Bayer ogłosił, że zainwestuje 5 miliardów euro w badania nad środkami chwastobójczymi – informuje Reuter. Koncern jest coraz mocniej krytykowany za skutki działania preparatu Roundup, w USA musi płacić miliony dolarów klientom, którzy zapadli na choroby nowotworowe po jego użyciu. Mimo tych kontrowersji, polski rząd nawet nie rozważa wycofania Roundupa ze sprzedaży.
Fot. avrorra/Flickr.com/CC BY 2.0
Gest Bayeru nie jest bezinteresownym działaniem na rzecz poprawy stanu wiedzy o skutkach produktów, które sprzedaje na rynku. Odkąd potentat farmaceutyczny przejął firmę Monsanto, musi zmagać się z oskarżeniami o trucie ludzi. Dało się to przewidzieć, biorąc pod uwagę, że w zbiorowej świadomości Monsanto bywa obsadzane w roli czarnego luda i chłostane przy każdej nadarzającej się okazji.
Ta niespecjalnie dobra opinia nie wzięła się jednak z niczego. Nowy nabytek Bayeru dorobił się m.in. na sprzedaży wykorzystywanego w rolnictwie Roundupu, czyli herbicydu zawierającego glifosat. A ów glifosat oskarżany jest dzisiaj o działanie rakotwórcze. Przeciwko koncernowi wytoczono kilkanaście tysięcy spraw o odszkodowanie za wystąpienie choroby nowotworowej.
W USA z Roundapem się nie patyczkują.
Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem uznała, że preparat jest „prawdopodobnie rakotwórczy dla ludzi”. Jak z rękawa sypią się też odszkodowania. Niedawno firma została zobowiązana do wypłacenia 2 mld dol. pewnej parze z Kalifornii. Wcześniej sąd orzekł, że Roundup przyczynił się do rozwoju choroby 70-letniego Edwina Hardemana. Tutaj Bayer będzie musiał zapłacić 80 mln dol.
Inną politykę przyjęła wobec Roundup Unia Europejska. W 2017 roku środek dostał licencję, dzięki której można go sprzedawać na terenie UE do 2020 r. Takie instytuje jak Europejska Agencja Chemikaliów i Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności uważają zresztą, że nie powinno się wiązać używania glifosatu z nowotworami.
Podobnego zdania jest Ministerstwo Rolnictwa. W komunikacie przesłanym w kwietniu do money.pl, resort podkreślał, że „nie planuje wprowadzać dalszych ograniczeń stosowania tych preparatów”.
Ze względu na skale wykorzystywania glifosatu, preparat będzie zapewne jeszcze długo obiektem kontrowersji.
Dojściu do kompromisu nie sprzyjają też historie, taka jak ta, związana z Christopherem Portierem. Naukowiec najpierw lobbował za uznanie glifosatu rakotwórczym, a potem na jaw wypłynęła informacja, że miał za te starania dostać 120 tys. funtów od kancelarii prawniczych, mających chrapkę na odszkodowania.
Nic dziwnego, że sami naukowcy biją się dzisiaj w pierś za podłożenie społeczeństwu żyznej gleby pod fake-newsy. W zalewie sprzecznych ze sobą badań naukowych trudno dojść ostatecznych wniosków. A w przypadku Roundup stawką jest przecież nasze życie, bo gdy jeden z chemików FDA (Agencja Żywności i leków) wziął się za badanie jedzenia, które ma pod ręką, stwierdził, że glifosatu nie ma tylko w... brokułach.