Brytyjskie firmy po półrocznym pilotażu nowego systemu pracy niemal w całości zdecydowały się zastosować go na stałe. W okresie testów ich przychody wzrosły, a pracownicy nie chcą słyszeć o powrocie do pracy przez pięć dni w tygodniu.
Czterodniowy tydzień pracy to temat, który spędza sen z powiek zarówno pracodawcom, jak i zatrudnionym. Tym pierwszym na samo wspomnienie czoło zrasza się potem, bo krótsza praca to w ich mniemaniu mniejsze zyski. Pracownicy zrywają się znowu na równe nogi i krzyczą, że 20 proc. krótszy czas pracy to o jedną piątą mniejsze zarobki.
Strach przed czterodniowym tygodniem pracy jest wszechobecny
Bazuje jednak głównie na tzw. zdrowym rozsądku. Z drugiej strony trudno się temu dziwić, bo badań dotyczących wpływu skrócenia czasu pracy na wydajność pracowników i wyniki finansowe firm jest jak na lekarstwo. Natomiast te, które powstają, są przeprowadzane w dość specyficznych warunkach.
Przykład? W Szwecji skrócenie czasu pracy do sześciu godzin dziennie miało miejsce wyłącznie w domu opieki. Wyniki były niejednoznaczne - personel tryskał zdrowiem i dobrym samopoczuciem, ale finansowo decyzja okazała się niezbyt trafiona. Zamiast odpowiedzi na pytanie, przeciwnicy i zwolennicy skracania czasu pracy dostali maczugi do okładania się nawzajem po głowie. Duże badanie przeprowadziła też Islandia, gdzie tydzień pracy został skrócony do czterech dni. Również tutaj chodziło jednak wyłącznie o sektor publiczny.
Teraz jest inaczej. Brytyjczycy nie brali jeńców. Do półrocznego pilotażu polegającego na ograniczeniu tygodnia pracy do czterech dni przystąpiło 61 firm, co dało łącznie prawie 3 tys. pracowników. To potężna próba badawcza, w dodatku dotycząca prywatnego sektora i obejmującego takie branże jak marketing, IT i finanse. A ten, jak wiadomo, nie kieruje się ideologicznymi pobudkami i przelicza każdą decyzję kilka razy na kalkulatorze.
Teraz też przeliczył. W badaniu grupy badawczej Autonomy 92 proc. firm (56 przedsiębiorstw) uznało, że pozostaje przy czterodniowym tygodniu pracy. Osiemnaście z nich jest pewne, że system zostanie z nimi na stałe.
Średni wzrost przychodu tych firm to 35 proc. rok do roku. Można się oczywiście spierać, z czego on wynika. Być może to efekt dobrej koniunktury. Taka hipoteza kłóciłaby się jednak z decyzją o przedłużeniu eksperymentu, bo musielibyśmy założyć, że pracodawcy nie ogarniają, dlaczego ich biznes szedł w ostatnim czasie ostro w górę.
W jeszcze większy zachwyt wpadli pracownicy
Do tego stopnia, że co ósmy z nich stwierdził, że żadna kasa nie skłoniłaby go do powrotu do pracy pięć dni w tygodniu. Ponad jedna trzecia mówiła, że podwyżka musiałaby być co najmniej 25-proc.
Oprócz tego:
- 43 proc. odczuło poprawę zdrowia psychicznego
- 37 proc. odczuło poprawę zdrowia fizycznego
- 71 proc. stwierdziło, że czterodniowy tydzień pracy zmniejsza poczucie wypalenia zawodowego
Teraz wypada tylko poczekać na kolejne tego typu eksperymenty. Pełniejszy obraz efektów skracania dnia pracy otrzymamy, gdy zakończy się australijski program pilotażowy. Testy zaczęły się w sierpniu (dwa miesiące po Wielkiej Brytanii) i trwają pół roku.