Górnictwo znowu bez głosu w rządzie. Tymczasem trwają najważniejsze negocjacje z Brukselą
Wydawałoby się, że reformę polskiego górnictwa dokończy Artur Soboń, który negocjował z górnikami umowę społeczną i stoi też za opracowaniem ram Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Ale niespodziewanie, w trakcie negocjacji już z Komisją Europejską Soboń zmienił resorty i z górnictwem nie ma już nic wspólnego. Związkowcy jednoznacznie oceniają tę etatową roszadę.
Dziękuję za zaufanie panu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i premierowi Mateuszowi Morawieckiemu
– ćwierknął na Twitterze Soboń i tyle go w MAP widzieli.
Przypomnijmy, że koniec marca 2020 r. ze stanowiskiem wiceministra aktywów państwowych i pełnomocnika rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego pożegnał się Adam Gawęda. Szef resortu Jacek Sasin tłumaczył to tym, że to tylko przez konieczność wzmocnienia nadzoru w jednych rękach.
Po cichu mówiło się, że Gawęda miał zupełnie inną wizję reformy górnictwa niż Sasin. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy, miały być niepokoje z lutego 2020 r. w Polskiej Grupie Górniczej. Koniec końców, rok temu, we wrześniu 2020 r. Gawędę zastąpił Artur Soboń i wydawało się, że górnictwo już nie będzie gorącym kartoflem.
Jako „człowiek od górnictwa” Artur Soboń najpierw wynegocjował z górnikami umowę społeczną, w której zakłada się zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r. Potem przygotował mechanizm sprzątania po państwowych spółkach aktywów węglowych, które docelowo mają trafić do NABE. Gdy jednak ruszyły negocjacje z Komisją Europejską w sprawie pomocy 2 mld zł rocznie dla polskiego górnictwa, Soboń nagle przeskoczył do Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
Artur Soboń ucieka bo NABE tonie?
Soboń przy okazji zmiany ministerstw o górnictwie nie wspomina ani słowem. Tym samym nie wiadomo, co dalej z negocjacjami z KE. Przypomnijmy, że i w porozumieniu z górnikami z września 2020 r. i w późniejszej umowie społecznej założono, że uzgodnione zapisy wejdą tylko wtedy w życie, jak zielone światło da im Bruksela. Nie chodzi tylko o harmonogram zamykania kopalń, który kończy się raptem na rok przed mającą opanować w 2050 r. UE neutralnością klimatyczną. To zdecydowanie szerszy plan, w którym powstaje NABE, a rząd podpina pod górników kroplówkę wartą rocznie 2 mld zł.
Dlatego eksperci klimatyczni, ale też związkowcy przenosiny Sobonia oceniają jednoznacznie. „Sytuacja z restrukturyzacją górnictwa i tzw. NABE musi być patowa, skoro lider tematu w samym środku procesu reformy energetyki przenosi się na inny front” - twierdzi dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes zarządu think tanku Forum Energii.
Z kolei Bogdan Tkocz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Tauron Serwis, uważa, że to tylko kolejny dowód na to, że rząd od początku transformacji energetycznej nie traktuje poważnie. Ale też przyznaje, że związkowcy z tej zamiany ministerstw są zadowoleni. „Czekamy na powołanie w Ministerstwie Aktywów Państwowych człowieka, który zna temat i jest bezpośrednio związany z energetyką” - twierdzi Tkocz.
Może ma to związek z faktem, że KE nie bardzo się chce zgodzić na kształt umów społecznych, a z NABE jest więcej problemów, niż przypuszczano?
– zastanawia się też Łukasz Wilkosz ze stowarzyszenia Network PL.
Za drogo dla polskich i brukselskich kieszeni
Bo też w trakcie rozmów z Brukselą miało wyjść, że powstanie NABE będzie bardziej problematyczne niż to się w rządzie przynajmniej na początku wydawało. Wątpliwości budzić ma mechanizm przenoszenia wierzytelności spółek energetycznych i górniczych. Trudno sobie wyobrazić, żeby stało się to bez gwarancji państwa, co znowu wymaga zgody KE.
Bruksela może też się krzywić na pewien monopol NABE, jeżeli chodzi o wytwarzanie energii. Takie rozwiązanie zresztą, bez dywersyfikacji źródeł, a tym samym też taryf – w dobie obecnego kryzysu energetycznego i gnających tylko do przodu cen emisji CO2 - bardzo mocno uderzyłoby również w kieszenie Polaków.