Wraca temat opodatkowania zbiórek internetowych. Nowa interpretacja skarbówki może uderzyć w osoby zbierające pieniądze na leczenie i pomoc. Jeśli darczyńca jest anonimowy, to nie darowizna – tylko przychód. A to oznacza wysoki podatek.

Dwa lata temu sprawa wyglądała tak: w projekcie ustawy deregulacyjnej nagle wpisano, że w przypadku zbiórek internetowych fiskus nie będzie się przyglądał pojedynczym transakcjom, które przekraczają określony limit darowizny zwolniony z podatku, ale będzie darowizny różnych darczyńców sumował i jeśli suma przekroczy ten limit, podatek należy zapłacić.
Gdy łączna wartość wpłat przekazanych jednemu organizatorowi przekroczyłaby 54 180 zł, to beneficjent zbiórki miał zapłacić podatek o stawce wynoszącej nawet 20 proc. – pisał wówczas Jacek w Bizblogu. Do tamtej pory podatek był naliczany tylko wtedy, gdy wpłata od pojedynczego darczyńcy niespokrewnionego przekraczała 5308 zł.
Awantura była potężna, bo to oznaczało uderzenie choćby w zbiórki charytatywne, często na leczenie, którego nie może zapewnić państwo. Presja społeczna była tak wielka, że ówczesny premier Mateusz Morawiecki obiecał, że do tego nie dojdzie i rzeczywiście słowa dotrzymał. Teraz afera zaczyna się na nowo, ale tym razem nie za sprawą polityków wprowadzających jakieś nowe przepisy, ale za sprawą Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, który dotychczasowe przepisy zinterpretował na nowo.
Darowizna od anonimowej osoby to nie darowizna
W indywidualnej interpretacji z kwietnia 20205 r. Dyrektor KIS uznał, że jeśli w zbiórce nie da się zidentyfikować darczyńcy, to nie mamy do czynienia z darowizną, ale z przychodem z innych źródeł, a od takiego przychodu należy się podatek. Innymi słowy, jeśli wpłata na internetową zbiórkę nie jest podpisana przynajmniej imieniem i nazwiskiem, ale jedynie nickiem albo wcale, nie jest ona darowizną w rozumieniu Kodeksu cywilnego a przychodem.
Gdyby była darowizną, nie należy się od niej podatek, o ile pojedyncza wpłata nie przekracza obecnie 5 733 zł w przypadku osób niespokrewnionych z beneficjentem. Jeśli taka wpłata nie jest podpisana przez darczyńcę i pozostaje on anonimowy, należy się od niej podatek płacony według skali, a więc 12 i 32 proc. po przekroczeniu progu podatkowego 120 tys. zł rocznie.
Łatwo wpaść w drugi próg podatkowy
A przypominam, że w takim układzie dochody ze zbiórki sumują z innymi dochodami podatnika, czyli jak ktoś normalnie pracuje i dodatkowo organizuje jakąś zbiórkę w internecie choćby na leczenie, dochody z obu źródeł zsumują się, co oznacza, że bardzo łatwo będzie z powodu zbiórki wpaść w drugi próg podatkowy i zapłacić podatek w wysokości 32 proc.
Ta interpretacja jest zupełnie inna niż dotychczasowa praktyka i może być bombą dla zbiórek internetowych. Choć nie wszystkich. Wspieranie na zasadach coraz popularniejszego patronatu zwykle wymaga założenia konta przez patrona, a więc wpłata nie jest anonimowa. Taka interpretacja może uderzyć z całą mocą w osoby zbierające w internecie na leczenie czy rehabilitację.
Czy tak się stanie? Tego jeszcze nie wiemy, batalia jeszcze przed nami. To dopiero pierwsza taka interpretacja i w najbliższych miesiącach okaże się, czy pojawią się kolejne i czy zostaną podtrzymane przez sądy, co wcale nie jest pewne. Pewne jest za to, że czeka nas o to wojna.
No, chyba że śladem swojego poprzednika obecny premier ręcznie zatrzyma tę karuzelę.
Więcej o darowiznach przeczytasz w Bizblog.pl: