Hulaj dusza! Pamiętacie, jak 500+ szło na wódkę i fajki? Rząd szykuje powtórkę
Kiedy kilka miesięcy temu górniczy związkowcy ostrzegali przed brakiem węgla na starcie sezonu grzewczego, premier Mateusz Morawiecki z przyklejonym do twarzy uśmiechem radził Polakom nie poddawać się panice i nie kupować coraz droższego opału. Z opresji miała ich wywabić cena gwarantowana węgla od rządu, który jednak nie wziął pod uwagę tego, że sprzedawcom nie będzie w smak zdecydowanie mniejszy zarobek i w ten sposób cały plan szlag trafił. Teraz rynek niby ma uspokoić dodatek węglowy, który jednak może przynieść więcej złego niż dobrego.
Część ekspertów uważa, że wprowadzenie przez rząd dodatku węglowego niczego nie naprawi, a jeszcze tylko bardziej wszystko popsuje. Bo dla sprzedawców to będzie jasny sygnał, że kupujący dostają ekstra zastrzyk gotówki, więc można windować ceny dalej. I rzeczywiście będzie tak, jak zapowiadał to miesiące temu Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80, który przestrzegał, że jesienią węgla w Polsce już prawie nie będzie, a ten co zostanie kosztować ma nawet 5000 zł za tonę. Nie wszyscy analitycy podzielają jednak takie czarnowidztwo. Np. ekonomista Marek Zuber nie potrafi znaleźć za bardzo powodów, dla których węgiel ma teraz jeszcze bardziej drożeć. Jego zdaniem taki dodatek to zdecydowanie lepszy pomysł niż cena gwarantowana.
Pomysł ten, jak słyszymy - też ma swoje wady. Najważniejszą, zdaniem Marka Zubera, jest jego powszechność i to, że ma obowiązywać bez żadnego limitu dochodowego. To sugeruje, że dodatek węglowy ma być dla wszystkich, chociaż wiadomo już dzisiaj, że tak nie będzie.
Dodatek węglowy, czyli najpierw biurokracja
Na razie ustalono jednak, że przy wypłacaniu dodatku węglowego kryterium dochodowe ma nie być w ogóle brane pod uwagę. Ale nie jest wcale tak, że po te pieniądze każdy może wyciągać ręce. Po pierwsze trzeba wykazać, że źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe – zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem, zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego. Po drugie trzeba zgłosić swoje źródło ogrzewania do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków.
Na tym nie koniec. Trzeba pokonać jeszcze barierę biurokratyczną w postaci wniosku, który w swojej gminie trzeba złożyć najpóźniej do 30 listopada 2022 r. Dziennikarze RMF FM dotarli do jego wzoru. Niezbędne jest podanie imienia i nazwiska, adres zamieszkania, obywatelstwo i numeru PESEL lub numer innego dokumentu potwierdzającego tożsamość składającego wniosek. Dodatkowo, nieobowiązkowo można podać numer telefonu i adres mailowy. W takim przypadku tam musimy szukać odpowiedzi na nasz wniosek o dodatek węglowy. Niezbędne jest też poddanie numeru rachunku bankowego, na który mają trafić wnioskowane pieniądze. Trzeba również określić, czy mowa jest o gospodarstwie jednoosobowym lub wieloosobowym. W przypadku mieszkania pod dachem z innymi ludźmi - należy podać ich dane: imię, nazwisko, nr PESEL (lub innego dokumentu tożsamości).
Rząd obiecał spokój na rynku węgla, którego nie ma
To będzie nasze zobowiązanie na sezon jesienno-zimowy, że będziemy się starali dostarczyć do polskich domów tańszy węgiel - mówił premier Mateusz Morawiecki, w trakcie spotkania z mieszkańcami Rypina. Wcześniej Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, obiecywała na Twitterze, że w Polsce nikomu węgla nie zabraknie.
Najpierw receptą na całe zło miała być cena gwarantowana węgla na zeszłorocznym poziomie 996,60 zł, która zakładała też rekompensatę dla sprzedawców po 1000 zł z małym hakiem od tony opału. Ale rząd wcześniej nie policzył, że tym samym na tonie węgla za bardzo nie da się zarobić. Przez to szybko okazało się, że handlujący opałem nie chcą żadnych rekompensat ani gwarancji cenowych. Wtedy resort klimatu i środowiska zaprezentował inne rozwiązanie: jednorazowy dodatek węglowy w wysokości 3000 zł. To mechanizm, który miał naprawić rynek, ale coraz więcej sygnałów jest o tym, że może go tylko dodatkowo popsuć.
Bez reakcji rynku na pomysł rządu
Jak ten kolejny pomysł rządu, który ma przynieść ulgę finansową przede wszystkim palącym w domach węglem, przyjęli sprzedawcy? Bez krzty emocji. I też swoich cen w żaden sposób nie opuścili. Na Allegro najdroższe oferty dotyczące węgla to okolice 3000 zł. W przypadku ekogroszku to już powyżej 3500 zł. Co ciekawe: coraz częściej do tych poziomów cenowych dobija również pellet drzewny, za tonę którego zapłacić trzeba nawet powyżej 2500 zł. Widać więc czarno na białym, że przynajmniej na razie rynek poczynaniami rządu zbytnio się nie przejmuje. A jak już na coś się szykuje, to tylko na kolejne podwyżki.
Za dodatek na węgiel można nie kupić węgla
W tym ogłoszeniu z pelletem sprzedawca przestrzega też, że ten opał nie jest objęty żadnym dofinansowaniem, co sugeruje, że w tym przypadku dodatek węglowy w wysokości 3000 zł w żaden sposób nie pomoże. Ale to nie jest do końca prawda. Okazuje się bowiem, że te ekstra pieniądze od rządu można będzie wydać na co tylko się chce. Rząd nie będzie się w to w żaden sposób wtrącać. A to może oznaczać, że dodatkowy zastrzyk gotówki będzie dla niektórych tym, czym początkowo był pozostawiony bez kontroli program Rodzina 500+.