyskał na znaczeniu po czerwcowym wyroku TSUE w sprawie francuskiej i treści uzasadnienie uchwały Sądu Najwyższego z maja 2021 r. Trybunał wskazał bowiem, że bieg terminu przedawnienia konsumentów powinno się liczyć od momentu, kiedy konsument dowie się, że jego umowa ma wady prawne. Sąd Najwyższy w zakresie roszczeń konsumentów przyjął rozwiązanie tożsame jak Trybunał, natomiast w zakresie przedawnienia roszczeń banku, wskazał, że termin może nastąpić dopiero w momencie kiedy bank otrzyma informację od konsumenta, że umowa ma wady prawne. Dodatkowo SN uzależnił ten skutek od skutecznego złożenia oświadczenia przez konsumenta, że chce skorzystać z ochrony przewidzianej dyrektywą i godzi się na skutki związane ze stwierdzeniem nieważności umowy kredytowej. Trudno zgodzić się z twierdzeniami SN, w zakresie dodatkowych obowiązków nałożonych na konsumenta, które nie wynikają z treści Dyrektywy 93/13

– wyjaśnia mecenas.

W ten sposób powstał dualizm w orzecznictwie. Z jednej strony  SN przyjął, że najrozsądniej byłoby ustalić, że konsument ma świadomość skutków nieważności od momentu, kiedy sędzia pouczy go na rozprawie, że umowa ma wady prawne, które mogą skutkować jej nieważnością i to jest moment od którego można liczyć okres przedawnienia roszczeń banków w zakresie odzyskania kwoty udostępnionego kapitału. Z drugiej strony niektóre sądy wskazują, że termin ten należy liczyć od momentu, w którym zakwestionuje treść i ważność umowy, informując o tym bank.

Drugą koncepcję liczenia biegu terminu przedawnienia w jednym z ostatnich wyroków przyjął sędzia Kamil Gołaszewski, wskazując, że roszczenie banku o zwrot udostępnionego kapitału uległo przedawnieniu. W sprawie tej kredytobiorcy zakwestionowali treść wadliwej umowy kredytowej reklamacją z 2017 roku. Przyjęta przez sąd koncepcja zasługuje na aprobatę. Również uważam, że bieg przedawnienia roszczeń banku, powinniśmy liczyć od momentu, kiedy bank otrzymał od klienta wezwanie do zapłaty czy reklamację. Od tej chwili bank ma wiedzę, że klient kwestionuje umowę i ma możliwość na podjęcia odpowiednich działań.

Jakie to ma znaczenie dla ugód oferowanych przez PKO BP?

Jeżeli chodzi o klientów rozważających ugody, to powinni oni wiedzieć, że wszczęcie mediacji, powoduje przerwanie biegu przedawnienia. Przyjmując sytuację, w której kredytobiorca w 2018 r. złożył do banku reklamację kwestionując treść lub ważność umowy kredytowej, bankowi od chwili otrzymania tej reklamacji biegnie trzyletni termin przedawnienia, liczony ze skutkiem na koniec roku. W przypadku braku podjęcia przez bank jakichkolwiek działań zmierzających do odzyskania swojego kapitału, po upływu trzyletniego okresu przedawnienia, kredytobiorca będzie mógł podnosić zarzut przedawnienia roszczeń banku. Jeżeli w tym czasie, dojdzie do postępowania mediacyjnego, okres ten ulega przerwaniu i będzie liczony od nowa po zakończeniu mediacji. Tutaj mówimy o sytuacji, w której nie odjedzie do wypracowania porozumienia ugodowego. W takiej sytuacji bank będzie mógł dochodzić zwrotu kapitału przez kolejny okres trzech lat, który przed podjęciem mediacji mógł ulec przedawnieniu

– tłumaczy Wojciech Bochenek.

Te trzy lata będą się ponownie liczyć od momentu zakończenia mediacji, jeśli strony nie zawrą porozumienia. To oczywiście prezent dla banków. 

Sianie paniki, bo rynek nie chce stanąć na głowie

Ale umówmy się. Panikowanie, że oto PKO BP zastawił zasadzkę na frankowiczów, to moim zdaniem przesada. Jeśli frankowicz jest zainteresowany rozwiązaniem kredytowego problemu, nie może nie wiedzieć, co zaproponuje mu bank. A zaproponuje każdemu to samo – ugodę na warunkach KNF.

Jeśli ktoś zatem decyduje się na mediacje, wie, co go spotka, i wie, czy tego chce, czy nie. Jeśli już rozpoczyna proces ugodowy, małe szanse, że nie zakończy go z powodzeniem. To oczywiście moja subiektywna opinia.

Podobnie, jak subiektywną opinią jest alarm, że oto dzieje się coś strasznego w procesie ugodowym.

REKLAMA

Bo pozostaje jeszcze aspekt logiczny, którego uparcie będę się trzymać. Prawo prawem, ale czy to normalne, że jak bank pożyczył komuś pieniądze na mieszkanie, to ten ktoś ich mu nie odda i będzie miał swoje M za darmo?

Jasne, jeśli doszło do złamania prawa, konsumentowi należy się zdjęcie z niego ryzyka walutowego, może nawet odsetki od nadpłaconego z tytułu różnicy kursowej kapitału. I możecie na mnie teraz wieszać psy, ale niezwracanie bankowi tego, co się pożyczyło, nawet bez żadnych odsetek czy opłaty za korzystanie z tego kapitału, to postawienie świata na głowie. Choć niewykluczone, że zgodne z prawem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA