Już jest ciekawie, ale to dopiero przygrywka. Europa rozważa taki ruch, że Putin się nie pozbiera
Specjalny podatek, częściowe zamrożenie płatności za energię, regulowane ceny i przekazywanie należności za ropę i gaz Ukrainie – to tylko niektóre z opcji, jakie mają ukrócić wojenne zapędy Kremla.

Eksperci nie mają wątpliwości: Europa powinna przestawić gospodarkę na tryb wojenny i jeszcze bardziej przyspieszyć transformację energetyczną. To mocno pokrzyżuje plany Putinowi, który z agresją na Ukrainę wcale nie czekał na zakończenie zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Rosyjskiemu dyktatorowi miało zależeć na jak największym napięciu na rynku energetycznym, żeby atakując Ukrainę złapał też w kleszcze UE.
Bilans zysków i strat po stronie Putina, po tym jak napadł na Ukrainę, wydaje się oczywisty. Izolacja Rosji jeszcze nigdy nie była tak oczywista. Ekonomiści szacują, że PKB w Rosji tylko w tym roku skurczy się o jakieś 15 proc. Kilka godzin po agresji rubel stoczył się na absolutne dno. Na czarnym rynku przyszło płacić za jednego dolara nawet 200 rubli. A inflacja w Rosji ma rosnąć w tempie nawet 2 proc. tygodniowo.
W kolejnych dniach rosyjska gospodarka zaczęła powoli nadrabiać straty. Popyt na rubla wzrósł, po tym jak bank centralny zaczął wymagać od firm eksportowych, aby wymieniły 80 procent swoich przychodów w twardej walucie na ruble.
Embargo na energię. To jedyna skuteczna broń
„Financial Times” donosi, że bardzo możliwe jest, że nie było żadnego przypadku w tym, że Rosja zdecydowała się zaatakować Ukrainę akurat w czasie skrajnego napięcia na rynku energetycznym. Co zresztą sam Putin wywołał, nakazując Gazpromowi już latem 2021 r. manipulować z dostawami gazu, tak by w UE zaczęło go brakować.
W tym czasie ceny gazu przekroczyły 300 dol. i były już dziesięciokrotnie większe od średnich historycznych. Dlatego zdaniem wielu ekspertów najpotężniejszy obecnie cios, jaki można zadać Putinowi dotyczy embarga właśnie na rosyjską energię.
Przypomnijmy, że Rosja każdego dnia eksportuje w sumie jakieś 8 mln baryłek ropy. 4,5 mln trafia do Europy. Do wschodnioeuropejskich rafinerii transportowana jest głównie przez rurociąg Przyjaźń. Ewentualne embargo ze strony UE mogłoby ten gazociąg ominąć. Ale i tak w takim przypadku Rosja musiałaby znaleźć alternatywnych nabywców dla 3,5 mln b/d.
Najprawdopodobniej w takim scenariuszu bardzo szybko zareagowaliby inni wytwórcy ropy, którzy szybko zwiększyliby produkcję. Chłodząco na popyt mógłby oddziaływać wyższe ceny surowca i rządowe nakazy dotyczące ograniczenia zużycia energii.
Ropa z Rosji z limitem cenowym i podatkiem
Na stole są rozwiązania, które embargo na rosyjską ropę mogą ułatwić i przy okazji zadać gospodarce Rosji decydujący cios. Jest na przykład pomysł, żeby Bruksela nałożyła limity cenowe na ropę i produkty naftowe z Rosji. Miałyby być z jednej strony bardzo niskie, żeby zniechęcić Rosję w inwestowanie w wojsko, a z drugiej na tyle wysokie, żeby Moskwa nie zastanawiała się nad dalszą produkcją i sprzedażą surowca europejskim odbiorcom. Mówi się, że ów limit cenowy mógłby wynieść ok. 50 dol. za baryłkę.
Innym pomysłem, za którym opowiada się m.in. ekonomista Ricardo Hausmann z Harvard Kennedy School, jest zastosowanie podatków karnych na rosyjską ropę i gaz, co niekonicznie musi wpłynąć na wyższe ceny surowców.
I dlatego jego zdaniem cena rosyjskiej ropy po opodatkowaniu będzie uzależniona od ceny rynkowej wszystkich innych jej gatunków. Dalej wylicza, że podatek w wysokości 90 dol. za baryłkę pozwoliłby przekazać światu w ciągu roku ok. 300 mld dol. z kasy Putina, czyli około 20 proc. PKB Rosji w 2021 r. Hausmann proponuje, by podobne rozwiązanie zastosować w odniesieniu do gazu.
Niech Rosja energią płaci za rujnowanie Ukrainy
Jest jeszcze inny pomysł na rosyjską ropę. Ceny surowca byłyby jak najbardziej rynkowe, ale tylko część (np. 50 dol.) miałaby trafiać bezpośrednio do rosyjski firm. Reszta przekazywana byłaby na konta depozytowe, skąd część kierowana byłaby do Rosji, ale po odliczeniu kosztów odbudowy Ukrainy. Podobne rozwiązanie można byłoby też przenieść na rynek gazu i węgla. Za takim karnym opodatkowaniem rosyjskiej energii opowiada się też Kyrylo Shevchenko, prezes ukraińskiego banku centralnego.